sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 30

Marzec to wiadomość dla wszystkich, że wreszcie kończy się śnieg i mróz, a zaczyna się deszcz i słońce. Dzisiejszego dnia niebo było zachmurzone i wiał zimny wiatr. Wszyscy uciekali do ciepłych mieszkań, by ochronić się od zimna.
Deidara siedział wraz z Sasorim u Naruto i Sasuke. Saori spał na piersi blondyna tak samo jak Saosuke. Tylko Akashi był obudzony i chciał od każdego uwagi. Siedział na kolanach Naruto i bawił się jego ręką rozglądając się poszukując swojego braciszka. Gdy tylko go znalazł, śpiącego na rękach Sasuke zapiszczał i wyciągnął do nich ręce.

- Ktoś się chyba stęsknił za braciszkiem. - Skomentował Deidara. Naruto jedynie pokręcił głową z rozbawieniem. Akashi zaskomlał niezadowolony, że jego braciszek jest tak daleko od niego i z jego niebieskich oczu zaczęły lecieć łzy. Jego płacz obudził Saosuke, który rozglądał się skąd pochodzi dźwięk. Sasuke wstał, tak samo jak Naruto i razem położyli dzieci w kołysce. Akashi od razu się uspokoił, gdy zauważył brata.

- Jacy oni słodycy. - Powiedział blondyn głaszcząc główkę Saoriego. Dziecko poruszyło się zaciskając w rączce skrawek bluzki blondyna.

- Teraz wiem co przechodzili ze mną rodzice. Musieli wykorzystywać Itachiego bym się uspokoił. -
Powiedział czarnooki siadając koło męża.

- Na pewno ci to wybaczył.- Powiedział Naruto.- Jak się trzymacie? Dei?- Spojrzał na brata i Sasoriego. Naruto oczywiście wszystko wiedział o Madarze. Blondyn nie chciał nic przed bratem ukrywać. Wiedział, że martwi się tym wszystkim.

- Dajemy radę. Tak naprawdę próbuję o tym nie myśleć, ale to trochę trudne. Nagato próbuje się dowiedzieć czemu Madara ma właśnie tutaj zostać.

- Nadal nic nie znalazł?- Spytał brunet.

- Nie- Pokręcił głową Sasori- Ale pomaga mu Yahiko. Miejmy nadzieje, że szybko coś znajdą.

- Oczywiście, że coś znajdą.- Powiedział Naruto.- To jest zbyt podejrzane.

- Na pewno im się uda.- Powiedział Sasuke wstając z kanapy.- Kto ma ochotę na ciasto?

- Ja bardzo chętnie.- Powiedział Sasori.

- I ja kochanie.- Powiedział Naruto.

- Pójdę z tobą.- Rzekł blondyn wstając z kanapy i podając Saoriego brązowookiemu. Maluszek od razu ufnie wtulił się w tatę. Deidara i Sasuke weszli do kuchni wyjmując talerze oraz ciasto. Brunet postawił słodycz na blacie i zaczął ją kroić.

- Boję się.-  Powiedział nagle niebieskooki. Sasuke spojrzał na niego poważnie.- Boje się, że Madara może coś zrobić Sasoriemu lub co najgorsze Saoriemu.

- Dei, proszę nie martw się. Jesteście chronieni. Dodatkowo Madara ma nakaz sądowy.

- I tak nie wierze, że będzie się go strzegł. I tak już podszedł do mnie bliżej niż na 20 metrów. Ja wiem, że on coś kombinuje.

- A może- Zawahał się na chwilę- A może naprawdę wyzdrowiał?
Deidara spojrzał na niego i po chwili spuścił wzrok wzdychając.

- Próbuję w to uwierzyć, ale moja podświadomość mówi mi, że to nie prawda.
Sasuke podszedł do blondyna i przytulił go.

- Nie męcz się tym. Myśl teraz o swojej rodzinie, a nie o moim kuzynie.

- Dobrze.- Wyszeptał.

Po dwóch godzinach Sasori i Deidara pożegnali się z Naruto oraz Sasuke i weszli do swojego mieszkania. Czerwonowłosy poszedł na górę, by przebrać synka, a Deidara wszedł do kuchni zrobić herbatę. Spojrzał przez okno, gdzie przez chmury, słońce próbowało się pokazać. Zwrócił wzrok w innym kierunku i, aż wstrzymał oddech. Przed bramą, która ogradzała bloki stał Madara. Patrzył centralnie w okno, gdzie stał blondyn. Cofnął się i szybko poszedł do drzwi przekręcając je. Szybko wszedł na piętro i pobiegł do pokoju Saoriego. Zamknął za sobą drzwi i mocno przytulił zdezorientowanego chłopaka.
- Dei, kochanie co się stało?- Spytał patrząc na leżącego w łóżeczku synka.
- M…Madara stał przy bramie. P…Patrzył na mnie. Centralnie w nasze okno.- Powiedział cały spanikowany. Czuł ja do jego oczu cisną się łzy on zaraz nie wytrzyma psychicznie.
- Kochanie ciii…. Spokojnie. On tu nie przyjdzie, nie ma jak.- Próbował uspokoić męża, ale sam czuł się bezradny. Widział na swoje oczy jak blondyn łamie się każdego dnia. Widać, że jest tym już bardzo zmęczony.

- Sasori, nie wiem co robić.- Wyszeptał próbując się uspokoić. To już go przerastało.- Nie daje rady.

- Dasz radę. My damy radę. Pamiętaj, że nie jesteś sam.
Tego samego dnia za prośbą Sasoriego odwiedził ich Hidan. Białowłosy przywitał się z przyjacielem i wszedł do salonu, gdzie pod kocem siedział Deidara. Koło niego w leżaczku spał Saori. Niebieskie oczy nie odrywały się od synka. Gdy zobaczył przyjaciela uśmiechnął się lekko.

- Cześć Hidan.

- Hej.- Usiadł naprzeciwko blondyna i spojrzał na niego uważnie. Hidan z zawodu jest psychiatrą oraz psychologiem. Blondyn już wiedział dlaczego przyszedł.- Co się dzieje? Martwisz się całą tą sprawą?

- On tu był. Stał i patrzył w nasze okno.

- Jesteś pewny?

- Oczywiście.
Sasori usiadł koło męża przytulając go do siebie.

- Dei, to co słyszałem od Sasoriego wynika iż cały czas myślisz o tej sprawie. Przez to panikujesz, a to jest niezdrowe. Chciałbym, żebyś ograniczył myślenie o tym. Najlepiej zastąpić to innymi myślami. Nie wiem o wakacjach czy czymkolwiek, ale żebyś nie myślał o Madarze. Przez takie zachowanie możesz popaść w depresje.

- Próbuję, ale to samo się dzieje. Nic nie mogę z tym zrobić.

- Sasori ci pomoże. My wszyscy ci pomożemy. Po prostu nie chcemy byś wpadł w to samo bagno co klika lat temu, dobrze?

- Dobrze, postaram się.
Sasori pocałował go w czubek głowy, a Hidan uśmiechnął się.

-Wierze, że dasz radę. Jesteś silny.

Deidara uśmiechnął się, bo oni w niego wierzą. To stawia go w pozytywnym świetle.


czwartek, 24 grudnia 2015

Wesołych Świąt!

Chciałabym życzyć wam wspaniałych świąt. Dużo zdrowia i szczęścia. By spełniły się wam wszystkie marzenia, i aby rok 2016 był lepszy od 2015
Życzy Akina Ihara😙

sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 29

Sasori siedział na dywanie i patrzył jak jego synek próbuję przewrócić się na plecki. Zaśmiał się, gdy Saori zaskomlał nieszczęśliwy. Czerwonowłosy zabrał go na ręce i pocałował w rumiany policzek.
- Dobrze sobie radzisz kochanie. Nie długo ci się uda.- Wymruczał w jego główkę. Wszedł do salonu i położył go do kojca. Podał mu hipcia, który został od razu przytulony przez Saoriego. Czerwonowłosy pocałował go w czoło i poszedł do kuchni wstawiając wodę na herbatę.
Deidara musiał dzisiaj pojechać do jednej ze swoich galerii. Był tam bardzo potrzebny co Sasori oczywiście rozumiał. Wyłączył gaz i nalał sobie do kubka. Wziął go do ręki i usiadł na kanapie włączając telewizor. Po 15 minutach oglądania filmu usłyszał cichutkie kwilenie. Odstawił prawie pusty kubek i podszedł do chłopca, który kopał w powietrzu nóżkami i rączkami. Z uśmiechem wziął synka na ręce, który od razu się uspokoił.
- Czy mój chłopczyk chciał uwagi?- Spytał wchodząc z nim do kuchni i otwierając lodówkę.- Chyba będzie trzeba zrobić zakupy. Co ty na to?- Spojrzał w te same brązowe tęczówki co jego. W odpowiedzi dostał mały pisk i mała rączka chwyciła jego koszulę. Sasori zaśmiał się i poszedł z chłopcem do pokoju. Położył go na łóżku i wziął z szafy ciepłe ubranka. Zmienił mu pieluszkę i ubrał w niebieskie, ciepłe ubranka. Założył mu skarpetki oraz wziął do ręki czapeczkę oraz kurtkę. Wziął synka na ręce i poszedł z nim do sypialni, by mógł sam się ubrać. Gdy był ubrany zeszli na dół. Saori chichotał rozbawiony patrząc na ojca. Sasori też się uśmiechnął i pocałował go w mały nosek. Ubrał na niego buciki i kurtkę. Poprawił czapeczkę w kształcie króliczka i nałożył mu na głowę. Włożył go do wózka i sam ubrał buty i płaszcz. Wziął mleko oraz kluczę i wyszedł z mieszkania.

Deidara siedział na puchatym fotelu i przyglądał się pracy swoich współpracowników. Był bardzo na nich zły. Jak można zniszczyć obraz? Jak tylko się o tym dowiedział szybko musiał tu przyjechać. Dobrze, że galeria nie jest daleko domu.
Wstał i podszedł do Saia, który poprawiał obraz na ścianie. Gdy zobaczył szefa szybko odwrócił się do niego.
- Sai, mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni raz.
- Oczywiście. Nigdy więcej się to nie powtórzy.- Powiedział szybko. Nie chciał by go zwolnił. Naprawdę potrzebował tej pracy, a to był wypadek.
- Mam taką nadzieję. Muszę wracać do domu. Masz mieć wszystko na oku. Ufam ci.
- Oczywiście.
Blondyn uśmiechnął się i wziął swój płaszcz ubierając go. Pożegnał się ze wszystkimi i wyszedł z budynku. Wyciągnął telefon i wybrał numer Sasoriego.
- Tak?- Usłyszał jego głos.
- Część kochanie, właśnie wracam do domu.
- Dobrze. Jak i Saori jesteśmy na zakupach. Jak chcesz możesz do nas przyjść.
- Chętnie. Zaraz przyjdę.
Rozłączył się i schował telefon do kieszeni. Gdy dochodził so sklepu zobaczył kątem oka osobę, która szła z nim odkąd wyszedł z galerii. Odwrócił się i zobaczył po drugiej stronie osobę, której nie chciał widzieć. Madara patrzył na niego z dziwnym wyrazem twarzy. Ze strachem rozglądał się za jakimiś ludźmi Yahiko, ale nikogo takiego nie znalazł. Szybko dotarł do sklepu i prawie padł na wychodzącego Sasoriego.
- Kochanie, co się stało?- Spytał widząc przestraszonego chłopaka.
- Madara tutaj jest.- Powiedział cicho. Sasori zaczął się rozglądać i zobaczył jak Madara patrzy się na nich, a potem odchodzi. Zmrużył oczy i objął mocno Deidare.
- Chodź, idziemy do domu.- Powiedział i ruszyli do domu.
Gdy dotarli do mieszkania Deidara wziął chichoczącego syna i poszedł z nim do pokoju, by go przebrać. Sasori wziął telefon i zadzwonił do przyjaciela.
- Słucham cię Sasori.- Powiedział Pain.
- Pain, Madara śledził Deidare. Gdy mnie zobaczył od razu odszedł. Czy wy już go nie pilnujecie?
- Mamy go na oku. Niestety, nie mamy już prawa go obserwować, czy chodzić za nim.
- Jak to?- Spytał zdziwiony.
- Kabuto uważa go za pełni zdrowego i Hashirama powiedział, że nie mamy już tego robić.
- I wierzysz jego lekarzowi?
- Nie. Nie ufam mu, dlatego będę mieć was na oku, gdy będziecie gdzieś wychodzić.
- Dzięki Pain. Ja po prostu się martwię.
- Wiem to, ale ja też mam związane ręce. Zbyt długo tego nie będę mógł robić.
- Rozumiem to, ale i tak dziękuje.
- Nie ma sprawy. Muszę kończyć.
- Tak jasne. Do zobaczenia.
- Na razie.
Wyłączył telefon i poszedł na górę, gdzie Deidara właśnie usypiał Saoriego. Podszedł do niego i objął go od tyłu.
- Rozmawiałem z Painem.- Szepnął by nie przebudzić synka
- Tak? I co powiedział?
- Mówił, że nie mogą już go obserwować.
Deidara spuścił głowę i spojrzał na swoje śpiące dziecko. Maluch spał spokojnie w jego ramionach. Uśmiechnął się i pocałował go w główkę.
- On ma nadal nakaz sądowy.
Sasori pocałował go w policzek i mocno przytulił. Blondyn podszedł do łóżeczka i położył do niego synka. Przykrył go kocykiem i włożył do jego buźki smoczek. Odwrócił się do Sasoriego i mocno go przytulił. Czerwonowłosy od razu odwzajemnił uścisk.
- Czemu on to robi?- Spytał niebieskooki.- Czemu on tutaj jest? Czemu nie da mi spokoju? Jeżeli naprawdę jest zdrowy to powinien wyjechać stąd wiedząc co mogę teraz przechodzić. Sasori, gdy go widzę ogarnia mnie strach.
Sasori mocno go przytulił gładząc jego plecy.
- Nie musisz się bać kochanie. Jestem przy tobie i nie pozwolę by tobie, albo Saoriemu się coś stało.
- Ale ja bardzo się boje o was. Wiem, że go ochronisz, ale co z tobą? On może coś tobie zrobić.
- Nic mi nie zrobi, uspokój się. Sam mówiłeś, że ma nakaz sądowy.
- I ty wierzysz, że będzie się go strzegł?
- Jak nie będzie tego robić, zostanie zamknięty w więzieniu za nękanie. Nie myśl o tym dobrze?
- Jak mam o tym nie myśleć, jak wież, że on tutaj jest?
- Przynajmniej spróbuj. Zrób to dla mnie. Nie lubię gdy jesteś zdenerwowany.
Deidara wziął głęboki wdech i pokiwał głową. Zrobi to dla niego. Przynajmniej spróbuje

Coś mi się nie podoba. Chyba mi ten rozdział nie wyszedł. To, że jestem chora nie usprawiedliwia
tego.

sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 28

Sasori wraz ze swoim synkiem wracali z zakupów. Dni robiły się cieplejsze, a śnieg zaczynał topnieć. Było widać jak wielkimi krokami przychodzi wiosna. Saori w wózku smacznie spał, a czerwonowłosy schował pod wózek reklamówki z zakupami. Deidara zaczął pracować w domu. Rysował lub malował obrazy dla klientów nie zaniedbując rodziny. Po prostu chciał zacząć choć trochę porysować.
Sasori stanął na światłach, gdy zmieniły się na czerwone. Poprawił kocyk by bardziej synka okryć i to samo zrobił ze smoczkiem. Jak tylko światło zmieniło się na zielone przeszedł przez pasy i wszedł do parku.
- Sasori-san.- Usłyszał kobiecy głos. Przymknął oczy i wypuścił powietrze, by choć trochę się uspokoić. Ten park chyba jest przeklęty.
Blondynka podeszła do niego z uśmiechem na twarzy. Makijaż miała tak ostry, że aż palił w oczy.
- Witaj Makiko. Wybacz, ale nie mam czasu na pogawędki, zrywa się wiatr, a nie chce by Saori się rozchorował.
- To zrozumiałe, przecież jest bardzo mały i szybko takie dzieci mogą zachorować.- Powiedziała i pochyliła się by zobaczyć śpiące dziecko. Zmarszczyła brwi i wyprostowała się spoglądając na byłego nauczyciela.- Nie chcę nic mówić, ale jest pan pewny, że to pana syn? Nie jest do pana w ogóle podobny.
Sasori otworzył szeroko oczy. Jak ona śmiała oskarżać Deidare o zdradę, chociaż tego do słownie nie powiedziała. Saori wygląda tak samo jak on, gdy był mały, Nie mógł uwierzyć, że coś takiego powiedziała.
- Tak, jestem pewny.- Warknął zły.- A teraz muszę iść.
Szybko wyszedł z parku nie oglądając się za siebie. Wiedział tylko, że muszą zmienić park do spacerów. W tym za często spotykają niewłaściwych ludzi.
Wszedł do domu ściągając buty oraz płaszcz i wziąwszy Saoriego na ręce wszedł do salonu, gdzie siedział Deidara kończąc malować obraz.
- Cześć kochanie.- Deidara odwrócił się i z uśmiechem podszedł do nich dając obydwum po całusie.
- Witajcie. Jak było na spacerze z tatą?- Spytał zabierając obudzonego synka na ręce, zdejmując czapeczkę i kurtkę
- Był bardzo grzeczny.- Powiedział Sasori zabierając zakupy do kuchni. Za nim poszedł blondyn stawiając mleko na ogniu.
- Cieszę się. Spał?
- Tak, przez cały czas.- Blondyn pokiwał głową i wziął butelkę do ręki. Usiadł na krześle i zaczął karmić głodnego chłopca.- Spotkałem Makiko.- Powiedział bez wahania. Nie chciał mieć tajemnic przed ukochanym. Widział jak niebieskooki marszczy brwi i spojrzał na niego z zagryzioną wargą.
- Jak? Gdzie? Czego chciał ten babsztyl?- Syknął zdenerwowany. Nie chciał jej widzieć przy swojej rodzinie.
- Spotkałem ją w parku, gdy wracaliśmy do domu. Nie rozmawiałem z nią długo, bo nie miałem takiego zamiaru. Powiedziała mi, bym zastanowił się czy Saori jest moim synem.
- Słucham?!- Spytał oburzony.- Jak śmiała coś takiego powiedzieć, przecież to widać, że Saori jest twój. Danna chyba jej nie wierzysz?
- Oczywiście, że nie. Ja sam widzę, że jest bardzo podobny do mnie. Sam się zdenerwowałem jak to powiedziała.- Powiedział szybko i podszedł do niego przytulając go od tyłu, uważając na jedzące dziecko.
- Wiem. Danna, po prostu to straszne, że o coś takiego mnie oskarżyła.- Powiedział cicho.
- Nie martw się tym. Ona najwidoczniej była zazdrosna.
Deidara uśmiechnął się lekko i pocałował go w policzek. Zabrał od chłopca pustą butelkę i wstał z nim, by mogło mu się odbić. Gdy tylko to zrobił zabrał go na górę i zmienił mu ubranko. Nałożył na niego zielone ubranko i czapeczkę w kształcie żaby. Trzymał go blisko siebie i chodził po pokoju, by czerwonowłosy szybciej zasnął. Zorientował się, że gdy usypia go w ramionach szybko śpi. Sasori mówi, że gdy czuje jego zapach czyje się bezpiecznie.
Jak maluch zasnął położył go do łóżeczka zostawiając włączoną nianie i uchylone drzwi. Zszedł na dół, do pracownie, gdzie siedział czerwonowłosy. Gdy go zobaczył pociągnął go do siebie i mocno obejmując.
- Kocham cię i nie myśl już o tym.
Blondyn zamknął oczy i również go objął.
- Też cię kocham.
I ma zamiar o tym nie myśleć.


Deidara siedział na puchatym dywanie czujnie obserwując synka. Koło niego siedziała Konan nie odrywając wzroku od chłopca. Natomiast Saori leżał na swoim brzuszku i próbował podnieść swoją główkę, by zobaczyć Deidare i Konan.
Wszyscy z Akatsuki siedzieli w domu trójki rodzeństwa, ponieważ ta trójka tego dnia obchodziła urodziny. Oczywiście, gdy tylko wszyscy złożyli mi życzenia, Konan przestała intersować się interesować innymi. Jej uwagę przykuwał mały chłopiec na dywanie.
Usłyszeli ciche kwilenie, które zaczął wydawać Saori. Maluch najwidoczniej zdenerwował się, że nie może zobaczyć nic oprócz pomarańczowego dywanu. Deidara wziął go na ręce i pocałował go w rumiany policzek.
- Czy moje dziecko zdenerwowało się?- Spytał przeczesując ręką czerwone kosmyki na jego główce. Konan uśmiechneła się na ten widok i wyciągnęła do niego otwarte ręce.
- Będę mogła go nakarmić?- Powiedziała proszącym głosem.
- Ale...
- Proszę.
- Dobrze.- Zgodził się z uśmiechem. Konan zapiszczała i zabrała Saoriego z rąk Deidary. Wstał z dywanu i poszedł do salonu, gdzie prawie wszyscy goście byli. Usiadł koło Sasoriego, który mocno go do siebie przytulił.
- Gdzie jest mój syn?- Spytał w włosy blondyna.
- Z Konan w kuchni. Powinni nie długo przyjść.
Gdy to powiedział Konan wraz z Saorim w rękach weszła do salonu. Podała chłopca czerwonowłosemu, który pocałował czerwone włoski synka i mocno go przytulił. Saori zaczął sennie mrugać i po chwili zapadł w spokojny sen.
Do salony wszedł Yahiko i usiadł na fotelu. odchrząknął i cała uwaga zgromadzonych spoczęła na nim.
- Wiem, że wszyscy jesteście w wspaniałych nastrojach i przepraszam, że mam wam je zepsuć.- Powiedział poważnym tonem.
- Pain, coś się stało?- Spytał Hidan spoglądając na niego.
- Tak.- Westchnął. Chodzi o Madare.
Deidara, aż się spiął na kanapie. Sasori od razu mocno go objął całując w głowę.
- Co się dzieje?- Spytał Sasori.
- Mówiłem, że Madara miał być tutaj tylko kilka miesięcy i pewnie wiecie, że te miesiące się przedłużają. Chodzi o to, że psychiatra Madary zasugerował, że ma tutaj zostać. Uważa, że inne miasto może go przerosnąć.
- Co za głupota!- Wykrzyknął Hidan.- Jeżeli uważa, że jest zdrowy powinien wyjechać. A więc dla niego Madara nadal jest chory. Więc dlaczego jest na zewnątrz?!
- Doktor Kabuto jest pewny, że Madara jest zdrowy. Zrobił badania, które to potwierdzają.
- Jeżeli był by zdrowy, mógłby bez problemu wyjechać. Ten Kabuto coś ukrywa. Bez przyczyny by go tu nie trzymał. Dobrze wiem jak zachować się przy takich ludziach, jak reagują przy skończonej terapii. Madara tak się nie zachowuje. Zdrowi ludzie by jak najszybciej wyprowadzili się z miasta. Madara tego nie robi. Ich lekarze sami im to każą zrobić. Lekarz Madary zabrania. Nie pasuje mi to.- Powiedział Hidan.
- A może te badania są sfałszowane?- Powiedział Nagato.- Sprawdziliście to?
- Sprawdzał to sędzia.- Oznajmił Yahiko.
- A kto był wtedy sędzią?- Spytał.
- Hashirama Senju. Jest bardzo dobry w swoim zawodzie. Nie wierze by mógł coś sfałszować.
- Masz racje. Dowiem się jutro, kto pracował wtedy z Hashiramą.- Oznajmił fioletowooki.
- Czyli to znaczy, że on tutaj będzie?- Wreszcie odezwał się blondyn.
- Prawdopodobnie tak. Ale nadal ma nakaz sądowy, by nie zbliżać się do nas. Nie musisz się niczym martwić. Mam na niego oko.- Powiedział pomarańczowowłosy.
Deidara jedynie pokiwał głową wierząc, że wszystko będzie dobrze.

 

niedziela, 6 grudnia 2015

Zostań z nami |One shot|

Wszystko było idealne. Miał kochających rodziców, którzy go wspierali, brata, który potrafił zawsze go rozweselić oraz przyjaciół, którzy zrobiliby dla niego wszystko. Po czterech latach nadal tak jest, ale jedno się zmieniło. Nie miał przy sobie osoby, która była dla niego najważniejsza. Nawet jeżeli zraniła go bardzo mocno, nadal za nim tęskni. Zbyt ważne miejsce zajmuje w jego sercu. Lecz nie widział go przez cztery lata. Zero sms, zero telefonów. Niczego. I bardzo chciałby go nienawidzić, ale nie potrafi. Nie potrafi, gdy łączy ich coś bardzo ważnego.

Blondowłosy chłopak stał w kuchni robiąc obiad. Mieszał w garnku, a jego niebieskie tęczówki skanowały tekst na ekranie laptopa. Kliknął przycisk "wyślij" i zamknął laptopa. Wyłączył ogień i wyjął patelnie kładąc na kuchence. Wylał trochę oleju i nałożył kawałki kurczaka.
- Tatusiu.- Usłyszał dziecięcy głosik. Odwrócił się i uśmiechnął się na widok swojego 3 letniego synka.
- Cześć kochanie.- Podszedł do synka sadzając go na krześle. Poczuchrał jego czerwone włosy i pocałował w policzek.- Głodny?
- Trochę.- Powiedział. Jego niebieskie oczka skanowały całą kuchnie i zatrzymały się na blondynie.
- Za 15 minut będzie obiad.- Powiedział i wrócił do kurczaka.
Ten mały szkrab tak bardzo przypominał mu o Sasorim. 4 lata temu, na koniec liceum wyznał mu swoją miłość. On oczywiście odwzajemnił uczucie i zabrał go do siebie. Zawsze będzie pamiętać tą noc. Wtedy spełniło się jego marzenie. Myślał, że wreszcie wszytko się ułoży. Niestety po zakończeniu roku szkolnego, Sasori wyjechał. Nikt nie wiedział gdzie i po co. Nie odbierał od nikogo telefonu, nie odpisywał na wiadomości. Odciął się od wszystkich. Sam blondyn był zrospaczony. Nie rozumiał zachowania przyjaciela. Myślał, że on też go kocha, a on tak po prostu wyjechał. I gdy zaczynał się z tym oswajać, nieoczekiwana wiadomość wszystko zniszczyła. Ciąża. Oczywiście wiedział, że jest to teraz normalne, ale i tak  był bardzo zszokowany. Na początku nie wiedział co ma robić, ale z pomocą rodziny i przyjaciół wszystko było łatwiejsze. I po 9 miesiącach, 7 marca na świat zawitał najpiękniejszy chłopczyk na ziemi. Gdy miał go na rękach podjął decyzje. Jeżeli Sasori nie chciał integrować w jego życiu, na pewno nie będzie chciał też integrować w życiu Arato. Dlatego zabronił ignorować chłopaka, że jest ojcem.
- Tatusiu.- Z rozmyślenia wyrwał go głos syna.- Czy wujek Naruto przyjdzie dziś do nas?
Blondyn uśmiechnął się i nałożył na talerz kasze.
- Jeżeli chcesz, na pewno do ciebie przyjdzie.
- Zadzwonimy do niego?- Poprosił.
Deidara podstawił przed chłopcem talerz i pocałował go w czubek głowy.
- Zadzwonimy.

Białowłosy mężczyzna wszedł do ciemnego pokoju. Po cichu przeskradał się do łóżka, w którym spokojnie spał czerwonowłosy chłopak. Na jego twarzy zagościł szyderczy uśmiech i pochylił się nad chłopakiem.
- Nawet się nie wasz Hidan.- Usłyszał stłumiony głos. Westchnął zrezygnowany i odsłonił rolety.
- Chciałem cię tylko obudzić. Musisz wstać, jeżeli nie chcesz się spóźnić do królowej Tsunade.- Powiedział zdejmując z czerwonowłosego kołdrę. Ten jęknął na skutek zimna i odwrócił się do niego plecami.
- Zaraz wstanę. Ile mam czasu?
- Dwie godziny.- Powiedział i usiadł na końcu łóżka spoglądając na przyjaciela.- A gdy spotkanie się skończy, może odwiedzisz starych przyjaciół.- Zaproponował.
- Dobrze wiesz, że mnie obserwują.- Oznajmił Sasori siadając. Hidan zmrużył oczy i westchnął. Naprawdę chciałby, aby Sasori spotkał się z Deidarą. By dowiedział się, że jest ojcem.
- Zajmę się tym. Ty tylko idź do niego po spotkaniu. Widzę, że za nim tęsknisz.
Sasori patrzył przez chwilę na niego nim pokiwał głową. Miał rację,
- To prawda, tęsknie za nim, ale wiem, że nie wybaczy mi to co zrobiłem. Wyjechałem nikomu nic nie mówiąc.- Powiedział smutnym głosem.
- To nie twoja wina tylko króla.- Powiedział Hidan.- Zakazał ci mówić. Dlatego, gdy skończysz rozmowę z królową, idź do Deidary. Spróbuj z nim porozmawiać.
Sasori pokiwał głową i wstał z łóżka.
- Dzięki Hidan, wiesz jak mnie pocieszyć- Posłał mu uśmiech i zniknął za drzwiami łazienki.

