sobota, 27 lutego 2016

Rozdział 4



Biegłem ile sił w nogach. Za plecami słyszałem szybki tupot butów i śmiechy. Po moich policzkach leciały gorzkie łzy. Nie miałem już sił dalej biec, nie byłem zbyt dobry w sporcie. Poczułem jak czyjeś ramiona mocno ciągną mnie do tyłu. Zacząłem krzyczeć i wyrywać się, ale to nic nie dawało. Mój oprawca był silniejszy. Poczułem jego oddech przy moim uchu. Wzdrygnąłem się.
- Jesteś nic nie wartym śmieciem i zaraz ci to udowodnię.-Zaśmiał się przerażająco.
Otworzyłem szeroko oczy, szybko oddychając. Moje policzki były całe mokre od łez. Usiadłem i rozejrzałem się po ciemnym pomieszczeniu. Westchnąłem już trochę uspokojony, przymykając oczy. Ten koszmar śnił mi się od mojej próby samobójczej. Przez niego nie mogłem spać w nocy. Gdy się budzę, już nie zasypiam. Spojrzałem na zegarek, który pokazywał 3:15. Super, kolejna noc nie przespana. Wstałem powoli z łóżka i ubrałem na siebie bluzę, którą dał mi Naruto. Chciał, bym o nim pamiętał. Ubrałem puchate kapcie i wyszedłem z pokoju kierując się prosto do łazienki. Wszedłem do niej, zapalając światło. Zmrużyłem oczy i powoli podszedłem do umywalki. Jak tylko moje oczy przyzwyczaiły się do światła spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Sińce pod oczami i blada cera. Panie i panowie, oto jest wrak człowieka, pomyślałem śmiejąc się cicho pod nosem. Przekręciłem wodę i obmyłem nią twarz.
- Znów nie możesz spać?- Spytał mnie Hidan. Spojrzałem na niego zmęczonym wzrokiem i pokiwałem głową.
- Miałem koszmar.- Mruknąłem zakręcając kran.
- Ten sam od czterech dni?- Spytał zaskoczony, unosząc lekko brwi.
- Tak, ten sam.- Przyznałem wyłączając światło, po czym wyszedłem z łazienki.
Do godziny 7:30 nie zmrużyłem oka. Leżałem na łóżku wpatrując się w biały sufit. Po kilku minutach wstałem i ubrałem się. O godzinie 8:00 usłyszałem pukanie do drzwi. Po chwili do pokoju wszedł Itachi z uśmiechem na twarzy. Gdy przyjrzałem się bliżej, zobaczyłem że jego oczy nie mają tego  charakterystycznego blasku, który zawsze towarzyszy osobom szczęśliwym. Widać, że ten uśmiech był udawany.
- Witaj Deidara.- Przywitał się.- Gotowy na śniadanie?
Jedynie pokiwałem głową i razem wyszliśmy z pokoju. Tak samo jak wczoraj brunet poszedł zająć nam miejsce, a ja zabrać coś do jedzenia. Dzisiaj wziąłem miskę płatków z mlekiem. Położyłem ją na tacy i poszedłem do stolika, gdzie siedział Itachi. Usiadłem i zacząłem powoli jeść.
- Dzisiaj o 10-tej masz spotkanie z naszym psychologiem.- Powiedział patrząc gdzieś w dal, jakby nad czymś myśląc.
- Będę musiał tam chodzić codziennie?
Itachi zwrócił swój wzrok na mnie, bawiąc się rękawem swojej bluzki.
-O tym zdecyduje pani Tsunade.
Pokiwałem głową i wypiłem mleko, które zostało w misce.
- Denerwujesz się czymś.- Bardziej stwierdziłem niż spytałem, widząc jego rozbiegany wzrok.
- To nic takiego, naprawdę. Chciałem cię poinformować, że nie będzie mnie na obiedzie.
Pokiwałem powoli głową, przetwarzając właśnie otrzymaną informację.
- Dobrze, dam sobie radę.
- Na pewno?- Widać było, że jest niezdecydowany.
- Na pewno. O mnie się nie martw. Rozumiem to i dziękuje, że mi powiedziałeś.
Itachi uśmiechnął się i pokiwał głową.  Na pewno jest to bardzo ważne, jeżeli tak się denerwuje. Miałem tylko nadzieję, że to nic strasznego.

