sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 28

Sasori wraz ze swoim synkiem wracali z zakupów. Dni robiły się cieplejsze, a śnieg zaczynał topnieć. Było widać jak wielkimi krokami przychodzi wiosna. Saori w wózku smacznie spał, a czerwonowłosy schował pod wózek reklamówki z zakupami. Deidara zaczął pracować w domu. Rysował lub malował obrazy dla klientów nie zaniedbując rodziny. Po prostu chciał zacząć choć trochę porysować.
Sasori stanął na światłach, gdy zmieniły się na czerwone. Poprawił kocyk by bardziej synka okryć i to samo zrobił ze smoczkiem. Jak tylko światło zmieniło się na zielone przeszedł przez pasy i wszedł do parku.
- Sasori-san.- Usłyszał kobiecy głos. Przymknął oczy i wypuścił powietrze, by choć trochę się uspokoić. Ten park chyba jest przeklęty.
Blondynka podeszła do niego z uśmiechem na twarzy. Makijaż miała tak ostry, że aż palił w oczy.
- Witaj Makiko. Wybacz, ale nie mam czasu na pogawędki, zrywa się wiatr, a nie chce by Saori się rozchorował.
- To zrozumiałe, przecież jest bardzo mały i szybko takie dzieci mogą zachorować.- Powiedziała i pochyliła się by zobaczyć śpiące dziecko. Zmarszczyła brwi i wyprostowała się spoglądając na byłego nauczyciela.- Nie chcę nic mówić, ale jest pan pewny, że to pana syn? Nie jest do pana w ogóle podobny.
Sasori otworzył szeroko oczy. Jak ona śmiała oskarżać Deidare o zdradę, chociaż tego do słownie nie powiedziała. Saori wygląda tak samo jak on, gdy był mały, Nie mógł uwierzyć, że coś takiego powiedziała.
- Tak, jestem pewny.- Warknął zły.- A teraz muszę iść.
Szybko wyszedł z parku nie oglądając się za siebie. Wiedział tylko, że muszą zmienić park do spacerów. W tym za często spotykają niewłaściwych ludzi.
Wszedł do domu ściągając buty oraz płaszcz i wziąwszy Saoriego na ręce wszedł do salonu, gdzie siedział Deidara kończąc malować obraz.
- Cześć kochanie.- Deidara odwrócił się i z uśmiechem podszedł do nich dając obydwum po całusie.
- Witajcie. Jak było na spacerze z tatą?- Spytał zabierając obudzonego synka na ręce, zdejmując czapeczkę i kurtkę
- Był bardzo grzeczny.- Powiedział Sasori zabierając zakupy do kuchni. Za nim poszedł blondyn stawiając mleko na ogniu.
- Cieszę się. Spał?
- Tak, przez cały czas.- Blondyn pokiwał głową i wziął butelkę do ręki. Usiadł na krześle i zaczął karmić głodnego chłopca.- Spotkałem Makiko.- Powiedział bez wahania. Nie chciał mieć tajemnic przed ukochanym. Widział jak niebieskooki marszczy brwi i spojrzał na niego z zagryzioną wargą.
- Jak? Gdzie? Czego chciał ten babsztyl?- Syknął zdenerwowany. Nie chciał jej widzieć przy swojej rodzinie.
- Spotkałem ją w parku, gdy wracaliśmy do domu. Nie rozmawiałem z nią długo, bo nie miałem takiego zamiaru. Powiedziała mi, bym zastanowił się czy Saori jest moim synem.
- Słucham?!- Spytał oburzony.- Jak śmiała coś takiego powiedzieć, przecież to widać, że Saori jest twój. Danna chyba jej nie wierzysz?
- Oczywiście, że nie. Ja sam widzę, że jest bardzo podobny do mnie. Sam się zdenerwowałem jak to powiedziała.- Powiedział szybko i podszedł do niego przytulając go od tyłu, uważając na jedzące dziecko.
- Wiem. Danna, po prostu to straszne, że o coś takiego mnie oskarżyła.- Powiedział cicho.
- Nie martw się tym. Ona najwidoczniej była zazdrosna.
Deidara uśmiechnął się lekko i pocałował go w policzek. Zabrał od chłopca pustą butelkę i wstał z nim, by mogło mu się odbić. Gdy tylko to zrobił zabrał go na górę i zmienił mu ubranko. Nałożył na niego zielone ubranko i czapeczkę w kształcie żaby. Trzymał go blisko siebie i chodził po pokoju, by czerwonowłosy szybciej zasnął. Zorientował się, że gdy usypia go w ramionach szybko śpi. Sasori mówi, że gdy czuje jego zapach czyje się bezpiecznie.
Jak maluch zasnął położył go do łóżeczka zostawiając włączoną nianie i uchylone drzwi. Zszedł na dół, do pracownie, gdzie siedział czerwonowłosy. Gdy go zobaczył pociągnął go do siebie i mocno obejmując.
- Kocham cię i nie myśl już o tym.
Blondyn zamknął oczy i również go objął.
- Też cię kocham.
I ma zamiar o tym nie myśleć.