Po dwugodzinnej rozmowie z królową Tsunade, Sasori podążył w stronę mieszkania blondyna. Dzięki Hidanowi dowiedział się gdzie mieszka, co było wielkim ułatwieniem.
Nie wiedział jak zareaguje blondyn na jego widok. Zamknie mi drzwi przed nosem? Rzuci się w ramiona? A może ma kogoś i wiedzie cudowne życie? Nie, nawet nie może o tym myśleć. Nie wyobraża sobie Deidary z kim innym. Po prostu nie.
Gdy dotarł do uroczego domku, poczuł jak pocą mu się ręce. Nawet nie zauważył jak bardzo jest zdenerwowany. Zapukał w drzwi patrząc po bokach, jakby szukając jakiejś drogi ucieczki. Ale gdy usłyszał jak zamek w drzwiach jest przekręcany wziął głęboki wdech i modlił się, by Deidara go za chwilę nie pobił. Jak drzwi zostały otwarte spotkał zaskoczone niebieskie tęczówki. Patrzyli na siebie przez kilka minut nim czerwonowłosy odchrząknął.
- Cześć.- Powiedział cicho, bojąc się jak zareaguje blondyn.
- Sasori?- Spytał nadal zszokowany. Nie mógł uwierzyć, że w drzwiach stoi jego ukochany oraz ojciec jego dziecka. Przełknął ślinę czując jak zaschło mu w gardle.
- Tak.- Uśmiechnął się zabierając włosy z oczu.- Mogę wejść?- Spytał niepewnie.
Deidara nadal w niego wpatrzony zrobił mu miejsce, by wszedł do środka. Próbował trzymać swoje emocje na wodzy, ale coraz trudniej mu to wychodziło. Zamknął drzwi i poszedł do salonu wiedząc, że Sasori pójdzie za nim. Usiadł na kanapie, a brązowooki naprzeciwko niego. Zapadła niezręczna cisza, w której patrzyli sobie w oczy. Deidara czuł jak kłują go łzy, ale za wszelką cenę próbował je zatrzymać. Sasori wziął głęboki wdech i spróbował pierwszy się odezwać.
- Dei, pewnie jesteś zdziwiony widzieć mnie tutaj po 4 latach. Chciałbym ci to wszystko wytłumaczyć, jeżeli mi pozwolisz.- Powiedział nie odrywając swoich brązowych tęczówek od blondyna. On jedynie pokiwał głową nie mogąc wypowiedzieć, żadnego słowa.- Opowiem od początku. Jak dobrze wiesz moi rodzice zginęli, gdy byłem mały. Mój tata ma młodszego brata, który jest królem Suny i jakimś sposobem dowiedział się o mnie. Rozkazał zabrać mnie do Suny, gdy skończę szkołę. I tak się stało. Na początku nie wiedziałem co się dzieję, ale później wszystko mi wyjaśniono. Dowiedziałem się, że pochodzę z królewskiej rodziny. Mój wuj wymyślił sobie bym przejął tron jak on umrze. Oczywiście ma trójkę dzieci, ale chce mnie. Przepraszam, że nie poinformowałem cię, ale wuj zabronił mi się kontaktować z innymi. Nic nie mogłem zrobić
Zapadła długa cisza. Sasori patrzył na blondyna wyczekująco, a sam Deidara miał mętlik  głowie. Rodzina królewska? Wydawało się to nierealne.
- Czemu nie próbowałeś się kontaktować?- Spytał wreszcie.
- Próbowałem, ale zabrano mi komórkę, a nie pamiętam numerów. Wuj nie chciał bym z kimś rozmawiał, ponieważ uważał, że jak ktoś się dowie kim jestem będzie chciał to wykorzystać.
- Też tak myślałeś?
- Oczywiście, że nie!- Zaprzeczył szybko.- Nie chciałem, być księciem. Chciałem wrócić do momentu gdy o niczym nie wiedziałem. Tęsknie za tym. Zawsze myślałem o tobie i jak to mnie nienawidzisz.
Deidarze, aż poleciały łzy. Czuł do niego niechęć, że go zostawił samego, ale nie wiedział przez co musiał przejść. Musiało mu być ciężko. Wziął drżący wdech i spojrzał na niego.
- Gdy się dowiedziałem, że wyjechałeś nie mogłem w to uwierzyć. Myślałem, że to jakiś głupi żart. Ale niestety była to prawda. Próbowałem się z tobą skontaktować, ale nie odbierałeś. Pisałem sms i maile, nie odpisywałeś. Myślałem, że nie chcesz mieć ze mną kontaktu, czułem do ciebie złość nie wiedząc co przechodzisz. Przepraszam.- Rozpłakał się na dobre. Sasori wstał powoli ze swojego miejsca i ukucnął koło blondyna.
- Dei, kochanie. Jedyny, który powinienem przeprosić to ja.
- Nie.- Podniósł głowę patrząc na czerwonowłosego.- Nie mogłeś nic zrobić. Nie powinieneś się obwiniać.- Powiedział i przytulił zszokowanego chłopaka.
Mógł mu wybaczyć i nawet musiał. To nie była jego wina lecz jego wuja. To on nie pozwalał mu na kontakty z przyjaciółmi. I to właśnie jego nienawidzi.
Puścił go i posłał mu szczery uśmiech.
- Nawet jak wyjechałeś, nadal cię kochałem i kocham.
Sasori uśmiechnął się i po chwili wahania pocałował go w policzek.
- Dziękuje.
Deidara powoli wstał ze swojego miejsca i spojrzał w stronę drzwi. Powinien mu powiedzieć. Odwrócił się w stronę chłopaka, który patrzył na niego zdezorientowany.
- Chciałbym, abyś kogoś poznał. Jest to dla mnie bardzo ważne.
Sasori pokiwał głową i usiadł na kanapie. Blondyn wszedł po schodach na pierwsze piętro i otworzył drzwi od sypialni Arato. Zobaczył jak obudzony chłopczyk pociera piąstką zaspane oczy. Uśmiechnął się czule i podszedł do chłopca.
- Cześć kochanie.- Pocałował go w główkę.- Chciałbym ci kogoś przedstawić.
Arato spojrzał na niego zaciekawiony i wyciągnął do niego rączki. Deidara bez wahania wziął malucha na ręce.
- Kogo tatusiu?- Spytał kładąc głowę na jego ramieniu.
- Kogoś dla mnie bardzo ważnego. Mam nadzieję, że go polubisz.- Odpowiedział i zszedł z nim na dół.
Sasori podniósł głowę gdy usłyszał jak blondyn wchodzi i spojrzał na niego w szoku. Na jego rękach był trzymany trzy letni chłopiec. Jego czerwone włosy były roztrzepane na wszystkie strony, a niebieskie ozy patrzyły na niego z zaciekawieniem. Miał mętlik w głowę. Czy Deidara chce mu powiedzieć...
Blondyn usiadł naprzeciwko zszokowanego chłopaka i przeczesał palcami czerwone włosy chłopca.
- Gdy wyjechałeś, próbowałem o tobie zapomnieć, ale po kilku miesiącach zacząłem źle się czuć, wiec poszedłem do lekarza. Tam okazało się, że jestem w ciąży.- Spojrzał w brązowe tęczówki.- Nie chciałem byś się dowiedział, bo uważałem, że jak ty nie chcesz się ze mną kontaktować, to z dzieckiem również.
Sasori poczuł jak jego szczypią. Wyjechał nie wiedząc, że niedługo będzie ojcem. Spojrzał na chłopca, który z błyszczącymi oczami patrzył na niego. Arato wstał z kolan blondyna i podszedł do czerwonowłosego. Wyciągnął do niego rączkę i dotknął nią włosów Sasoriego.
- Też masz czerwone włosy.- Powiedział szczęśliwym głosem. Sasori uśmiechnął się i pozwolił by Arato usiadł koło niego.
- Deidara...- Zaczął, ale przerwał mu niebieskooki.
- Sasori, chciałbym być uczestniczył w jego życiu. Chce by miał obojgu rodziców.
- Oczywiście.- Odpowiedział od razu.- Chce być jego ojcem i należeć w jego życiu.- Uśmiechnął się i spojrzał na chłopca.- Mogę cię przytulić?- Spytał. Arato ochoczo pokiwał głową przytulając się do brązowookiego.

Po kilku miesiącach Sasori i Deidara byli szczęśliwą parą ze wspaniałym synkiem. Arato szybko przyzwyczaił się do Sasoriego. Od samego początku bardzo go polubił. Rodzina Deidary oraz przyjaciele bardzo się cieszyli ze szczęścia blondyna. Na początku nie byli dobrze nastawieni, ale gdy dowiedzieli się prawdy wszytko było dobrze. Nie można powiedzieć tego samego u rodziny Sasoriego. Król Suny był wściekły, że czerwonowłosy skontaktował się z przyjaciółmi. Chciał go siłą wziąć do Suny, ale przeszkodziła mu w tym królowa Tsunade. Po wielu konfrontacjach król poddał się i wrócił do Suny.
Dzisiejszego dnia Sasori i Deidara przyjechali do Suny, Arato został u Naruto w Konoha. Tego dnia była wielka żałoba dla kraju. Para przybyła na pogrzeb króla. Oczywiście  na początku Sasori nie miał zamiaru nigdzie jechać, ale na koniec zgodził się za prośbą Temari.
Stali trochę z tyłu, gdy zakopywano trumnę. Nie było im przykro. To co zrobił nic nie usprawiedliwi. Jak wszystko się skończyło podeszła do nich Temari najstarsza córka króla.
- Dziękuje, że jednak przyjechałeś.
- Chciałaś bym był to jestem.
- Tak. Chciałam byś przyjechał ponieważ jest problem.
- Jaki?- Spytał.
- Tata w testamencie napisał, że jego następce masz wybrać właśnie ty.

Rok później całą rodziną byli na wigilii w Sunie. Arato biegał w kółko by być w centrum uwagi. Deidara i Sasori 2 miesiące po ślubie siedzieli naprzeciwko jego kuzynostwa, Temari, Kankuro i nowego króla Gaary.
Naruto wstał ze swojego miejsca i przeczyścił gardło. Wszyscy spojrzeli na niego, a Sasuke złapał Arato sadzając go na kolanach.
- Chciałbym, życzyć wam wszystkim dobrego nowego roku. By każdemu z was szło po myśli.- Spojrzał na brata i uśmiechnął się.- I by moja bratanica urodziła się zdrowa i silna.
Deidara uśmiechnął się i położył dłoń na brzuchu gdzie poczuł łagodne kopnięcie.
Nigdy nie sądził, że jego życie, aż tak się zmieni. Ale dziękuje Hidanowi, że pomógł Sasoriemu. Teraz ma cudowną rodzinę i na nic by ich nie zmienił.

sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 27

Przepraszam na błędy, jeżeli się jakieś pojawią. One shot pojawi się prawdopodobnie jutro.

Deidara stał oparty o futrynę drzwi i patrzył z rozczuleniem na obrazek przed nim. Sasori leżał  na plecach w łóżku. Na jego klatce piersiowej spał skulony Saori. Jedna ręka Sasoriego była pod jego głową, a druga obejmowała opiekuńczo chłopca. Deidara wyciągnął telefon z kieszeni i zrobił zdjęcie, od razu robiąc je jako tapetę. Poszedł do łózka i usiadł koło czerwonowłosego. Okrył dokładnie Saoriego czarnym kocykiem, który maił na sobie i pocałował jego czerwone włosy. Nagle poczuł na swojej dłoni, cieplejszą i większą dłoń Spojrzał na męża i uśmiechnął się
- Jak drzemka?- Spytał całując nos brązowookiego.
- Dobrze.- Spojrzał na swojego synka i uśmiechnął się.- Która godzina?
- Po 16. Za chwilę wszyscy się do nas zejdą, dlatego chciałem cię obudzić. Saori pewnie też się obudzi na jedzenie i zmianę pieluszki.
Jak na zawołanie można było usłyszeć skomlenie chłopczyka. Jego brązowe oczka mrugały, a z ust wyleciał niebieski smoczek. Złapał w swoje małe rączki kocyk i zaskomlał głośniej. Deidara wziął malucha na ręce i przytulił do swojej piersi.
- Ja go nakarmię.- Powiedział blondyn, gdy wstawał z łóżka. Zszedł na dół prosto do kuchni. Wziął do ręki gotową butelkę z mlekiem i dał Saoriemu. On od razu złapał butelkę swoimi małymi rączkami patrząc prosto na Deidare. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi oznajmiając o gościach.
- Otworzę!- Krzyknął Sasori schodząc po schodach. Otworzył drzwi i zobaczył uśmiechniętą Konan oraz Nagato i Yahiko.
- Część.- Przywitał się czerwonowłosy wpuszczając przyjaciół do środka.
- Gdzie jest mój mały chłopiec?- Spytała podekscytowana dziewczyna.
- W kuchni z Deidarą.
Konan pisnęła szczęśliwa i pobiegła do kuchni. Deidara spojrzał na dziewczynę z uśmiechem.
- Cześć Konan.- Przywitał się.
- Cześć.- Przytuliła blondyna i spojrzała na chłopca w jego ramionach.- No cześć kochanie.- Zagruchała gilgocząc go po nóżce. Chłopczyk pisnął i kopnął nóżką. Konan zaśmiała się i pocałowała jego główkę. Deidara odłożył pustą butelkę na blat i wziął do ręki ścierkę.- Mogę go odbić? Mogę? Mogę?
- Dobrze.
Podał Saoriego Konan, która położyła ścierkę na ramieniu i zaczęła klepać plecki chłopca. W tym samym czasie do kuchni weszli Yahiko, Nagato oraz Sasori.
- Yahiko, Nagato witajcie.- Przywitał się Deidara.- Chcecie coś do picia?
- Kawę poproszę.- Powiedział Nagato.
- A ja herbatę.- Odezwał się Yahiko.
- A ty Sasori?
- Nie chcę nic, dziękuje. Będziemy w salonie.
- Dobrze.
Podszedł do kuchenki i włączył wodę. Usłyszał dzwonek do drzwi i po chwili głos Itachiego i Kisame. Spojrzał na Konan. która wycierała usta chłopca. Położyła ścierkę na stole i ułożyła go wygodnie w ramionach.
- Zmienię mu pieluszkę i położę na drzemkę.- Oznajmiła.
- Konan, ja to zrobię. Jesteś gościem.
- Absolutnie nie. Dziś ja mam przy nim dyżur. Ty idź do salonu. Zajmę się nim.
- Na pewno?
- Zdania nie zmienię. Idź, idź.
Deidara jedynie pokiwał głową i poszedł do salonu, by przywitać się z pozostałymi gośćmi. Usiadł koło Sasoriego, który od razu go objął.
- Jak tam u was? Wysypiacie się?- Spytał Itachi.
- Wszystko dobrze. Wiadomo budzi nas w nocy, ale mamy dyżury. Raz ja, raz Sasori.- Powiedział Deidara. Spojrzał na Konan, która wróciła z Saorim do salonu. Położyła go do kołyski, koło Sasoriego i usiadła na dywanie.
- Jest przesłodki.- Powiedziała dziewczyna
- Dla ciebie wszystkie dzieci są słodkie.- Oznajmił Hidan. Konan jedynie wytknęła na niego język i okryła chłopca szczelnie kocykiem.
- Możesz od niego odejść Konan, nie ucieknie.- Odezwał się Nagato śmiejąc się
- Nie mam takiego zamiaru. Nie zbyt często mogę go widzieć, więc nadrabiam.
Deidara zaśmiał się i usiadł wygodnie w ramionach czerwonowłosego. Takich przyjaciół to ze świecą szukać.

Sasori siedział na fotelu, a na jego kolanach leżał Saori. Jego oczka świeciły szczęśliwie, a na twarzy miał szeroki uśmiech. Czerwonowłosy trzymał w jednej ręce grzechotkę, a w drugiej małego hipcia.
Zagrzechotał zabawką, a Saori zapiszczał szczęśliwie wyciągając małe rączki w stronę zabawki. Sasori pocałował główkę synka i podał mu hipcia. Chłopczyk złapał go i zaczął ślinić rączkę hipcia. Czerwonowłosy wziął Saoriego na ręce i zaprowadził do salonu, gdzie na kanapie leżał Deidara. Gdy ich zobaczył usiadł i wyciągnął ręce w stronę synka. Saori spojrzał na niego swoimi brązowymi tęczówkami i zapiszczał szczęśliwie. Blondyn uśmiechnął się i pocałował czerwoną główkę synka.
Sasori usiadł koło niego i objął go przyciągając do siebie.
- Pójdę z nim dzisiaj na spacer.- Powiedział Deidara patrząc jak Saoriemu zaczynają kleić się oczka.
- Jesteś pewny?- Spytał się Sasori.
- Tak. Chcę byś dziś odpoczął. Nakarmię go oraz przewinę i pójdziemy na spacer, prawda kochanie?- Zagruchał do synka, który machnął przed nim rączką.
- Dobrze, ale bądź ostrożny. Jeżeli by się coś działo dzwoń do mnie.
- Oczywiście Danna. Nie musisz się martwić.
Pocałował go w usta i wstał z chłopcem. Poszedł do pokoiku po drodze zabierając butelkę z mlekiem. Dał Saoriemu butelkę, który od razu zaczął pić. Po kilku minutach butelka była pusta, a maluszek miał ubraną czystą pieluszkę i ciepłe ubranka. On sam ubrał na siebie ciepłe ciuchy i zszedł na dół. Włożył synka do wózka okrywając go grubym czerwonym kocem. Wsadził do buzi smoczek i podał hipcia, który został przytulony przez małe rączki.
Deidara ubrał na siebie płaszcz i owinął się szalikiem. Sasori podszedł do męża i objął go mocno.
- Nie bądź za długo, nie chcę bycie byli chorzy.
- Dobrze, Danna. Będziemy w domu za godzinkę, a ty się połóż.
Pocałował go w suta i prowadząc wózek wyszedł z mieszkania.
Tego dnia było dość ciepło, jak na luty. Słonko świeciło ogrzewając ziemię, a dzieci bawiły się w śniegu. Blondyn poprawił kocyk na śpiącym dziecku i wszedł powoli do parku. Tutaj było cicho i dużo ludzi na spacerach. To było miejsce dla niego.
- Deidara?- Usłyszał bardzo znany mu głos. Przez jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Spojrzał na swoje śpiące dziecko i powoli się odwrócił.
- Madara.- Wyszeptał ze strachem. Czarnowłosy patrzył to na Deidare, to na wózek za nim. Wreszcie spojrzał w niebieskie tęczówki, które patrzyły na niego ze strachem.
- Zmieniłeś się.- Przyznał brunet.
- A ty w ogóle.- Prychnął blondyn. Chciał jak najszybciej wrócić do domu. Nie che z nim rozmawiać. Nawet nie chciał go widzieć.
- Dei...
- Wybacz, ale muszę wracać do domu.- Powiedział szybko niebieskooki. Odwrócił się i chciał iść, gdy usłyszał jego głos.
- Masz dziecko.- Powiedział. Deidara zmarszczył brwi i odwrócił do niego głowę.
- Tak, mami co ci do tego?- Próbował nie wybuchnąć.- Muszę iść.- Powiedział i szybkim krokiem poszedł do wyjścia z parku. Nie dowrócił się. Nie ma takiego zamiaru. Nie zauważył jak Madara zaciska pięści i zdenerwowany chciał za nim iść, ale gdy zobaczył znaną mu pomarańczową czuprynę i złowrogie fioletowe oczy, zrezygnował.
Deidara był już przy bramie parku, gdy usłyszał skomlenie z wózka. Spojrzał na załzawione brązowe tęczówki. Wypuścił z ust smoczek i wyciągnął do niego ręce. Blondyn zatrzymał się przy ławce i wziął Saoriego na ręce przytulając go mocno do siebie. Poczuł w swoich oczach łzy. Właśnie do niego dotarło, że spotkał Madarę. Nie chciał go nigdy widzieć, ale stało się. Spotkał go. Tak strasznie się bał.
Poczuł na swoim ramieniu dotyk. Podskoczył przestraszony bardziej przytulając syna.
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć.- Szepnął Yahiko. Oczywiście widział wszystko, bo to on dzisiaj maił obserwować Madarę. Gdy tylko zobaczył z kim rozmawia szybko chciał interweniować. N szczęście nic nie musiał robić, ale widział jak bardzo Deidara to przeżywa.
- Yahiko.- Szepnął.
- Chodź, odprowadzę was do domu.
Blondyn pokiwał głową i trzymając Saoriego poszedł za Yahiko, który zabrał ze sobą wózek. Po 10 minutach dotarli do mieszkania. Sasori oczywiście już wiedział. Gdy tylko weszli do domu, podszedł do męża i syna mocna ich przytulając.
- Nic wam nie jest?- Spytał patrząc na nich.
Blondyn uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Wszystko z nami w porządku.- Powiedział ze łzami w oczach. Sasori mocno go przytulił gładząc po głowię.
- Wszystko będzie dobrze. Już go nie spotkasz, nie spotkasz.- Szeptał mu do ucha. Nie pozwoli by Madara znowu z nim rozmawiał. Nie pozwoli.

sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 26

Oto kilka wiadomości:
1. W opowiadaniu Deidara będzie "mamą", a Sasori" tatą". Tak będzie łatwiej niż "tata" i "tatuś".
2. Nie wiem jak zachowują się niemowlaki więc piszę tak jak myślę, że się zachowują.
Przepraszam z błędy i zapraszam do czytania. 

