niedziela, 13 września 2015

One shot Sasodei

Oto i one shot. Bardzo się starałam dobrze go napisać i jestem z niego zadowolona. Jak na mnie jest długi, więc mam nadzieje, że się spodoba. Miłego czytania.

Jak to jest być tysiącletnim wampirem? Ja to wiem, bo sam nim jestem. Mam na imię Sasori Akasuna i mam 1500 lat, chodź wyglądam na 23 lata. Może dlatego, że w tym wieku mnie przemieniono.
Dzisiejszego wieczoru miałem zamiar iść na łowy. Nie jadłem przez dwa dni, dlatego, gdy tylko zapadł zmrok wyruszyłem w miasto. Dziś był ostatni dzień szkoły. Młodzież zaczyna się bawić do białego świtu i upija się do nieprzytomności. Nic nowego.
Właśnie wchodziłem do parku, gdy usłyszałem cichy płacz. Musiał być naprawdę cichy, ponieważ jako wampir mam bardzo dobry słuch, a i tak trudno było mi go usłyszeć. Zacząłem iść za płaczem i poczułem słodki zapach krwi. Wtedy zorientowałem się jak głodny jestem. Dodatkowo płacz się nasilał.
Zacząłem szybciej iść, gdy nagle zobaczyłem skuloną postać na ławce. Światło tam nie docierało, więc nie mogłem go dokładnie zobaczyć, chociaż mam wyśmienity wzrok. Prawdopodobnie z powodu głodu znika mi też moc. Podszedłem do chłopaka na tyle daleko by mnie jeszcze nie zobaczył. To od niego czułem ten słodki zapach krwi, a teraz bardziej się nasilił. Zrobiłem parę kroków, gdy nagle chłopak podniósł głowę w moją stronę. Zobaczyłem wtedy najpiękniejsze tęczówki w moim życiu. Jego blond włosy opadały bezwładnie na twarz, a niebieskie tęczówki były przepełnione łzami. Patrzył na mnie ze strachem i bardziej objął się rękoma. Jego głowa krwawiła tak samo jak warga i ramie. Nie wiem czemu, ale wtedy poczułem coś dziwnego w sercu. Coś czego nie czułem przez całe moje życie.
Ukucnąłem koło niego, tak by go nie wystraszyć. Blondyn nie odsunął się, ale z jego błękitnych tęczówek zaczęło lecieć więcej łez.
- Nie płacz. Chce ci pomóc, nie musisz się mnie bać.- Próbowałem go uspokoić. Sam musiałem się kontrolować, by nie wbić się kłami w jego szyje. Bynajmniej nie teraz.
Blondyn jakby mi trochę zaufał przestał się trząść.
- Chce ci pomóc i opatrzyć rany. Pozwolisz mi pomóc?
Chłopak patrzył na mnie przez chwilę, by potem złapać mnie za rękę i wstać z ławki. Chyba musiał wyczuć moją lodowatą dłoń bo zadrżał. Uśmiechnąłem się do niego uprzejmie i objąwszy go w pasie zabrałem do mojego mieszkania. Dobrze, że mieszkałem blisko parku, dlatego po 5 minutach byliśmy w moim mieszkaniu. Zaprowadziłem go do salonu i pomogłem mu usiąść na kanapie.
- Pójdę do łazienki po apteczkę, dobrze?- Spytałem patrząc na blondyna. Chciałem by wiedział gdzie idę. On jedynie pokiwał głową, więc wyszedłem s salonu prosto do łazienki. Musiałem sobie przypomnieć gdzie ostatnie ją widziałem. Gdy ją znalazłem wziąłem bandaż, wacik, wodę utlenioną oraz plastry. Wyszedłem z łazienki i wszedłem do salonu, gdzie blondyn od razu skierował swój błękitny wzrok na mnie. Usiadłem koło niego, z odległością, by chłopak się nie wystraszył.
- To jest woda utleniona- Pokazałem buteleczkę.- Oczyszczę ci rany. Może trochę poszczypać.- Uprzedziłem go. Chłopak pokiwał głową i dał się opatrzyć. Wlałem wodę na wacik i zacząłem oczyszczać ranę. Blondyn syknął z bólu i przymknął oczy. Nadal nie rozumiałem skąd u mnie ta opiekuńczość wobec niego, bo przecież to tylko zwykły dzieciak. Ale przy nim czuje się dziwnie i chciałbym wiedzieć co to.
- Jak masz na imię?- Spytałem, bo byłem ciekawy jego imienia.
- Deidara.- Odezwał się pierwszy raz. Jego głos był piękny. Nie mogę uwierzyć o czym myślę, ale to prawda. Ten chłopak był przepiękny.
- Wiem, że mi jeszcze nie ufasz, ale powiedziałbyś mi, kto ci to zrobił?
Deidara spuścił wzrok, a w jego oczach znów pojawiły się łzy. Najwidoczniej, jest to trudna dla niego sprawa.
- Nie musisz mówić jak nie chcesz.- Oznajmiłem przyklejając do jego rany bandaż.
- Dziękuje.- Powiedział cicho.
Gdy opatrzyłem mu ramie oraz wargę odsunąłem się od niego. Blondyn spojrzał na mnie i posłał mi przepiękny uśmiech.
- Dziękuje za pomoc. A ty jak masz na imię?- Spytał blondyn. Rzeczywiście nie przedstawiłem mu się.
- Sasori, i nie ma sprawy, nie mogłem cię tak zostawić.
- Mogłeś- Zaprzeczył niebieskooki- Mogłeś przejść obok, a tego nie zrobiłeś. Jestem ci wdzięczny.
Uśmiechnąłem się. Bardzo dawno tak się nie czułe jak wtedy.