Deidara siedział na puchatym dywanie czujnie obserwując synka. Koło niego siedziała Konan nie odrywając wzroku od chłopca. Natomiast Saori leżał na swoim brzuszku i próbował podnieść swoją główkę, by zobaczyć Deidare i Konan.
Wszyscy z Akatsuki siedzieli w domu trójki rodzeństwa, ponieważ ta trójka tego dnia obchodziła urodziny. Oczywiście, gdy tylko wszyscy złożyli mi życzenia, Konan przestała intersować się interesować innymi. Jej uwagę przykuwał mały chłopiec na dywanie.
Usłyszeli ciche kwilenie, które zaczął wydawać Saori. Maluch najwidoczniej zdenerwował się, że nie może zobaczyć nic oprócz pomarańczowego dywanu. Deidara wziął go na ręce i pocałował go w rumiany policzek.
- Czy moje dziecko zdenerwowało się?- Spytał przeczesując ręką czerwone kosmyki na jego główce. Konan uśmiechneła się na ten widok i wyciągnęła do niego otwarte ręce.
- Będę mogła go nakarmić?- Powiedziała proszącym głosem.
- Ale...
- Proszę.
- Dobrze.- Zgodził się z uśmiechem. Konan zapiszczała i zabrała Saoriego z rąk Deidary. Wstał z dywanu i poszedł do salonu, gdzie prawie wszyscy goście byli. Usiadł koło Sasoriego, który mocno go do siebie przytulił.
- Gdzie jest mój syn?- Spytał w włosy blondyna.
- Z Konan w kuchni. Powinni nie długo przyjść.
Gdy to powiedział Konan wraz z Saorim w rękach weszła do salonu. Podała chłopca czerwonowłosemu, który pocałował czerwone włoski synka i mocno go przytulił. Saori zaczął sennie mrugać i po chwili zapadł w spokojny sen.
Do salony wszedł Yahiko i usiadł na fotelu. odchrząknął i cała uwaga zgromadzonych spoczęła na nim.
- Wiem, że wszyscy jesteście w wspaniałych nastrojach i przepraszam, że mam wam je zepsuć.- Powiedział poważnym tonem.
- Pain, coś się stało?- Spytał Hidan spoglądając na niego.
- Tak.- Westchnął. Chodzi o Madare.
Deidara, aż się spiął na kanapie. Sasori od razu mocno go objął całując w głowę.
- Co się dzieje?- Spytał Sasori.
- Mówiłem, że Madara miał być tutaj tylko kilka miesięcy i pewnie wiecie, że te miesiące się przedłużają. Chodzi o to, że psychiatra Madary zasugerował, że ma tutaj zostać. Uważa, że inne miasto może go przerosnąć.
- Co za głupota!- Wykrzyknął Hidan.- Jeżeli uważa, że jest zdrowy powinien wyjechać. A więc dla niego Madara nadal jest chory. Więc dlaczego jest na zewnątrz?!
- Doktor Kabuto jest pewny, że Madara jest zdrowy. Zrobił badania, które to potwierdzają.
- Jeżeli był by zdrowy, mógłby bez problemu wyjechać. Ten Kabuto coś ukrywa. Bez przyczyny by go tu nie trzymał. Dobrze wiem jak zachować się przy takich ludziach, jak reagują przy skończonej terapii. Madara tak się nie zachowuje. Zdrowi ludzie by jak najszybciej wyprowadzili się z miasta. Madara tego nie robi. Ich lekarze sami im to każą zrobić. Lekarz Madary zabrania. Nie pasuje mi to.- Powiedział Hidan.
- A może te badania są sfałszowane?- Powiedział Nagato.- Sprawdziliście to?
- Sprawdzał to sędzia.- Oznajmił Yahiko.
- A kto był wtedy sędzią?- Spytał.
- Hashirama Senju. Jest bardzo dobry w swoim zawodzie. Nie wierze by mógł coś sfałszować.
- Masz racje. Dowiem się jutro, kto pracował wtedy z Hashiramą.- Oznajmił fioletowooki.
- Czyli to znaczy, że on tutaj będzie?- Wreszcie odezwał się blondyn.
- Prawdopodobnie tak. Ale nadal ma nakaz sądowy, by nie zbliżać się do nas. Nie musisz się niczym martwić. Mam na niego oko.- Powiedział pomarańczowowłosy.
Deidara jedynie pokiwał głową wierząc, że wszystko będzie dobrze.

 

1 komentarz:

  1. Jesztę~! Madara i Makiko wkraczają do akcji ^^
    Po raz kolejny nie wiem co napisać w komie ; ____; A dlaczego? Bo rodzice ;-; Ratuj mnie Aki-chaaaaaan~!
    Hashirama sędzią? Jak moja mama xD Znajomości się ma ^^
    Weny :3
    I żeby cię Yuno nie zjadła...
    =^_^=

    OdpowiedzUsuń