Po trzech dniach w szpitalu, nowi rodzice mogli wrócić do domu ze zdrowym synkiem. Deidara siedział na swoim łóżku szpitalnym i karmił Saoriego. Chłopczyk patrzył na blondyna swoimi brązowymi tęczówkami, a lewą rękę trzymał na bluzce swojej mamy. Po chwili jego oczka zostały zamknięte i chłopczyk zasnął.
- Kochanie.- Usłyszał głos Sasoriego. Odwrócił na niego wzrok i uśmiechnął się.- Gotowy by wrócić do domu?- Spytał kładąc na łóżko czarne nosidełko.
- Pewnie. Saori właśnie zasnął.- Powiedział blondyn podając chłopca Sasoriemu. Czerwonowłosy włożył synka do nosidełka i zapiął go. Położył na niego czarny koc w czerwone chmurki. Prezent od Konan. Pomógł wstać niebieskookiemu i razem wyszli z sali. Po drodze spotkali uśmiechniętego Itachiego.
- Rodzinka wyrusza do domu.- Powiedział patrząc na ten słodki obrazek.
- Wreszcie.- Przyznał Deidara.
- No to życzę wam spokojnej nocy, której chyba nie będzie.- Zaśmiał się patrząc na śpiącego chłopca.
- Damy radę.- Zapewnił Sasori.- Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Razem wyszli ze szpitala prosto do samochodu. Deidara posadził malucha do samochodu zapinając pasy i usiadł koło niego. Sasori usiadł z przodu i pojechał do mieszkania. Po 10 minutach dotarli na miejsce. Sasori zabrał Saoriego na ręce i pomógł wysiąść Deidarze. Pojechali windą na swoje piętro i weszli do swojego mieszkania. Saori w tym samym czasie otworzył swoje oczka i pomachał rączką w stronę ojca. Sasori uśmiechnął się i wyciągnął do niego rękę. Chłopiec złapał palec czerwonowłosego i pisnął. Deidara z uśmiechem patrzył na tą scenę. Serce mu się topiło ze szczęścia. Poszedł do męża i pocałował główkę synka.
- Zabiorę go na górę i przebiorę, a ty położysz się w łóżku.- Powiedział Sasori.
Razem weszli po schodach i brązowooki położył synka w łóżeczku. Pomógł Deidarze wejść na łóżko i pocałował go w głowę.
Przebrał Saoriego oraz zmienił mu pieluszkę. Chodził z nim na rękach dookoła pokoju nim chłopczyk nie zasnął. Położył go w łóżeczku i okrył kocykiem. Sprawdził jeszcze czy na pewno śpi i zostawił otwarte na oścież drzwi. Poszedł do sypialni i usiadł koło blondyna.
- Ile będę musiał tak siedzieć bezczynnie?- Spytał zadąsany blondyn. Sasori zaśmiał się i przytulił go.
- Tyle ile będzie to potrzebne, by rana dobrze się zagoiła i nie było zapalenia.
Deidara jedynie pokiwał głową i bardziej się przytulił.
 Po pierwszej w nocy zostali obudzeni przez płacz. Deidara chciał wstać, ale nie pozwoliły mu w tym ramiona Sasoriego.
- Ja do niego pójdę, ty leż.- Usłyszał przy uchu.
Sasori wstał i poszedł do pokoju dziecięcego. Podniósł Saoriego i mocno przytulił do siebie. Zmienił pieluszkę i chodził z nim po pokoju by maluch zasnął. Po kilku minutach poczuł jak uścisk na swojej bluzce luźnie i Saori zasypia spokojnym snem. Położył go do łóżeczka i pocałował w główkę. Przymknął drzwi i poszedł do sypialni, gdzie Deidara smacznie spał. Położył się koło niego i objął zapadając w sen

Sasori stał koło łóżeczka Saoriego, spoglądając z uśmiechem na swojego synka, który również patrzył na niego. W buźce miał niebieski smoczek, a w rączce trzymał czarny kocyk. Po chwili wyciągnął do niego rączki piszcząc szczęśliwie. Czerwonowłosy zaśmiał się i wziął malucha na ręce.
- Czy mój mały synek jest głodny?- Spytał zabierając smoczek z buźki chłopca. Saori zamachał rączką i po chwili jego oczka zaszkliły się. Sasori wziął do ręki butelkę z mlekiem i przyłożył do jego buźki. Brązowooki złapał rączkami butelkę i zaczął ochoczo pić. Usiadł na bujanym fotelu i patrzył z miłością na synka. Po kilku minutach butelka była pusta i Sasori chodził w kółko pokoju by chłopcu się odbiło. Gdy to nastało położył Saoriego do łóżeczka, wkładając mu do buzi smoczek i przykrywając kocykiem. Jeszcze chwilę patrzył czy na pewno zasnął i gdy był pewny wyszedł z pokoiku prosto do sypialni by zobaczyć, że Deidara jeszcze śpi. Chciał by blondyn dłużej pospał dlatego szybciej wstał, aby Saori go nie obudził. Wszedł do łazienki i umył się. Gdy wyszedł spotkał zaspane niebieskie tęczówki.
- Dzień dobry kochanie. Wyspałeś się?- Podszedł do blondyna całując w czoło.
- Hej. Trochę, czy Saori nie obudził się na śniadanie?- Spytał siadając na łóżku.
- Obudził się i dałem mu jedzenie. Chciałem, żebyś się wyspał, dlatego poszedłem do niego.
- Dziękuje.
- Umyj się, a ja zrobię śniadanie. Na co masz ochotę?
- Jajecznica.
- Dobrze, zrobię jajecznice.
Jak Sasori wyszedł z pokoju, Deidara wstał z łóżka i poszedł do łazienki się wykąpać. Po prysznicu ubrał na siebie ciemnoniebieskie dresy oraz czerwoną bluzkę. Wszedł jeszcze do pokoju Saoriego, by zobaczyć jak maluszek spokojnie śpi. Uśmiechnął się i zszedł na dół. Od razu poczuł zapach jajecznicy. Wszedł do kuchni i podrapał Alana za uchem. Kotek zamruczał uroczo i miauknął. Blondyn zaśmiał się i usiadł przy stole, gdy zobaczył, że talerze są pełne.
- Danna to jest pyszne.
- Sasori uśmiechnął się i podziękował. Zjedli w komfortowej ciszy. Gdy talerze były puste, czerwonowłosy włożył brudne naczynia do zmywarki, a Deidara przeglądał szafki.
- Musimy zrobić zakupy.- Powiedział blondyn.
- Dobrze kochanie, pójdę na zakupy.
- Nie. Ja pójdę, ty zostań z Saorim.
- Na pewno?
- Tak.- W tej samej chwili usłyszeli płaczący głosik z niani.
- Pójdę do niego, a ty bądź ostrożny.
Deidara uśmiechnął się i pocałował go w policzek nim wyszedł by ubrać płaszcz i buty. Sasori poszedł na górę i wszedł do pokoju synka, który kopał w powietrzu rączkami i nóżkami. Sasori podszedł do łóżeczka i wziął chłopca na ręce. Zmienił mu pieluszkę na czystą i bujał go na rękach. Jak zasnął położył go do łóżeczka i zszedł na dół.
Po 15 minutach Deidara wrócił z dwoma siatkami zakupów. Wszedł do kuchni i położył je na stole.
- Nie zgadniesz kogo spotkałem w sklepi!- Powiedział wykładając zakupy na wierzch.- Makiko twoją praktykantkę.
Sasori westchnął i usiadł na jednym z krzeseł.
- Naprawdę?
- Tak. I nie uwierzysz co ona zrobiła, gdy mnie rozpoznała. Podeszła do mnie i powiedziała, że nie zasłużyłem, by mieć cię przy sobie. Że ona jest lepsza ode mnie, bo ja nie mam tego co ona!
- To nie prawda kochanie, masz wszystko co najlepsze i jesteś dla mnie najważniejszy.
- Ona powiedziała, że w każdej chwili może mi cię zabrać. Myślałem, że dostanie kotletem, który trzymałem wtedy w ręce!
Sasori wstał i chciał go przytulić, ale Deidara odsunął się od niego.
- Dei, nigdy bym cię nie zostawił. Kocham cię i naszego syna. Jesteście dla mnie wszystkim.
Blondyn spojrzał na niego i stanął naprzeciwko.
- Wiem, ale ona tak przekonująco mówiła. Wiem, że jest w tobie zakochana i gdy się dowiedziała, że będziemy mieć dziecko stała się jeszcze gorsza. Po prostu jej nie lubię i nie chcę jej w pobliżu ciebie.
- Wiem, ja też jej nie lubię, ale nie musisz  o nic się martwić. Nigdy cię nie zostawię. Kocham cię i dobrze wiesz, że dziewczyny mnie nie interesują.
- Tak, wiem.- Powiedział cicho. Wierzył Sasoriemu , kochał go i nigdy, by nie zrobiłby mu takiego świństwa jak zdrada.- Jak tam Saori?
- Grzeczny chłopiec. Teraz śpi.
- Pewnie obudzi się z kilka godzin.
- Odpocznij sobie trochę, pewnie jesteś zmęczony. Ja zadzwonię do Gaary. Ostatnio mówił, że przyjedzie wraz z Temari i Kankuro w odwiedziny.
- Twoje kuzynostwo? To świetnie, długo ich nie wiedziałem. Pozdrów ich ode mnie. Ja idę wsiąść prysznic. Muszę ochłonąć.- Cmoknął go w policzek i wyszedł z kuchni. Ten babsztyl chce zniszczyć jego małżeństwo. Nie pozwoli jej na to. Nie będzie mieć tej przyjemności.

sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 25

 Przepraszam za jakiekolwiek błędy.
  
37 tydzień ciąży
Wigilia to czas by spędzić je z rodziną, dlatego w tym roku to właśnie i Deidary i Sasoriego zbiera się najbliższa rodzina. Naruto i Sasuke wraz z Akashim i Saosuke jako pierwsi przyszli do mieszkania. Deidara podszedł do nich i mocno przytulił.
- Rosną jak na drożdżach.- Powiedział blondyn spoglądając na bratanków. Oczywiście Akashi miał otwarte błękitne tęczówki i patrzył się na swojego brata, który spał w ramionach Sasuke. Po nich przyjechali Kushina z Minato.
Wigilia minęła bardzo miło i ciepło. Każdy miał temat do rozmowy i nikt nie mógł oderwać wzroku od bliźniaków. Niestety po kolacji i prezentach Sasuke i Naruto musieli jechać do rezydencji klanu Uchiha. Przeprosili za to i pożegnali się.
Późnym wieczorem Kushina i Deidara siedzieli na kanapie gdy Minato i Sasori sprzątali ze stołu.
- Jak się w ogóle czujesz kochanie?- Spytała patrząc na wielki brzuch blondyna.
- Bardzo dobrze, dziękuje. Na jak długo zostajesz?
- Mam nadzieję, że do końca lutego. Potrzebuje przerwy od tego wszystkiego, ale nie wiem jakie plany ma reżyser. W każdej chwili może wszystkich wezwać na plan.
- To zrozumiałe.- Powiedział blondyn.
Sasori i Minato weszli do pokoju i brązowooki pomógł wstać ukochanemu.
- Pokój gościnny macie przygotowany. Życzymy dobrej nocy.
- Dziękujemy. Wam też życzymy dobrej nocy.- Powiedział Minato.
Sasori pomógł Deidarze wejść do sypialni i razem położyli się do łóżka.
Następnego dnia dołączyli Aki i Reiko. Oczywiście Kushina patrzyła na Reiko z chęcią mordu w oczach. Naprawdę nie lubiła tej kobiety. Nie mogła uwierzyć, że w czasach studiów upiła Minato i zaciągnęła do łóżka tylko dlatego, że był popularny. a potem zniknąć. Gdyby Minato po czterech latach nie wrócił do miasta i nie zobaczył jej z trzyletnim chłopcem podobnym do niego, nie wiedziałby, że ma drugiego syna. Dlatego gdy dowiedziała się prawdy chciała by Deidara zamieszkał z nimi. Niestety Reiko zabroniła widywać się z Deidarą. Gdy Reiko wyrzuciła go z domu w wieku 14 lat od razu jak go zobaczyła w parku płaczącego i dowiedziała się co takiego się stało zabrała go do domu. Kushina odkąd dowiedziała się o istnieniu Deidary, gdy go pierwszy raz zobaczyła, uważała go za swojego drugiego syna.
- Cieszę się, że przyjechaliście.- Powiedział Deidara, przytulając ojczyma i matkę.
Obiad przebiegł spokojnie niż Deidara przypuszczał. Myślał, że nikt nie będzie się odzywał, będzie niezręczna cisza, a tu rozmawiają spokojnie i się śmieją. Nawet Kushina wzięła głos w rozmowie, ale do Reiko się nie odezwała.
Po obiedzie Aki i Reiko pożegnali się ze wszystkimi o pojechali do domu. Wtedy Kushina odetchnęła z ulgą. Minato poinformował małżonków, że oni również powoli będą się zbierać.
- Kiedy się znów spotkamy tato?- Spytał blondyn trzymając ręce na brzuchu
- Mam nadzieje, że będę gdy króliczek się urodzi.
Deidara uśmiechnął się i pogłaskał swój wielki brzuch.
- Byłbym szczęśliwy gdyby ci się udało.
Pożegnali się uściskami oraz całusami i w domu zostali tylko gospodarze. Sasori objął blondyna od tyłu i położył ręce na jego brzuchu.
- Jak tam Dei?
- Myślałem, że ten obiad będzie katastrofą.
- Ale wszystko było dobrze. I cieszmy się z tego.