- Masz dokąd wrócić?- Spytałem. Blondyn spuścił wzrok i zagryzł wargę.
- Na pewno coś się znajdzie.
- Chce żebyś został tutaj. Nie musisz się bać, naprawdę.
- Nie mogę tutaj zostać. I tak nadużyłem twojej pomocy.- Powiedział pospiesznie Deidara.
- Nie pozwolę ci się włóczyć. Tu będziesz bezpieczny. Dodatkowo nie będziesz mi przeszkadzał. I tak czułe się w domu samotny, a twoje towarzystwo mi pomoże.
I tak właśnie Deidara zamieszkał ze mną. Codziennie mi bardziej ufał, a ja co dzień bardziej się zakochiwałem. Dowiedziałem się również, że Deidara przyjaźni się z Itachim- moi przyjacielem. On oraz Hidan również są wampirami, ale o wiele młodszymi ode mnie. Mamy bardzo dobry kontakt. 
Dwa miesiące później wziąłem się za odwagę by powiedzieć Deidarze kim jestem. Tyle razy chciałem to zrobić, ale zawsze oblewał mnie strach. Bałem się, że mnie nie zaakceptuje i zostawi samego. Ja naprawdę przyzwyczaiłem się do jego towarzystwa i na prawdę bardzo bym za nim tęsknił. Oczywiście mógłbym go zatrzymać siłą, ale nie chciałem go do niczego zmuszać.
Dlatego tego dnia przyszedłem szybciej ze spotkania z Itachim oraz Hidanem i od razu poszedłem do pokoju blondyna. Deidara siedział na łóżku czytając książkę. Gdy usłyszał otwieranie drzwi spojrzał w tą stronę spotykając moje brązowe tęczówki. Uśmiechnął się i położył książkę na stoliku nocnym tym samym pokazując, że mam usiąść koło niego. Oczywiście zrobiłem to bez sprzeciwu.
- Danna, co tak szybko?- Spytał zaciekawiony. Uśmiechnąłem się, gdy tak mnie nazwał. Robił tak do dobrego miesiąca. Gdy dowiedział się, że jestem malarze oraz robię marionetki, zaczął mnie tak nazywać. To bardzo urocze z jego strony.
- Przyszedłem szybciej, ponieważ chciałem z tobą popędzić czas. Nie cieszysz się?- Spytałem z udawanym smutkiem.
- Oczywiście, że nie!- Zaprzeczył szybko blondyn- Bardzo się ciesze.- Uśmiechnął się w moją stronę, co odwzajemniłem.
- Chciałbym z tobą pozmawiać o czymś ważnym.- Powiedziałem już poważnym tonem. Niebieskooki również się uspokoił i patrzył na mnie wyczekująco.- Jest to sekret, który nikt nie zna.
- Danna, nie musisz mi tego musisz jak nie chcesz.
- Chce ci to powiedzieć. Ufam ci i chce byś znał mój sekret.- Spojrzałem na niego uważnie i złapałem jego mniejsze dłonie w swoje większe.- Jestem wampirem.
Deidara przez kilka sekund patrzył na mnie ze zdziwieniem, ale po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech i uścisnął moje dłonie jaby tym gestem chciał mnie uspokoić. Oczywiście udało mu się.
- Naprawdę? Jesteś tym nieśmiertelnym stworzeniem nocy?- Spytał z błyskiem w oczach. Zachichotałem i pokiwałem głową. Naprawdę mi ulżyło. Wiadomo, że wampiry są bardzo rzadkie i trudno je znaleźć. Dlatego się ukrywamy. Wiedziałem, że Deidara nie jest jak inni i mnie nie wyda.
- Tak to prawda,
- To niesamowite. Mogę spytać ile masz lat?
- Mam 1500 lat.
Deidara, aż zaniemówił. Na trochę lat mam i nie lubię się przyznawać ile mam naprawdę lat, ale mu mogę powiedzieć wszystko. Był dla mnie ważny i nie chciałem mieć przed nim żadnych tajemnic.
- Nie wyglądasz na tyle.- Usłyszałem jego głos. Zaśmiałem się i pogłaskałem go po policzku na, którym po chwili był rumieniec.
- Ponieważ w wieku 23 lat zostałem przemieniony. Dlatego wyglądam tak młodo.- Przybliżyłem się do niego i pocałowałem w czubek nosa. Deidara bardziej się zarumienił i spuścił głowę by zakryć czerwień na twarzy. Wziąłem w dwa palce jego brodę i podniosłem jego głowę wprost mojej.
- Kocham jak się rumienisz.
Blondyn rozchylił usta ze zdziwienia, a ja pocałowałem go czule. Na początku jego ciało było spięte, ale później rozluźnił się i zaczął oddawać pocałunek. Kilka minut później, gdy zabrakło na tchu oderwaliśmy się od siebie. Mocno go do siebie przytuliłem gładząc jego plecy. Był dla mnie całym światem, nikomu go nie oddam.
- Kocham cię.- Powiedziałem mu do ucha. Blondyn wzmocnił uścisk na moim ramieniu i spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem na twarzy i oczami pełnych łez szczęścia.
- Ja ciebie też kocham, Sasori.- Powiedział i teraz on mnie pocałował. Uśmiechnąłem się przez pocałunek i objąłem go mocniej. Wreszcie znalazłem miłość mojego życia.
Trzy miesiące minęły nam bardzo szybko. Oczywiście nie obyło się bez kłótni o to bym przemienił Deidare w wampira. Ja jeszcze nie byłem gotowy, by to zrobić. Nie chciałem go przemieniać w tak młodym wieku. Miał dopiero 20 lat i wolałem poczekać rok góra dwa lata. Ale Deidara nie chciał czekać.