40 tydzień ciąży
Poród przybył dość niespodziewanie. Oczywiście wiedzieli, że zbliża się termin, ale i tak był to zaskoczenie.
Właśnie kładli się spać. Noc była dość zimna, jak na styczeń przystało. O godzinie drugiej, blondyna obudziły mocne skurcze. Zacisnął zęby i złapał się za brzuch. Podniósł się do pozycji siedzącej i poczuł coś zimnego między nogami. Następny skurcz złapał blondyna, który skulił się i zapalił światło. Wziął poduszkę i z całej siły walnął Sasoriego.
- Danna!- Wykrzyczał. Sasori od razu podniósł się i spojrzał na męża przestraszonym wzrokiem.
- Co się dzieje kochanie?- Spytał.
 - Rodzę.- Powiedział zaciskając zęby na kolejny skurcz.
Sasori szybko wyskoczył z łóżka i zaczął zakładać ubrania. Pomógł ubrać się też Deidarze i zabrał go do samochodu po drodze zabierając torbę. W samochodzie szybko wybrał numer Itachiego i włączył głośnomówiący.
- Halo.
- Itachi, Deidara rodzi. Jedziemy do szpitala.- Powiedział odpalając samochód.
- Czekam na was. Do zobaczenia w szpitalu.
- Kochanie, jak się czujesz?- Spytał patrząc kątem oka na męża.
- Boli.- Jęknął blondyn.
- Już jedziemy kochanie, wytrzymaj.
Po 7 minutach dotarli do szpitala. Czerwonowłosy pomógł wysiąść Deidarze z samochodu i razem weszli do szpitala, gdzie na nich czekał Itachi oraz Ino z wózkiem.
- Kiedy zaczęły się skurcze?- Spytał Sasoriego.
- Jakieś 30 minut temu.
- Dobrze.- Ino zawiozła blondyna do prywatnej sali, którą Itachi im dał.- Deidara przebierz się w szpitale ciuchy i czy wiesz jak chcesz wydobyć dziecko?
- Cesarka, proszę cesarka.
- Dobrze. Zaraz pójdę znaleźć anestezjologa, który da ci znieczulenie. Gdy zacznie działaś zaczniemy cesarkę.
- Dobra.- Powiedział blondyn. Ino dała mu ubranie i podłączyła go kroplówki.
- Kochanie.- Powiedział cicho Sasori całując go w czoło.- Zadzwonię do twoich rodziców i do naszych, dobrze?
- Pewnie.
Sasori podszedł do okna i zadzwonił najpierw do Minato, a później do Yahiko.
- Pain, Deidara właśnie rodzi.
- Rodzi? Przyjedziemy najszybciej jak się da.
- Deidara rodzi?- Usłyszał głos Konan.- Na co ty czekasz, ubieraj się i jedziemy, ja obudzę Nagato.
- Czekamy na was.- Powiedział z uśmiechem Sasori.
Podszedł do blondyna i pocałował jego blond głowę. Po chwili do sali wszedł Itachi.
- Anestezjolog właśnie idzie, więc za minimum 30 minut będziemy mieć chłopca.
Po tych słowach do sali wszedł lekarz. Sasori, aż otworzył szeroko oczy, gdy zorientował się kim on jest.
- Orochimaru.- Powiedział zszokowany.
- Witaj Sasori, dawno się nie widzieliśmy.- Uśmiechnął się do niego i spojrzał na bruneta- Jestem gotowy by dać pacjentowi znieczulenie.- Powiedział oblizując usta ciągle patrząc w czarne oczy Itachiego. Nie wzruszony tym brunet poszedł do blondyna. Jak znieczulenie było podane, czarnowłosy wyszedł z sali, a Itachi spojrzał na zegarek.
- Sasori, Ino przyniesie ci ubranie, specjalne dla towarzysza w zabiegu. Wrócę za 10 minut i będziemy mogli zacząć.
Gdy Ino dała ubranie czerwonowłosemu, odblokowała koła łóżka i zaprowadziła ich do sali zabiegowej. Położyła na jego brzuch tkaninę, która zakrywała mu widok. Po chwili przyszedł Itachi i zabieg się zaczął.
Sasori ciągle patrzył w niebieskie oczy ukochanego i szeptał mu do ucha, że za chwilę będą mieć ich synka przy sobie. Po długim oczekiwaniu można było usłyszeć płacz dziecka. Deidara poczuł jak z jego oczu lecą łzy. Patrzył jak Ino czyści z krwi malucha i owija w niebieski kocyk. Odwróciła się i z uśmiechem podeszła do nich.
- Gratulacje, macie pięknego synka.- Powiedziała.
Podała Deidarze chłopca i bardziej się rozpłakał. Sasori pochylił się i pocałował go. Chłopczyk patrzył na nich brązowymi oczkami, a na główce miał czerwone kosmyki włosków.
- Wygląda jak ty.- Powiedział niebieskooki.
- Jest idealny.
Jak tylko blondyn dotarł po zabiegu do swojej sali, nie odrywał wzroku od synka. On sam smacznie spał trzymając w rączce kosmyk jego blond włosów.
- Jak go nazwiemy?- Spytał ukochanego Sasori
Deidara spojrzał na męża, który siedział koło niego i złapał go za rękę.
- Saori.
Czerwonowłosy poczuł jak do jego oczu cisną łzy. Uśmiechnął się i pocałował męża oraz główkę synka.
- A więc witaj w rodzinie Saori Akasuna.

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 24

33 tydzień ciąży
Deidara i Sasori siedzieli w gabinecie Itachiego, który sam wypełniał dokumenty. Blondyn patrzył urzeczony na zdjęcie USG, na którym było widać ich dziecko. Itachi spojrzał na przyjaciół i odłożył długopis.
- Deidara, jak tam twoje plecy?- Spytał
- Bolą przez cały czas. Może trochę przestają gdy dostane masaż.
- Będą boleć cię do końca ciąży, dodatkowo zaczną boleć cię stopy, przy długim staniu lub chodzeniu.
- Dzięki, Itachi.
Sasori pomógł wstać blondynowi z krzesła i spojrzał na bruneta.
- O której do nas wpadacie?- Spytał obejmując Deidare ramieniem.
- Urwę się z pracy, więc będziemy tak około 16.
- Będziemy czekać.- Odpowiedział Deidara i wraz z mężem wyszli z gabinetu wprost do samochodu.
Sasori pomógł wysiąść niebieskookiemu i razem pojechali windą do mieszkania. Zdjęli buty i razem weszli do kuchni.
- Co byś chciał na obiad?- Spytał Deidara podchodząc do lodówki.
- Nie chce żebyś gotował, możemy coś zamówić.- Powiedział Sasori pomagając chłopakowi usiąść na krześle. Wziął telefon do ręki i zamówił dla nich dania.

Po 16 jak obiecał Itachi, pojawili się wraz z Kisame u przyjaciół. Brunet i blondyn siedzieli w salonie i grali na konsolach, a Kisame i Sasori siedzieli na balkonie ubrani w ciepłe bluzy.
- Wygrałem!- Wykrzyczał Itachi uśmiechając się.
- To nie fair, ty masz lepszą postać.- Poskarżył się niebieskooki.
- Nie prawda, mamy podobne postacie.- Obronił się czarnooki.
Kisame i Sasori zaśmiali się z głupoty chłopaków.
- Wiesz Sasori, chciałbym ci coś powiedzieć.
Sasori odwrócił się w stronę przyjaciela i spojrzał na niego uważnie.
- Mi możesz powiedzieć wszystko.
- Jestem z Itachim już 4 lata i się zastanawiam czy to dobry czas by mu się oświadczyć.
Czerwonowłosy uśmiechnął się i poklepał niebieskowłosego po ramieniu.
- Jeżeli wiesz, że chcesz właśnie z nim dzielić resztę swojego życia mogę ci powiedzieć, że tak, to dobry czas.
- Oczywiście, że chce z nim dzielić resztę swojego życia. Kocham go i chce by był moim mężem.
- Właśnie sam sobie odpowiedziałeś na swoje pytanie.
- Na jakie pytanie?- Spytał zaciekawiony Itachi wchodząc na balkon. Kisame wstał z bujaka  podszedł do swojego chłopaka.
- Na nic ważnego kochanie.- Pocałował go w nos- Coś chciałeś?
- Chciałem się spytać czy chcecie coś do picia bo robię.
- Kawę kochanie,a ty Sasori?
- Też poproszę.
Itachi pokiwał głową i wyszedł z balkonu prosto do kuchni. Wstawił wodę i wyjął kubki. Gdy woda była gotowa wlał do kubków i podał każdemu. Jak Sasori i Kisame mieli picie, wrócił do Deidary, który pomału pił zieloną herbatę. Usiadł koło niego i spojrzał na ekran telewizora, gdzie widniała zatrzymana gra.
- Gdy jechaliśmy do was zobaczyłem jak jakaś dziewczyna obserwuje wasz blok.- Powiedział spoglądając na przyjaciela. Deidara patrzył na niego z zaciekawieniem.
- Jaka dziewczyna?
- Ja jej nie kojarzę, ale Kisame rozpoznał ją jako byłą praktykantkę Sasoriego.
- Makiko?- Spytał zszokowany. Czego ona tu szukała?
- Tak. Chodziła i patrzyła czy ktoś nie wychodzi lub wchodzi do waszej klatki. Było to dla mnie trochę dziwne. To tak jakby czekała aby mogła w jakiś sposób wejść do środka.
- Nadal była gdy wchodziliście?
- Gdy nas zauważyła szybko poszła do samochodu i odjechała.
- To dziwne, bo nigdy jej tutaj nie widziałem.- Przyznał Deidara.- Nie wiem czego ona tu chciała, ale nie wejdzie bo nie zna kodu by wejść na posesje osiedla.
- To dobrze, bo wyglądał to dość strasznie. Wyglądała jak jakiś stalker. Ale nie martw się tym, pewnie to nic takiego. Nie wiadomo. może mieszka tu jakiś chłopak w którym cię zakochała. I chciała się dowiedzieć w jakim bloku mieszka.
- Pewnie masz racje.- Przyznał blondyn. Ale wiedział, że musi bardziej na nią uważać. Nie wiadomo co jej mogło odbić, gdy Sasori ją odrzucił.

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 23

Chciałabym podziękować za 2 tysiące wyświetleń. Nawet nie wiecie jaką to daje motywacje. Dziękuje i zapraszam na kolejny rozdział. Przepraszam za jakiekolwiek błędy.
PS: Kto by chciał bym napisała nowego oneshota?

30 tydzień ciąży
Deidara siedział sobie na kanapie w salonie, a na stole leżał włączony komputer. Sasori siedział na podłodze i przeglądał dokumenty. W tle było słychać włączony telewizor. Każdy relaksował się wolnym dniem jakim była sobota.
Nagle zadzwonił telefon blondyna. Wziął go do ręki o zobaczył na wyświetlaczu zdjęcie Naruto. Odebrał od razu.
- Cześć Naruto, co cię skłoniło, że do mnie dzwonisz?- Spytał niebieskooki.
- Dei, jesteśmy w szpitalu. Sasuke właśnie rodzi.- Wykrzyczał zdenerwowany Uzumaki.
- Rodzi?! Naruto zaraz przyjedziemy.- Zapewnił blondyn.
- Dzięki, Dei. Dobra muszę iść do Sasuke, bo mnie zaraz wykastruje.
Deidara odłożył telefon i podpierając się o kanapę wstał. Sasori spojrzał na męża i również wstał.
- Co się dzieje kochanie?- Spytał podchodząc do blondyna.
- Sasuke rodzi.- Powiedział. Sasori objął go ramieniem i poszedł z nim do przedpokoju.
- Pojedziemy tak szybko jak się da.
Pomógł niebieskookiemu ubrać buty oraz płaszcz i wyszli z mieszkania. Po 15 minutach dotarli do szpitala. Brązowooki pomógł Deidarze wysiąść z samochodu i razem poszli do szpitala. Poszli do wskazanego miejsca przez recepcjonistkę i zobaczyli rodziców Sasuke oraz Minato i Kushine. Gdy zobaczyli dwójką, Kushina podbiegła do nich i mocno przytuliła.
- Co z Sasuke?- Spytał gdy Sasori witał się z Minato oraz rodzicami Itachiego i Sasuke.
- Właśnie rodzi. Jest wraz z Naruto na sali porodowej. Trochę ro potrwa, bynajmniej tak powiedział Itachi. A ty kochanie, jak się czujesz? Wybacz, że nie mogłam cię odwiedzić, ale praca mi nie pozwalała.
Deidara uśmiechnął się i po przywitanie się ojcem oraz Mikoto i Fugaku usiadł na krześle.
- Czuje się dobrze, chociaż bolą mnie plecy i stopy, ale daje radę i nie musisz mnie przepraszać Kushina, nic się nie stało. Wiem, że praca aktorki jest trudna.- Kushina uśmiechnęła się i przytuliła go.
- Wiesz, że jesteś dla mnie jak drugi syn.
- Wiem, Dzięki tobie i tacie miałem dach nad głową, gdy mama mnie wyrzuciła z domu.
- Nasz dom jest też twoim domem. Mam nadzieje, że pogodziłeś się z Reiko. Ja nigdy nie mienie zdania na jej temat.
- Oczywiście, że się pogodziliśmy. Bardzo mi pomaga. To jest dla mnie ważne.
- Bardzo się cieszę.
Przez następne 30 minut wszyscy czekali na jakiekolwiek wieści na tema zdrowia Sasuke jaki i dzieci. Wreszcie z sali wyszedł uśmiechnięty Itachi.
- Jestem wujkiem!- Ucieszył się brunet.- Możecie ich zobaczyć, są już w swojej sali.
- Wy idźcie pierwsi, my pójdziemy po was.- Powiedział Sasori. Wszyscy pokiwali głowami i weszli do sali. Itachi usiadł koło przyjaciół i wziął głęboki wdech.
- Co u nich?- Spytał Deidara.
- Dzieci są zdrowe i silne. Sasuke jest zmęczony, ale szczęśliwy. Bliźniaki są dwujajowe.
- Co to znaczy?- Spytał.
- Czyli, że nie są do siebie w ogóle podobni.
- Eee... Nie będą mieli zabawy.
- Będę lecieć, mam teraz inną operacje. Do zobaczenia
- Pa Itachi.
Po 7 minutach rodzice Sasuke i Naruto wyszli, więc Deidara i Sasori mogli wejść do środka. Zobaczyli Sasuke, który siedział w łóżku trzymając małe zawiniątko, a koło niego Naruto z drugim zawiniątkiem.
- Witajcie.- Powiedział Naruto podchodząc do brata.
- Mogę zobaczyć?- Spytał blondyn. Naruto podał mu chłopca więc blondyn mógł przyjrzeć się maluchowi.- Nazywa się Akashi, a drugi Saosuke.
Akashi patrzył na wujka z zaciekawieniem z niebieskich oczach, na główce miał blond włoski, a na policzkach małe wąsiki. To była mała kopia Naruto.
- Wygląda przepięknie. Taki mały ty.- Powiedział Deidara oddając Akashiego bratu i podchodząc do Sasoriego, który trzymał Saosuke.
Maluszek miał niebieskie oczka i czarne włoski na główce, a na policzkach wąsiki. Itachi miał racje, że nie są do siebie podobni. Mają tylko taki samo kolor oczu.
- Są piękni.- Powiedział Sasori oddając malucha w ramiona Sasuke.
- Wy też niedługo będziecie mieć swoje dziecko w ramionach.- Powiedział Naruto siadając koło męża.
- Tak, nasz króliczek za kilka tygodni będzie wśród na i wasi chłopcy będą mieć towarzysza.
 

sobota, 31 października 2015

Rozdział 22

28 tydzień ciąży
Po 3 tygodniach stan zdrowie Deidary był zniewalający. Pamiątką po wypadku jest tylko strup na czole. Itachi pozwolił na normalne funkcjonowanie w wychodzenie z domu. Był pewny, że zawroty i ból głowy nie pojawi się.
Tego dnia Sasori i Deidara razem poszli na zakupy. Musieli kupić ubranka dla małego króliczka, oraz ubrania dla samego blondyna. Weszli do galerii i skierowali się do sklepu dla niemowląt. Deidara przytulił się do boku męża, a Sasori obejmował go ciasno ramieniem. Każdy z nich miał uśmiech na twarzy. Jego brzuch był coraz większy i dumnie go pokazywał. Położył dłoń na nim i poczuł jak mała nóżka odbija się o jego rękę.
- Jest dziś bardzo ruchliwy.- Powiedział Deidara wychodząc do sklepu.
- Pewnie jest podekscytowany nowych ubrań.- Rzekł Sasori całując blond głowę.
Deidara puścił rękę brązowookiego.i podszedł do jednego przedziału dla chłopców. Stanął przed wieloma śpioszkami, które rozczulały serce blondyna. Wziął z wieszaka jedne całe niebieskie i brązowe. Odwrócił się i zobaczył Sasoriego, który stał koło niego, a w rękach trzymał dwa przeurocze ubranka. W lewej miał ubranko białego króliczka, a w prawej miał czapeczki z króliczymi i kocimi uszkami.
- Sasori, jakie one są słodkie.- Zapiszczał Deidara podchodząc do niego. Czerwonowłosy zabrał od Deidary śpioszki i włożył do trzymanego koszyka.
- Chodź, znajdziemy coś jeszcze.
Kupili jeszcze zielone śpioszki oraz bardziej wyjściowe ubranka. Dodatkowo zabrali jeszcze brązowego pluszowego misia i białego króliczka, grzechotki i inne zabawki.
Gdy wszystko kupili, poszli do drugiego sklepu, gdzie Deidara kupił sobie nowe ubrania. Niestety w stare już się nie mieścił.
Po zakupach wrócili do domu. Deidara wszedł na górę, do pokoiku ich synka i schował ubranka, a zabawki poukładał. Małego, białego króliczka położył w łóżeczku malca.Wyszedł z pokoju i wszedł do ich sypialni. Poukładał swoje rzeczy do szafy i położył się do łóżka. Był bardzo zmęczony. Te zakupy go wykończyły. Sasori wszedł do pokoju i podszedł do blondyna całując go w czubek czoła.
- Prześpij się kochanie. Widzę, że jesteś zmęczony.
Deidara pokiwał głową i zakopał się pod kołdrą. Sasori wyszedł z sypialni i poszedł do biblioteki gzie zaczął oglądać zdjęcia. Otworzył album na zdjęciu szkolnym. Uśmiechnął się na wspomnienie, tamtego dnia.
Był słoneczny dzień. Sasori i Deidara siedzieli sobie pod drzewem na podwórku szkolnym. Była długa przerwa i czekali na resztę Akatsuki. Zaczynał się drugi semestr 2 klasy liceum. Coraz więcej sprawdzianów i ocen. Każdy miał dość
- Gdzie oni są?- Spytał się Sasori. Naprawdę, przy wszystkich chciał zadać TO pytanie Deidarze. Ale ich nadal nie ma.
- Zobacz, właśnie idą. Nie gorączkuj się Danna.- Uśmiechnął się blondyn.
- Po prostu nienawidzę czekać.
Nagato podbiegł do dwójki chłopaków i uiadł na trawie.
- Jesteśmy!- Zaśmiał się czerwonowłosy.
- Dłużej nie można było?- Spytał Sasori.
- Nie przesadzaj. Raz możesz poczekać.- Powiedział Itachi kładąc się na trawie. Wszyscy przycupnęli i spojrzeli wyczekująco na brązowookiego. O jego planie wiedzieli tylko Itachi i Yahiko, dlatego brunet podał mu niewidocznie prezent dla blondyna. To, że miał dziś urodziny dawało mu więcej wiry.
- Deidara- Zaczął. Blondyn czerwony na twarzy spojrzał na przyjaciela.- Jesteś dla mnie bardzo ważny odkąd pojawiłeś się w naszej klasie. Codziennie coraz bardziej mi się podobałeś. Deidara kocham cię najmocniej na świecie.
Blondyn cały czerwony i ze łzami w oczach mocno przytulił przyjaciela. Sasori od razu odwzajemnił uścisk. Niebieskooki zobaczył uśmiechniętych przyjaciół. Wiedział, że dobrze wybrał.
- Ja ciebie też kocham.
Wszyscy zebrani zaczęli klaskać i gratulować. Sasori życzył mu wszystkiego najlepszego i podarował prezent oraz pocałował go w usta. I teraz wiedział, że ma cały swój świat w ramionach.
Uśmiechnął się na wspomnienie i zamknął album. Wyszedł z biblioteki i wszedł do sypialni. Położył się koło blondyna przytulając go od tyłu tym samym obejmując rękoma brzuch. Pocałował go w głowę i sam zasnął trzymając swój mały świat.

sobota, 24 października 2015

Rozdział 21

25 tydzień ciąży
Itachi kończył swoją przerwę w pracy, gdy przybiegł do niego pielęgniarz.
- Doktorze, przyjeżdżają trzy karetki z wypadku.
Itachi spojrzał na niego i wybiegł ze szpitala czekając na pojazdy. Kazał jeszcze by inni lekarze zajęli się nowymi pacjentami.
- Co się wydarzyło?- Spytał.
- Wiemy tylko, że był wypadek samochodowy z czterema samochodami.
Nagle usłyszeli syreny karetek. Wszystkie trzy podjechały pod szpital. Jedna została otwarta i brunet szybko podszedł. Przerażony spojrzał na zakrwawioną głowę Deidary. Wziął od ratownika kartę i przeskanował ją wzrokiem.
- Mocne uderzenie głową o szybę. Jego stan jest stabilny. Ciśnienie krwi w normie.- Powiedział jeden z ratowników. Itachi pokiwał głową i oddał kartę.
- Zabrać go na sale. Ja się nim zajmę.- Spojrzał na przyjaciela.- Deidara spokojnie, wszystko jest w porządku. Wszystkim się zajmę. Powiedź mi czy coś cię boli?
- G...Głowa.- Powiedział szeptem.
Wjechali na sale i Itachi zaczął sprawdzać jego stan. Przechylił jego głowę by zobaczyć ranę, na samo szczęście nie głęboką. Wziął do ręki latarkę i zaświecił blondynowi do oczu. Przesłuchał go i zmierzył ciśnienie.
- Sakura- Spojrzał na różowowłosą.- Podaj leki przeciwbólowe dostosowane dla ciężarnych do kroplówki.
- Dobrze.- Powiedziała i wybiegła z sali.
- Ino zajmij się jego raną na głowie.
- Oczywiście.
- Karin, przywieź tutaj ultrasonograf. Będzie nam potrzebny by zobaczyć czy nic nie jest z dzieckiem.
Gdy głowa Deidary była zabandażowana, Itachi zaczął włączać ultrasonograf. Podwinął jego koszule i głowicą zaczął jeździć po brzuchu. Wreszcie zatrzymał głowice i zaczął przyglądać się. Po chwili odetchnął z ulgą i spojrzał na przyjaciela.
- Z dzieckiem wszystko w porządku, nie musisz się martwić. Jest zdrowe i nie ma żadnych uszkodzeń.
- To dobrze. Rany, bardzo się martwiłem.
- Na samo szczęście nie potrzebnie. No dobrze, daję ci spokój. Twoje obrażenia nie są straszne, więc prawdopodobnie szybko wyjdziesz. Teraz odpoczywaj.
- Dobrze i dziękuje.
Itachi wyszedł z sali i poszedł korytarzem do swojego gabinetu. Nawet nie przeszedł dwóch metrów, a prawie wpadłby na niego zdyszany Sasori.
- Itachi, gdzie Deidara?! Co z nim jest?! Czy wszystko w porządku z ni i dzieckiem?!
- Sasori, uspokój się. Z Deidarą i dzieckiem wszystko w porządku. Są cali i zdrowi. Nic im nie zagraża. Chodź, pójdziemy do niego.
Sasori pokiwał głową i podążył za przyjacielem. Gdy weszli, Deidara spojrzał na nich i uśmiechnął się.
- Sasori.
Czerwonowłosy szybko podszedł do męza i mocno przytulił. Blondyn od razy odwzajemnił uścisk. Trochę się odsunęli i Sasori pocałował miejsce gdzie na czole miał bandaż oraz jego brzuch.
- Tak się martwiłem.- Powiedział.
Deidara uśmiechnął się i pocałował go w czubek głowy,a Itachi podszedł do nich z uśmiechem.
- Deidara.- Spojrzał na przyjaciela.- Wydaje mi się, że jeszcze dziś będziesz mógł wyjść. Masz tylko ranę na głowie, która szybko się zagoi. Wiem, że wyzdrowiejesz szybciej w domu niż tutaj.Chce żebyś przez cztery, pięć dni leżał w łóżku i nie schodził sam po schodach, dobrze?
Deidara pokiwał głową i bardziej przytulił się do Sasoriego.
- Dobrze, idę zrobić wypis i dać wam receptę na lek przeciwbólowy. Na pewno, będzie jeszcze cię boleć głowa.- Powiedział i wyszedł z sali.
Sasori pomógł ukochanemu wstać z łóżka oraz ubrać się. Bardzo się cieszył, że blondyn wyszedł z tego wypadku prawie bez szwanku. Itachi dał im wypis i życzył bezpiecznej drogi. Wiedział, że Sasori nie opuść teraz Deidary dalej niż na metr.

sobota, 17 października 2015

Rozdział 20

 Życzę miłej lektury :)

25 tydzień ciąży
Sasori siedział w pokoju króliczka i mieszał niebieską farbę. Pokój do połowy był pomalowany na zielono, a druga połowa będzie na niebiesko. Wziął się za malowanie pokoju. Oczywiście Deidara chciał pomóc, ale Sasori mu na to nie pozwolił. Dlatego blondyn siedzi w bibliotece i czyta książkę.
Wstał i nałożył na ścianę ostatnią warstwę niebieskiego. Gdy skończył wziął mały pędzelek, namoczył go czarną farbą i zaczął rysować na wyschniętej, zielonej ścianie. Po skończonym malowaniu spojrzał na ściany dumnie. Niebieskie ściany były ozdobione ptaszkami, króliczkami i innymi zwierzątkami, a zielone ściany były ozdobione czerwonymi chmurkami z białą obramówką na czarnym tle. Uśmiechnął się i poszedł po Deidare by pokazać mu swoje dzieło. Wszedł do biblioteki i podszedł do zaczytanego chłopaka.
- Cześć kochanie, co tam czytasz?- Spytał spoglądając mu przez ramię.
- Książek dla przyszłych rodziców. Ty też powinieneś zacząć ją czytać.- Powiedział patrząc na męża. Zamknął książkę i wstał z kanapy.- Skończyłeś?
- Tak i chce byś zobaczył.
Wziął chłopaka za rękę i poprowadził go do pokoju ich syna. Deidara stanął w progu i z wielkimi oczami spoglądał na pokoik. Odwrócił się do Sasoriego i mocno go przytulił.
- Wygląda przepięknie.
Sasori uśmiechnął się i położył dłoń na widocznym brzuszku, gdzie poczuł małą rączkę odbijającą się o jego własną.
- Mu też się podoba.
Deidara zaśmiał się i pocałował go w nos.
- To teraz weź się do roboty z meblami, a ja zrobię obiad.
- Dobrze kochanie.- Pocałował go w czoło i zabrał się do roboty. Blondyn zszedł na dół i poszedł do kuchni przyrządzać pyszny obiad.
Wieczorem usiedli przytuleni o siebie, oglądając film sensacyjny. Deidara wtulony w ramię Sasoriego, a jego ręka na zaokrąglanym brzuchu.
- Jutro pojadę do Yahiko. Chce ze mną porozmawiać.
- Dobrze. Zawieść cię?- Spytał patrząc na chłopaka.
- Nie, pojadę taksówką. Jeden raz mnie nie zbawi, a nie chcę byś wyrywał się z pracy tylko po to by mnie zawieść do niego. Dam radę.
- Dobrze, ale zadzwoń, albo napisz gdy będziesz u Paina i gdy będziesz wracać.
- Na twój rozkaz Danna.

Blondyn wsiadł do czerwonej taksówki i podał adres przyjaciela. Przez całą drogę spoglądał przez okno oglądając rodziców pilnujących swoje małe pociechy. Jego ręka powędrowała na brzuch. Od razu poczuł kopnięcie małej nóżki o jego rękę. Uśmiechnął się przymykając oczy.
Taksówka zatrzymała się przed mieszkaniem pomarańczowowłosego. Zapłacił kierowcy i wyszedł z samochodu. Wyjął telefon i wysłał wiadomość do Sasoriego, że bezpiecznie dojechał na miejsce. Schował telefon i wszedł do klatki oraz na piętro. Nie trudził się z pukaniem, od razu wszedł do środka
- Yahiko jestem!- Krzyknął ściągając buty. Fioletowooki wyszedł z kuchni i spojrzał na przyjaciela ze zdziwieniem.
- A pukać to już trudno?- Spytał zaprowadzając przyjaciela do salonu.
- A ty pukasz?- Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- No... nie. Dobra nie o tym chciałem z tobą porozmawiać.
- A więc słucham.
Yahiko usiadł naprzeciwko blondyna i oparł się o fotel.
- Dzwonił do mnie psychiatra Madary. Dowiedziałem się, że numer telefonu Itachiego i twój ma od niego. Doktor Kabuto nie miał zielonego pojęcia o tym dopóki mu nie powiedziałem.
- Ok rozumiem, ale po co do ciebie dzwonił?
- Sędzia, który prowadził rozprawę Madary kazał mu do mnie zadzwonić bym miał oko na niego przez kilka miesięcy, gdy tu będzie. Dodatkowo Madara dostał nakaz sądowy . Do nas nie może się zbliżać na 10 metrów, a do ciebie i twojej rodziny na 20 metrów.
Deidara odetchnął głęboko i napił się wody, która była na stoliku.
- Ile on tutaj będzie?
- Jak mówiłem kilka miesięcy. Sędzia jak i jego lekarz chcą zobaczyć, czy jest do końca zdrowy. Jeżeli mu odbije, znowu go zamkną.
- Rozumiem. Mam nadzieje, że go nie spotkam.
Rozmawiali jeszcze przez kilka godzin, gdy Deidara nie musiał wracać do domu. Pożegnał się z Yahiko i wyszedł z mieszkania. Zadzwonił jeszcze do Sasoriego, że za 15 minut wróci do domu. Wsiadł do taksówki, którą zamówił jeszcze w mieszkaniu Yahiko i podał adres kierowcy. Nadal rozmyślał nad rozmową. Bardzo by nie chciał żeby Uchiha mieszał się do jego życia. Gdy odwrócił głowę zobaczył oślepiające światło. Po chwili samochód został uderzony z impotentem przez inne auto. Deidara uderzył głową o szybę i poczuł rozrywający ból. Po chwili stracił przytomność.

sobota, 10 października 2015

Rozdział 19

22 tydzień ciąży
 Deidara skanował wzrokiem szafę tym samym wyrzucając niezbędne rzeczy. Wreszcie znalazł to czego szukał. Czarny płaszcz w czerwone chmurki. Wziął go do ręki i położył na kanapie. Przebrał koszule oraz spodnie i nałożył na siebie płaszcz. Niestety zapiąć go już nie mógł.
Położył dłoń na swoim zaokrąglonym brzuchu i poczuł jak o jego rękę odbija się mała nóżka. Uśmiechnął się i wyszedł z sypialni. W salonie czekał na niego Sasori. Uśmiechnął się i podszedł do blondyna by zawiązać na jego czole ochraniacz. Położył dłoń na jego brzuchu i pocałował w usta.
- Gotowy?
- Tak.
Wyszli razem z mieszkania i weszli do samochodu. Sasori odpalił i ruszyli w stronę ich starej szkoły. Dziś było spotkanie absolwentów maturalnych. Wszyscy spotykali się po kilku latach w ich starej szkole. Każdy był podekscytowany by zobaczyć stare miejsce nauki. No oprócz Kisame i Sasoriego. Oni tam są codziennie.
Po 10 minutach dotarli na miejsce. Zobaczyli jak budynek jest oświetlony i było słychać wydobywającą się z budynku muzykę. Wyszli z samochodu i razem poszli w stronę budynku. Zobaczyli, że na miejscu jest już Kisame i Itachi oraz Nagato, Konan i Yahiko. Podeszli do nich by się przywitać.
- Sasori no Danna, przejdziemy się? Chce zobaczyć czy się coś zmieniło.- Poprosił Deidara trzymając ręce na swoim brzuchu. Sasori uśmiechnął się i objął go w pasie.
- Oczywiście kochanie, chodźmy.
Razem wyszli z zatoczonej sali gimnastycznej i zaczęli rozglądać się po szkole. Deidara stanął przy jednej z gablotek, gdzie było zdjęcie całej grupy Akatsuki. Uśmiechnął się na to i przyciągnął męża do siebie. - Sasori, zobacz nasze zdjęcie nadal jest wywieszone.- Sasori objął go od tyłu kładąc rękę na jego widocznym brzuchu.
- No widzisz. Widocznie Kakashi nie maił zamiaru jej zdejmować. Przecież sam powiedział, że jesteśmy jego ulubieńcami.
- Nie prawda. Jego ulubieńcami są Naruto, Sakura i Sasuke.
Sasori zaśmiał się i pocałował go w czubek głowy.
- Masz racje, ale zawsze można pomarzyć.
Po dwóch godzinach zabawa zaczęła się rozkręcać. Wszyscy z Akatsuki byli w komplecie i razem siedzieli przy stoliku. Wszyscy się śmiali i rozmawiali o czasach szkolnych.
- A pamiętacie, jak Jiraya-sensei przebrał Nagato, Konan i Yahiko za żaby? Yahiko chodził naburmuszony przez cały tydzień i w ogóle z nim nie rozmawiał.- Powiedział rozbawiony Hidan- Mam nawet zdjęcie.
- Co?!- Wykrzyknął Pain- Zdjęcie?! Mówiłeś, że je spaliłeś.
- Jest to cudowna pamiątka, nie mogę tego zrobić.
- Sam to zrobię, gdy tylko do ciebie przyjdę!- Powiedział wkurzony.
- Danna- Usłyszał koło swojego ucha cichy szept Deidary.- Jestem zmęczony, możemy wrócić do domu?- Spytał głaszcząc swój brzuch.
- Oczywiście kochanie, jeżeli jesteś zmęczony wrócimy do domu.
Pomógł ukochanemu wstać, pożegnali się z przyjaciółmi i wyszli z budynku. Wsiedli do samochodu i ruszyli do domu.
- Nasz chłopczyk chyba się obudził bo zaczął się ruszać.- Zachichotał niebieskooki czując jak mała rączka odbiła się o jego brzuch. Sasori uśmiechnął się czule i pogłaskał brzuch męża.
- Ma to po tatusiu.
- Ha, ha, ha bardzo śmieszne.- Powiedział Deidara kładąc głowę na szybie.
Po 10 minutach dotarli do domu. Zdjęli buty oraz płaszcze i poszli do sypialni. Deidara od razu położył się na swojej połówce i zasnął. Sasori wszedł do łazienki by się umyć. Po skończonym  myciu wszedł do łóżka. Alan leżał pomiędzy poduszkami cichutko mrucząc. Czerwonowłosy położył się i przyciągnął do siebie blondyna. Pocałował go w czubek głowy i mocno go przytulił.
- Kocham cię.
Deidara tylko coś mruknął przez sen i bardziej się w niego wtulił. Sasori zachichotał i również po chwili odpłynął.

sobota, 3 października 2015

Rozdział 18

Zapraszam i przepraszam, że krótki, ale mam małe problemy rodzinne. Mam nadzieję, że się spodoba.