- Danna, proszę!- Marudził mi pod  uchem.
- Dei proszę cię, nie możesz poczekać rok? Nie chcę cię przemieniać w tak młodym wieku.
- Ale Danna, ja nie długo będę starą zmarszczoną sardynką, a ty nadal przystojnym chłopakiem. Ja się starzeje, a ty nie i to jest ne fair.- Powiedział donośnym głosem krzyżując ręce na piersi.
- Uważasz, że jestm przystojny?- Spytałem uwodzicielksim tonem. Deidara od razu spalił buraka.
- Nie zmieniaj tematu!- Westchnąłem siadając na fotelu. Jest naprawdę upartym osiołkiem.
- Nie zmienię zdania Dei.
- Ale Danna...- Zaskomlał blondyn z oczkami psiaka.
- Koniec tematu.- Deidara jedynie fuknął na mnie i wyszedł z biblioteki trzaskając drzwiami.
Kilka dni później siedziałem w domu Itachiego. Hidan i Deidara pojechali do miasto na zakupy. Nie chciałem by jechali w taką pogodę. Śnieg padał przez cały dzień , a drogi były śliskie. Nie trudno o wypadek.
- Powinieneś go przemienić.- Usłyszałem głos bruneta. Spojrzałem na niego uważnie.
- Sam nie wiem. Może masz racje.
- Oczywiście, najlepiej szybciej niż później. Nie wiadomo co może się wydarzyć.
W tej samej chwili zadzwonił mój telefon. Wyjąłem go z kieszeni od spodni i zobaczyłem, że dzwoni do mnie Hidan. Zmarszczyłem brwi i odebrałem.
- Hidan?
- Sasori, przyjedźcie do szpitala.- Myślałem, że się przesłyszałem. Szybko wstałem z kanapy, a za mną Itachi z wymalowanym zdziwieniem na twarzy.
- Hidan, co się stało?!- Krzyknąłem do słuchawki.
- Tir nie wyhamował na światłach i uderzył prosto w nas. Deidara jest w krytycznym stanie ponieważ ciężarówka uderzyła prosto w niego i dodatkowo poduszka nie wyskoczyła. Jest na OIOM.
Pędziłem ile sił w nogach do pokoju gdzie był mój ukochany. Powinienem zabić Hidana, ale wiem, że to nie jego wina. Szybko skręciłem w prawo i prawie wpadłem na białowłosego. On sam spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
- Jego stan jest krytyczny. Lekarze nie dają mu zbyt dużo czasu. Przepraszam, to moja wina. Gdybym nie był uparty by pojechać, nic by się nie stało.
Przytuliłem go dając mu znać, że nie mam mu za złe. Puściłem go i wszedłem do sali blondyna. Był cały po podłączany do jakiś urządzeń. On sam leżał w łóżku obwinięty bandażami. Jego prawa ręka była w gipsie. Urządzenie pokazujące bicie jego serca pracowało. Biło bardzo powoli, Jakby krzyczało, że zaraz nadejdzie jego czas. A ja nie chciałem by nadszedł jego czas. Chciałem by żył ze mną na zawsze. Ale jak zwykle wszystko spieprzyłem. Powinienem mu ulec i przemienić w wampira, a nie zrobiłem tego. Byłem głupi.
Podszedłem do niego i przytuliłem jego kruche ciało. Wo gule się nie ruszyło, a jego oddech był coraz słabszy, aż zniknął. Aparatura zaczęła głośno pikać, a ja pierwszy raz w życiu uroniłem łzę, która spadła na jego martwą twarz. Pochyliłem się i pocałowałem go.
Minęły dwa miesiące od tego wydarzenia. Śnieg sypał na dworze, dzieci lepiły bałwany, a nastolatki bawili się w bitwę na śnieżki.
Tego dnia było strasznie zimno i o niczym innym nie myślałem, tylko o tym by wrócić do domu. Wracałem ze spotkania u Itachiego i Hidana. Po drodze odwiedziłem cmentarz. Musiałem tam pójść. Musiałem.
Wszedłem do mojego cieplutkiego mieszkanka. Zdjąłem buty oraz płaszcz. Nawet nie przekroczyłem holu, a usłyszałem ten uroczy głos.
- Danna, jesteś cały przemarznięty. Idź się przebierz, a ja zrobię ci ciepłą herbatę. Pewnie jeszcze byłeś na cmentarzu odwiedzić swoją babcie, tak?
Mój ukochany blondyn stał w salonie z uśmiechem na twarzy. Po chwili podszedł do mnie i pocałował w usta.
- Dla ciebie wszystko. Musiałem ją odwiedzić. Dziś jest rocznica jej śmierci.- Pocałowałem go w szyję i nadgarstek, gdzie widniały ślady po moich ugryzieniach. Udało mi się go przemienić przez śmiercią jego całego organizmy. Dlatego po dwóch godzinach po ugryzieniu, jego ciało zaczęło się goić i obudził się jako wampir.
- Wiem. To maszeruj do sypialni,a ja wstawię wodę na herbatę. Nie chce byś był chory.
Zaśmiałem się i pocałowałem go w czubek blond główki. Spojrzałem w jego niebieskie tęczówki i przytuliłem go mocno.
- Kocham cię.
Deidara zachichotał i odwzajemnił uścisk. Pocałował mnie w ramie i oparł o nie swoją głowę.
- Ja ciebie też kocham.
Mam go całego przy sobie i będziemy żyć ze sobą na wieki.