20 tydzień ciąży
Deidara leżał na kozetce, a koło niego siedział Sasori trzymając go za rękę. Itachi jeździł głowicą maszyny po brzuchu chłopaka. Zatrzymał się na jednym miejscu i uśmiechnął się
- Nasz mały książę jest zdrowy jak ryba. Tu...- Pokazał palcem na ekran.- Zobaczycie jak ssie kciuk.
Deidara uśmiechnął się przypatrując się maleństwu, które znajduje się pod jego sercem. Wziął od bruneta papier i wytarł swój brzuch. Za pomocą Sasoriego wstał z kozetki i podszedł do biurka Itachiego.
- Od teraz będą cię boleć plecy, co bardzo przeszkadza w spaniu, ale wiem, że dasz radę. Jeżeli by się coś działo zadzwońcie do mnie.
- Oczywiście Itachi, dziękuje.
Pożegnali się i wyszli ze szpitala. Wsiedli do samochodu i ruszyli do domu.
- Danna.- Zaczął blondyn.- Możemy jutro pojechać na zakupy? Potrzebuje nowych spodni.- Powiedział smutnym głosem.
- Kochanie nie smutaj, oczywiście, że pojedziemy.
- Ale Danna, zaczynam być coraz grubszy.
Sasori przewrócił oczami i złapał rękę blondyna.
- Nie jesteś gruby tylko w ciąży. To normalne, że utyjesz kilka kilo. Dziecko też waży kochanie. A ja zawsze będę cię kochać.- Pocałował rękę blondyna i dalej skupił się na drodze. Na ustach Deidary widniał uśmiech. Był szczęśliwy, że ma przy sobie właśnie czerwonowłosego. Bardzo mu pomaga i kocha nad życie. Dobrze pamięta kiedy zaczął ufać Sasoriemu.
Była pora obiadowa. Akatsuki siedzieli na stołówce i jedli lunch. No cóż, Sasori bardziej dźgał niż jadł. Jego wzrok cały czas był na blondynie, którego poznał 2 tygodnie temu. Deidara ani o krok nie opuszczał Yahiko lub Itachiego, a nie długo miało się to zmienić.
Pod koniec lekcji, gdy miał wychodzić usłyszał jak, ktoś go woła. Odwrócił się i zobaczył przed sobą Yahiko.
- Sasori, mogę cię o coś poprosić?- Spytał z nadzieją w głosie.
- Jasne, co chcesz bym zrobił?
- Muszę zostać na dodatkowej chemii, a Itachi na dodatkowej biologii. Zabrałbyś Deidare do domu? Chciałbym wiedzieć, że dotrze bezpiecznie.
- Jasne bardzo chętnie.
I z tymi słowami poszedł w kierunku, gdzie właśnie szedł Deidara. Stanął koło niego i uśmiechnął się. Blondyn, gdy zobaczył czerwonowłosego od razu zarumienił się i spuścił wzrok.
- S-Sasori... 
- Cześć Dei, Yahiko poprosił mnie bym odprowadził się do domu.
- A-Ale nie musisz, n-naprawdę.- Szepnął blondyn.
- Ale chce. To co idziemy?
- Dobrze.
I to stało się rutyną. Codziennie Sasori odprowadzał Deidare do domu. Dzięki temu blondyn zaczął ufać i jemu. I od dawna na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech.
Deidara poczuł jak toś kładzie rękę na jego własną. Odwrócił się i zobaczył uśmiechniętego Sasoriego.
- Jesteśmy na miejscu. Co cię tak rozproszyło?- Spytał pomagając mu wysiąść.
- Wspomnienia- Powiedział Dei.- Wspominałem nasze chwile w liceum.
Sasori zaśmiał się i objął go ramieniem. Gdy byli już w domu, Deidara poczuł ucisk. Skrzywił się i oparł rękę o ścianę, a druga powędrowała na brzuch.
- Dei, kochanie wszystko w porządku?- Spytał przestraszony Sasori
- Tak tylko- Uśmiechnął się.- dziecko kopie.
Sasoriemu aż zaświeciły oczy.
- Naprawdę?- Spytał. Blondyn pokiwał głową i wziął rękę czerwonowłosego na brzuch.- Czuję.- Powiedział uradowany. Popatrzył na męża, który mały łzy szczęścia.
- Kocham cię.
- I ja ciebie też. 

sobota, 26 września 2015

Rozdział 17

18 tydzień ciąży.
Ten dzień był bardzo ważny dla brata Deidary i brata Itachiego. Tego dnia brali ślub. Widział jak Sasuke jest zdenerwowany, tak samo jak Naruto, ale dobrze to ukrywał.
Siedział właśnie w pokoju Naruto robiąc mu włosy, chociaż i tak za chwile włosy zrobią to co chcą.
- Mój młodszy brat wychodzi za mąż. Jakie to słodkie.- Zagruchał  Deidara.
- Tylko proszę nie płacz w kościele.
- Nie mogę tego obiecać Naruto. Wiesz, że działają na mnie hormony tak samo jak Sasuke. Pewnie płacze ze szczęścia w koszule Itachiego.
Naruto uśmiechnął się na samo wspomnienie narzeczonego. Nie może uwierzyć, że za chwile będzie tylko jego.
- No gotowe. Wyglądasz bardzo przystojnie. Sasuke to szczęściarz.- Powiedział blondyn podchodząc do kanapy by odłożyć szczotkę i suszarkę.
- To ja jestem szczęściarzem.- Powiedział Naruto wstając i nakładając na siebie marynarkę.- Ile jeszcze mamy czasu?
- Nie całe 30 minut. Powinniśmy już iść.
- Masz racje, lepiej się nie spóźnić.
Ślub przebiegł prawidłowo. Nie obyło się bez kilku łez Deidary, ale jak prosił go Naruto nie popłakał się. Sasuke również był blisko płaczu, ale dał rade.
Po skończonej mszy para młoda wyszła z kościoła, a za nimi goście. Od razu zostali zaatakowani przez rodziny by im pogratulować.
Po 30 minutach wszyscy spotkali się w wynajętym lokalu. Tam para młoda została obdarowana prezentami, które w części były dla dzieci. Po pierwszym toaście wszyscy zasiedli do stołów. Koło małżonków usiedli rodzice. W tym wypadku nie było inaczej. Po stronie Sasuke siedzieli Fugaku i Mikoto, a po stornie Naruto siedzieli Minato i Kushina. Zostało podane do stołu i każdy zaczął jeść. Deidara, gdy miska z zupą została podana do ich stołu od razu odstawił talerz.
- Coś nie tak kochanie?- Spytał zmartwiony Sasori.
- Nie chce tego jeść.
- Dobrze, poczekasz na drugie danie?
- Pewnie.- Uśmiechnął się i rozejrzał się po sali. Zobaczył, że po lewej stronie jest rodzina Uzumaki i Namikaze, a po prawej rodzina Uchiha. Nawet zobaczył gdzieś tam Tobiego i Shisuiego. Nagle poczuł rękę na ramieniu. Odwrócił się i zobaczył Sasoriego przyglądającemu mu się uważnie.
- Dobrze się czujesz?
- Tak kochanie, wszystko dobrze.
- Jeżeli będziesz się źle czuł powiedz.
- Dobrze.
Nadszedł czas na pierwszy taniec. Naruto i Sasuke wstali ze swoich miejsc by wejść na środek parkietu. Muzyka stała się wolniejsza i zaczęli tańczyć. Do nich dołączyli inni goście.
Sasori wstał i podał rękę Deidarze. Ten spojrzał na nią zdezorientowany.
- Mógłbym prosić księżniczkę do tańca?- Spytał z uśmiechem. Deidara nie mógł na nic poradzić, że się zarumienił.
- Z przyjemnością.
Wstali trzymając się za ręce i weszli na parkiet. Muzyka się zmieniła na trochę szybszą. Wszyscy zaczęli tańczyć, by potem walczyć o taniec z jednym z pary młodych. Deidara zaśmiał się, gdy Itachi porwał Sasuke z objęć Naruto.
- Przypomina mi się nasz ślub.- Powiedział Deidara.
- Masz racje. Tak samo zwariowany, ale brakuje tutaj pijanego Hidana.
Blondyn zaśmiał się i poczuł jak ktoś inny oplata go rękoma w tali..
- Porywam.- Usłyszał głos Naruto i został pociągnięty z dala od Sasoriego.
- Jak tam zabawa?- Pyta Deidara z uśmiechem.
-Wszystko jest idealnie, ale byłoby niesamowicie, gdyby Itachi oddał mi męża.
Deidara zaśmiał się i odwrócił wzrok w stronę gdzie tańczyli Itachi i Sasuke. Naruto podszedł do nich i szybko odbił Sasuke. Deidara wybuchł śmiechem, gdy zobaczył zdezorientowane twarze braci.
- Odbił mi go.- Powiedział Itachi.
- Daj mu się nim nacieszyć.
W tej samej chwili poczuł jak jest obejmowany przez silne ręce Sasoriego. Kątem oka zobaczył jak Itachi tańczy z Kisame.
- Czas odpocząć kochanie.- Usłyszał przy uchu. Pokiwał głową i zeszli z parkietu. Blondyn od razu wziął wodę do ręki, by się napić. Czerwonowłosy usiadł koło niego z uśmiechem.
- Nie mogę oderwać od nich wzroku.- Powiedział blondyn.- Są szczęśliwi.
- I będą jeszcze bardziej z dwójką maluchów w domu.
- To prawda.- Oznajmił niebieskooki przytulając się do męża.

sobota, 19 września 2015

Rozdział 16

 Przepraszam, że taki krótki. Następny  postaram się zrobić dłuższy. 

16 tydzień ciąży
Małżeństwo powoli przechadzało się po galerii handlowej. Trzymając się za ręce oglądali wystawy, a czasami nawet wchodzili do sklepu, jeżeli coś ich zainteresowało. Wreszcie weszli do sklepu z meblami dla dzieci. Gdy już wiedzieli, jakiej płci jest ich dziecko bez problemu mogli pokupować mebelki dla synka. Stanęli przy przy słodkim niebieskim łóżeczku. Deidara przejechał dłonią po ramie i spojrzał na Sasoriego z iskierkami w oczach.
- Weźmiemy?- Spytał z nadzieją w głosie.
Sasori przyjrzał się łóżeczku i z uśmiechem objął męża.
- Oczywiście, idealnie będzie pasować.- Powiedział.
Blondy uśmiechnął się i pocałował go w policzek. Przeszli do innego działu, gdzie wybrali nosidełko w kolorze ciemnego niebieskiego. Deidara wszedł do następnego działu, gdzie zobaczył słodkiego, dużego, niebieskiego misia. Od razu zabłysnęły mu oczy. Podszedł do misia i wziął go. Położył go na podłodze i zorientował się, że miś jest wyższy od niego. Uśmiechnął się i sprawdził cenę miśka.
- Na co patrzysz?- Usłyszał cichy głos swojego męża. Sasori położył brodę na czubku głowy blondyna i również popatrzył ba niebieskiego misia.
- Na tego misia. Weźmiemy go?- Spytał patrząc w brązowe tęczówki męża. Położył rękę na brzuchu i uśmiechnął się.- Nasz synek bardzo chce tego misia.
Sasori uśmiechnął się czule i pocałował go w czubek głowy. Wiedział co go rozczula.
- Oczywiście kochanie, dla naszego malucha wszystko.
Sasori wziął tego ogromnego micha i położył go do wózka. Kupili jeszcze głęboki wózek oraz fotelik do samochodu. Gdy zapłacili spakowali rzeczy do samochodu, a raczej Sasori pakował, a Deidara siedział już w samochodzie. Gdy wszystko było spakowane, usiadł na miejsce kierowcy i ruszyli w stronę domu.
Gdy dojechali zobaczyli samochód Minato. Deidara uśmiechnął się i wysiadł z Samochodu. Z klatki wyszedł Naruto wraz z Minato. Jak zobaczyli Deidare i Sasoriego podeszli do nich.
- Witaj Dei.- Przywitał się Minato. Przytulił syna i to samo zrobił Naruto.
- Cześć tato. Co tam u ciebie?
- A wszystko w porządku. Słyszałem, że jechaliście kupić meble do pokoju dla dziecka. Chętnie pomogę.
- Dziękuje
- Dei kochanie, idź do domu, bo pewnie Alan usycha z tęsknoty.
Blondyn zaśmiał się, ale posłusznie poszedł do mieszkania. Nie ma zamiaru im przeszkadzać. Otworzył drzwi i od progu przywitał go mała, szczęśliwa kuleczka. Pogłaskał kotka po pyszczku i wszedł do salonu, gdzie się położył. Alan pobiegł za nim i położył się koło niego. Po chwili do mieszkania weszli Sasori i Minato z meblami dla dziecka, a po nich Naruto z wielkim niebieskim misiem. Położył go w salonie i poszedł dalej pomagać. Alan zainteresowany maskotką zszedł z kanapy i podreptał do misia. Zaczął go wąchać i gdy tylko zimnym noskiem dotknął micha, on do razy spadł na biednego kotka. Deidara zaśmiał się i wstał z kanapy by pomóc Alanowi. Podniósł misia i usadowił go pod ścianą. Kot tylko spojrzał na niego groźnie i poszedł do kuchni. Zobaczył jak Minato wraz z Sasorim i Naruto schodzą na dół.
- Wszystko gotowe.- Powiedział Minato. Naruto zabrał misia i pobiegł z nim na górę.
- Dziękuje, tato. Kiedy się zobaczymy?- Spytał przytulając się do Sasoriego.
- Za miesiąc wyjeżdżam i wrócę dopiero za 2 miesiące, ale nie martw się, będę was odwiedzał gdy tylko będę mógł.
Deidara uśmiechnął się i pożegnał się z ojcem i bratem. Zamknął drzwi i podszedł di czerwonowłosego.
- To kiedy masz zamiar zrobić pokoik?- Spytał z uśmiechem całując go w policzek.
- Hm... Teraz mam zamiar zająć się moim mężem.- Powiedział przy jego uchu. Deidara zarumienił się i schował twarz w jego szyi. Sasori zaśmiał się i zabrał ich do sypialni.

niedziela, 13 września 2015

One shot Sasodei

Oto i one shot. Bardzo się starałam dobrze go napisać i jestem z niego zadowolona. Jak na mnie jest długi, więc mam nadzieje, że się spodoba. Miłego czytania.