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Stop, stop, stop!
      Chciałaś.Zabić.Deidarę.
      Prawie płakałam. Prawie. MOJEGO SŁODKIEGO, KOCHANEGO, MILUSIEGO, UROCZEGO, MIZIASTEGO, CIEPLUSIEGO (skoro wampir to zimny ;-;), KAWAJAŚNEGO DEI'A! ZABIĆ?! Okej, spokój...
      D- Jak śłotko! Wiedziałem, sze jesztem taki szekszy jak jednoroszec lecz to było pszepienkne! Bo my paszujemy do szebie jak pasztettt, serr i ogórekkk ;3 Moja oszoba jeszt taka kawajaszna...
      Dei, skończ, plz ;-;
      D-Ole! Madafaka!
      Dei, chodź.
      D-Ok ^^
      Spie*rzayy mi z koma^
      Dei jest w szafie. One shot słodki. Tylko ta babcia ;-; Babcia ZuA ;-; Ale daje Kinderki ^^
      Weny! Duzio weny!
      Wstawiaj rozdziałki tak często jak dej pory. Lub częściej xd
      Pozdrowionka Boniaczek&Deidara w szafie

      Usuń
    2. *Do tej pory.
      Sorcia z błędy, ale telefon ;-;

      Usuń
  2. Szkoda że to tylko jedno takie opowiadanie bo zarombiste

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, że dawno opowiadanie wstawione ale naprawdę niesamowity one-shot. Godny przeczytania i zapamiętania :D.
    Zabieram się za resztę twojej twórczości :)

    OdpowiedzUsuń