Jak to jest być tysiącletnim wampirem? Ja to wiem, bo sam nim jestem. Mam na imię Sasori Akasuna i mam 1500 lat, chodź wyglądam na 23 lata. Może dlatego, że w tym wieku mnie przemieniono.
Dzisiejszego wieczoru miałem zamiar iść na łowy. Nie jadłem przez dwa dni, dlatego, gdy tylko zapadł zmrok wyruszyłem w miasto. Dziś był ostatni dzień szkoły. Młodzież zaczyna się bawić do białego świtu i upija się do nieprzytomności. Nic nowego.
Właśnie wchodziłem do parku, gdy usłyszałem cichy płacz. Musiał być naprawdę cichy, ponieważ jako wampir mam bardzo dobry słuch, a i tak trudno było mi go usłyszeć. Zacząłem iść za płaczem i poczułem słodki zapach krwi. Wtedy zorientowałem się jak głodny jestem. Dodatkowo płacz się nasilał.
Zacząłem szybciej iść, gdy nagle zobaczyłem skuloną postać na ławce. Światło tam nie docierało, więc nie mogłem go dokładnie zobaczyć, chociaż mam wyśmienity wzrok. Prawdopodobnie z powodu głodu znika mi też moc. Podszedłem do chłopaka na tyle daleko by mnie jeszcze nie zobaczył. To od niego czułem ten słodki zapach krwi, a teraz bardziej się nasilił. Zrobiłem parę kroków, gdy nagle chłopak podniósł głowę w moją stronę. Zobaczyłem wtedy najpiękniejsze tęczówki w moim życiu. Jego blond włosy opadały bezwładnie na twarz, a niebieskie tęczówki były przepełnione łzami. Patrzył na mnie ze strachem i bardziej objął się rękoma. Jego głowa krwawiła tak samo jak warga i ramie. Nie wiem czemu, ale wtedy poczułem coś dziwnego w sercu. Coś czego nie czułem przez całe moje życie.
Ukucnąłem koło niego, tak by go nie wystraszyć. Blondyn nie odsunął się, ale z jego błękitnych tęczówek zaczęło lecieć więcej łez.
- Nie płacz. Chce ci pomóc, nie musisz się mnie bać.- Próbowałem go uspokoić. Sam musiałem się kontrolować, by nie wbić się kłami w jego szyje. Bynajmniej nie teraz.
Blondyn jakby mi trochę zaufał przestał się trząść.
- Chce ci pomóc i opatrzyć rany. Pozwolisz mi pomóc?
Chłopak patrzył na mnie przez chwilę, by potem złapać mnie za rękę i wstać z ławki. Chyba musiał wyczuć moją lodowatą dłoń bo zadrżał. Uśmiechnąłem się do niego uprzejmie i objąwszy go w pasie zabrałem do mojego mieszkania. Dobrze, że mieszkałem blisko parku, dlatego po 5 minutach byliśmy w moim mieszkaniu. Zaprowadziłem go do salonu i pomogłem mu usiąść na kanapie.
- Pójdę do łazienki po apteczkę, dobrze?- Spytałem patrząc na blondyna. Chciałem by wiedział gdzie idę. On jedynie pokiwał głową, więc wyszedłem s salonu prosto do łazienki. Musiałem sobie przypomnieć gdzie ostatnie ją widziałem. Gdy ją znalazłem wziąłem bandaż, wacik, wodę utlenioną oraz plastry. Wyszedłem z łazienki i wszedłem do salonu, gdzie blondyn od razu skierował swój błękitny wzrok na mnie. Usiadłem koło niego, z odległością, by chłopak się nie wystraszył.
- To jest woda utleniona- Pokazałem buteleczkę.- Oczyszczę ci rany. Może trochę poszczypać.- Uprzedziłem go. Chłopak pokiwał głową i dał się opatrzyć. Wlałem wodę na wacik i zacząłem oczyszczać ranę. Blondyn syknął z bólu i przymknął oczy. Nadal nie rozumiałem skąd u mnie ta opiekuńczość wobec niego, bo przecież to tylko zwykły dzieciak. Ale przy nim czuje się dziwnie i chciałbym wiedzieć co to.
- Jak masz na imię?- Spytałem, bo byłem ciekawy jego imienia.
- Deidara.- Odezwał się pierwszy raz. Jego głos był piękny. Nie mogę uwierzyć o czym myślę, ale to prawda. Ten chłopak był przepiękny.
- Wiem, że mi jeszcze nie ufasz, ale powiedziałbyś mi, kto ci to zrobił?
Deidara spuścił wzrok, a w jego oczach znów pojawiły się łzy. Najwidoczniej, jest to trudna dla niego sprawa.
- Nie musisz mówić jak nie chcesz.- Oznajmiłem przyklejając do jego rany bandaż.
- Dziękuje.- Powiedział cicho.
Gdy opatrzyłem mu ramie oraz wargę odsunąłem się od niego. Blondyn spojrzał na mnie i posłał mi przepiękny uśmiech.
- Dziękuje za pomoc. A ty jak masz na imię?- Spytał blondyn. Rzeczywiście nie przedstawiłem mu się.
- Sasori, i nie ma sprawy, nie mogłem cię tak zostawić.
- Mogłeś- Zaprzeczył niebieskooki- Mogłeś przejść obok, a tego nie zrobiłeś. Jestem ci wdzięczny.
Uśmiechnąłem się. Bardzo dawno tak się nie czułe jak wtedy.
- Masz dokąd wrócić?- Spytałem. Blondyn spuścił wzrok i zagryzł wargę.
- Na pewno coś się znajdzie.
- Chce żebyś został tutaj. Nie musisz się bać, naprawdę.
- Nie mogę tutaj zostać. I tak nadużyłem twojej pomocy.- Powiedział pospiesznie Deidara.
- Nie pozwolę ci się włóczyć. Tu będziesz bezpieczny. Dodatkowo nie będziesz mi przeszkadzał. I tak czułe się w domu samotny, a twoje towarzystwo mi pomoże.
I tak właśnie Deidara zamieszkał ze mną. Codziennie mi bardziej ufał, a ja co dzień bardziej się zakochiwałem. Dowiedziałem się również, że Deidara przyjaźni się z Itachim- moi przyjacielem. On oraz Hidan również są wampirami, ale o wiele młodszymi ode mnie. Mamy bardzo dobry kontakt. 
Dwa miesiące później wziąłem się za odwagę by powiedzieć Deidarze kim jestem. Tyle razy chciałem to zrobić, ale zawsze oblewał mnie strach. Bałem się, że mnie nie zaakceptuje i zostawi samego. Ja naprawdę przyzwyczaiłem się do jego towarzystwa i na prawdę bardzo bym za nim tęsknił. Oczywiście mógłbym go zatrzymać siłą, ale nie chciałem go do niczego zmuszać.
Dlatego tego dnia przyszedłem szybciej ze spotkania z Itachim oraz Hidanem i od razu poszedłem do pokoju blondyna. Deidara siedział na łóżku czytając książkę. Gdy usłyszał otwieranie drzwi spojrzał w tą stronę spotykając moje brązowe tęczówki. Uśmiechnął się i położył książkę na stoliku nocnym tym samym pokazując, że mam usiąść koło niego. Oczywiście zrobiłem to bez sprzeciwu.
- Danna, co tak szybko?- Spytał zaciekawiony. Uśmiechnąłem się, gdy tak mnie nazwał. Robił tak do dobrego miesiąca. Gdy dowiedział się, że jestem malarze oraz robię marionetki, zaczął mnie tak nazywać. To bardzo urocze z jego strony.
- Przyszedłem szybciej, ponieważ chciałem z tobą popędzić czas. Nie cieszysz się?- Spytałem z udawanym smutkiem.
- Oczywiście, że nie!- Zaprzeczył szybko blondyn- Bardzo się ciesze.- Uśmiechnął się w moją stronę, co odwzajemniłem.
- Chciałbym z tobą pozmawiać o czymś ważnym.- Powiedziałem już poważnym tonem. Niebieskooki również się uspokoił i patrzył na mnie wyczekująco.- Jest to sekret, który nikt nie zna.
- Danna, nie musisz mi tego musisz jak nie chcesz.
- Chce ci to powiedzieć. Ufam ci i chce byś znał mój sekret.- Spojrzałem na niego uważnie i złapałem jego mniejsze dłonie w swoje większe.- Jestem wampirem.
Deidara przez kilka sekund patrzył na mnie ze zdziwieniem, ale po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech i uścisnął moje dłonie jaby tym gestem chciał mnie uspokoić. Oczywiście udało mu się.
- Naprawdę? Jesteś tym nieśmiertelnym stworzeniem nocy?- Spytał z błyskiem w oczach. Zachichotałem i pokiwałem głową. Naprawdę mi ulżyło. Wiadomo, że wampiry są bardzo rzadkie i trudno je znaleźć. Dlatego się ukrywamy. Wiedziałem, że Deidara nie jest jak inni i mnie nie wyda.
- Tak to prawda,
- To niesamowite. Mogę spytać ile masz lat?
- Mam 1500 lat.
Deidara, aż zaniemówił. Na trochę lat mam i nie lubię się przyznawać ile mam naprawdę lat, ale mu mogę powiedzieć wszystko. Był dla mnie ważny i nie chciałem mieć przed nim żadnych tajemnic.
- Nie wyglądasz na tyle.- Usłyszałem jego głos. Zaśmiałem się i pogłaskałem go po policzku na, którym po chwili był rumieniec.
- Ponieważ w wieku 23 lat zostałem przemieniony. Dlatego wyglądam tak młodo.- Przybliżyłem się do niego i pocałowałem w czubek nosa. Deidara bardziej się zarumienił i spuścił głowę by zakryć czerwień na twarzy. Wziąłem w dwa palce jego brodę i podniosłem jego głowę wprost mojej.
- Kocham jak się rumienisz.
Blondyn rozchylił usta ze zdziwienia, a ja pocałowałem go czule. Na początku jego ciało było spięte, ale później rozluźnił się i zaczął oddawać pocałunek. Kilka minut później, gdy zabrakło na tchu oderwaliśmy się od siebie. Mocno go do siebie przytuliłem gładząc jego plecy. Był dla mnie całym światem, nikomu go nie oddam.
- Kocham cię.- Powiedziałem mu do ucha. Blondyn wzmocnił uścisk na moim ramieniu i spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem na twarzy i oczami pełnych łez szczęścia.
- Ja ciebie też kocham, Sasori.- Powiedział i teraz on mnie pocałował. Uśmiechnąłem się przez pocałunek i objąłem go mocniej. Wreszcie znalazłem miłość mojego życia.
Trzy miesiące minęły nam bardzo szybko. Oczywiście nie obyło się bez kłótni o to bym przemienił Deidare w wampira. Ja jeszcze nie byłem gotowy, by to zrobić. Nie chciałem go przemieniać w tak młodym wieku. Miał dopiero 20 lat i wolałem poczekać rok góra dwa lata. Ale Deidara nie chciał czekać.
- Danna, proszę!- Marudził mi pod  uchem.
- Dei proszę cię, nie możesz poczekać rok? Nie chcę cię przemieniać w tak młodym wieku.
- Ale Danna, ja nie długo będę starą zmarszczoną sardynką, a ty nadal przystojnym chłopakiem. Ja się starzeje, a ty nie i to jest ne fair.- Powiedział donośnym głosem krzyżując ręce na piersi.
- Uważasz, że jestm przystojny?- Spytałem uwodzicielksim tonem. Deidara od razu spalił buraka.
- Nie zmieniaj tematu!- Westchnąłem siadając na fotelu. Jest naprawdę upartym osiołkiem.
- Nie zmienię zdania Dei.
- Ale Danna...- Zaskomlał blondyn z oczkami psiaka.
- Koniec tematu.- Deidara jedynie fuknął na mnie i wyszedł z biblioteki trzaskając drzwiami.
Kilka dni później siedziałem w domu Itachiego. Hidan i Deidara pojechali do miasto na zakupy. Nie chciałem by jechali w taką pogodę. Śnieg padał przez cały dzień , a drogi były śliskie. Nie trudno o wypadek.
- Powinieneś go przemienić.- Usłyszałem głos bruneta. Spojrzałem na niego uważnie.
- Sam nie wiem. Może masz racje.
- Oczywiście, najlepiej szybciej niż później. Nie wiadomo co może się wydarzyć.
W tej samej chwili zadzwonił mój telefon. Wyjąłem go z kieszeni od spodni i zobaczyłem, że dzwoni do mnie Hidan. Zmarszczyłem brwi i odebrałem.
- Hidan?
- Sasori, przyjedźcie do szpitala.- Myślałem, że się przesłyszałem. Szybko wstałem z kanapy, a za mną Itachi z wymalowanym zdziwieniem na twarzy.
- Hidan, co się stało?!- Krzyknąłem do słuchawki.
- Tir nie wyhamował na światłach i uderzył prosto w nas. Deidara jest w krytycznym stanie ponieważ ciężarówka uderzyła prosto w niego i dodatkowo poduszka nie wyskoczyła. Jest na OIOM.
Pędziłem ile sił w nogach do pokoju gdzie był mój ukochany. Powinienem zabić Hidana, ale wiem, że to nie jego wina. Szybko skręciłem w prawo i prawie wpadłem na białowłosego. On sam spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
- Jego stan jest krytyczny. Lekarze nie dają mu zbyt dużo czasu. Przepraszam, to moja wina. Gdybym nie był uparty by pojechać, nic by się nie stało.
Przytuliłem go dając mu znać, że nie mam mu za złe. Puściłem go i wszedłem do sali blondyna. Był cały po podłączany do jakiś urządzeń. On sam leżał w łóżku obwinięty bandażami. Jego prawa ręka była w gipsie. Urządzenie pokazujące bicie jego serca pracowało. Biło bardzo powoli, Jakby krzyczało, że zaraz nadejdzie jego czas. A ja nie chciałem by nadszedł jego czas. Chciałem by żył ze mną na zawsze. Ale jak zwykle wszystko spieprzyłem. Powinienem mu ulec i przemienić w wampira, a nie zrobiłem tego. Byłem głupi.
Podszedłem do niego i przytuliłem jego kruche ciało. Wo gule się nie ruszyło, a jego oddech był coraz słabszy, aż zniknął. Aparatura zaczęła głośno pikać, a ja pierwszy raz w życiu uroniłem łzę, która spadła na jego martwą twarz. Pochyliłem się i pocałowałem go.
Minęły dwa miesiące od tego wydarzenia. Śnieg sypał na dworze, dzieci lepiły bałwany, a nastolatki bawili się w bitwę na śnieżki.
Tego dnia było strasznie zimno i o niczym innym nie myślałem, tylko o tym by wrócić do domu. Wracałem ze spotkania u Itachiego i Hidana. Po drodze odwiedziłem cmentarz. Musiałem tam pójść. Musiałem.
Wszedłem do mojego cieplutkiego mieszkanka. Zdjąłem buty oraz płaszcz. Nawet nie przekroczyłem holu, a usłyszałem ten uroczy głos.
- Danna, jesteś cały przemarznięty. Idź się przebierz, a ja zrobię ci ciepłą herbatę. Pewnie jeszcze byłeś na cmentarzu odwiedzić swoją babcie, tak?
Mój ukochany blondyn stał w salonie z uśmiechem na twarzy. Po chwili podszedł do mnie i pocałował w usta.
- Dla ciebie wszystko. Musiałem ją odwiedzić. Dziś jest rocznica jej śmierci.- Pocałowałem go w szyję i nadgarstek, gdzie widniały ślady po moich ugryzieniach. Udało mi się go przemienić przez śmiercią jego całego organizmy. Dlatego po dwóch godzinach po ugryzieniu, jego ciało zaczęło się goić i obudził się jako wampir.
- Wiem. To maszeruj do sypialni,a ja wstawię wodę na herbatę. Nie chce byś był chory.
Zaśmiałem się i pocałowałem go w czubek blond główki. Spojrzałem w jego niebieskie tęczówki i przytuliłem go mocno.
- Kocham cię.
Deidara zachichotał i odwzajemnił uścisk. Pocałował mnie w ramie i oparł o nie swoją głowę.
- Ja ciebie też kocham.
Mam go całego przy sobie i będziemy żyć ze sobą na wieki.