Przed 10-tą Itachi przyszedł po mnie, by iść do pani Tsunade. Skierowaliśmy się do jej gabinetu, mijając jadalnie i wchodząc do przedziału dla lekarzy , pielęgniarek i opiekunów. Muszę zapamiętać drogę, bym nie zgubił się w wracając. Stanęliśmy przed jej drzwiami. W tym momencie poczułem jaki byłem zdenerwowany. Itachi odwrócił się do mnie i posłał mi uspokajający uśmiech.
- Nie musisz się denerwować. Pani Tsunade jest bardzo miła. Zobaczysz, na pewno ją polubisz.
Pokiwałem głową i zapukałem. Usłyszawszy zaproszenie, ostatni raz zerknąłem na bruneta i wszedłem do pomieszczenia. Było tutaj bardzo przytulnie. Wielkie okno dawało mnóstwo światła, biurko w kolorze śnieżnej bieli stało koło okna. Po lewej stronie była komoda oraz półka z książkami, a po prawej znajdowała się szara kanapa oraz szary stolik. Właśnie na tej kanapie siedziała blondynka i serdecznie się do mnie uśmiechała.
- Dzień dobry.- Powiedziałem nieśmiało.
- Dzień dobry, usiądź proszę.- Pokazała dłonią miejsce koło siebie. Niepewnie przycupnąłem jak mi kazała i zacząłem bawić się palcami.
- Może opowiesz mi coś o sobie.- Zaproponowała biorąc do ręki podkładkę i długopis.
Spojrzałem na nią niepewnie, ale pokiwałem głową.
- Mam na imię Deidara i mam 16 lat. Mieszkam z bratem.
- A rodzice?- Dopytała.
Spuściłem wzrok i zagryzłem wargę.
- Nie żyją od półtora roku.- Mruknąłem ledwo słyszalnie.
- Przykro mi, pewnie to dla ciebie trudne.
Pokiwałem głową i przetarłem rękawem bluzy oczy. Może minęło już tyle czasu, ale rozmawianie na ten temat nadal sprawiało mi ból.
- Masz przyjaciół?- Zadała kolejne pytanie.
- Nie.- Pokręciłem powoli głową.
Tsunade spojrzała na mnie zdziwiona i uniosła brwi.
- Czemu tak uważasz?
- Bo nikt nie chce się przyjaźnić z taką osobą co ja. Każdy się ze mnie nabijał, obrażał, wytykał palcami.
- A jak dogadujesz się z bratem?
Uśmiechnąłem się lekko, gdy wspomniała o Naruto. On zawsze był przy mnie.
- Kocham go. Jest dla mnie wszystkim.
- I ty na pewno dla niego także. Jako bracia pewnie dobrze się dogadujecie. Gdy przyszedłeś tutaj wczoraj, widziałam was. Zależy mu na tobie, na twoim zdrowiu. I on jest twoim przyjacielem.
Spojrzałem na nią zdziwiony.
- Przyjacielem?
- Oczywiście. Opiekuje się tobą, pomaga, chce dla ciebie jak najlepiej. To właśnie robi prawdziwy przyjaciel.
Nie wiem nawet ile na zajęła rozmowa, ale było bardzo miło. Pani Tsunade była życzliwą kobietą. Można z nią było porozmawiać o wszystkim.
- Będziemy widywać się dwa razy w tygodniu. Tak będzie najlepiej.
- Dobrze.- Powiedziałem i wstałem z kanapy.
- Chodź, pójdę cię oddać Itachiemu.- Zaśmiała się i razem wyszliśmy z gabinetu. Skierowaliśmy się do pokoju dla opiekunów, ale jak tylko weszliśmy zobaczyłem bruneta na kolanach próbując zebrać kartki, które pewnie wypadły przy upadku, a nad nim stał czerwonowłosy chłopak. Jego brązowe oczy patrzyły ze złością na Itachiego.
- Patrz, gdzie łazisz!- Warknął i popychając mnie, wyszedł z pomieszczenia.
- Sasori!- Krzyknęła Tsunade, ale chłopak nie zwrócił na nią uwagi. Kucnąłem obok Itachiego i pomogłem mu pozbierać papiery.
- Wszystko dobrze?- Spytałem, widząc na jego ręce siniaka. Zdziwił mnie fakt, że tak szybko się zrobił.
- Tak, dziękuje za pomoc.
Podałem mu papiery i wstaliśmy z podłogi.
- Skończyliśmy, możesz go zabrać.- Powiedziała Tsunade i poszła do siebie.
- Chodźmy.- Mruknął czarnooki i skierowaliśmy się w stronę pokoju.
- Kim był ten chłopak?- Spytałem patrząc na mojego opiekuna. Muszę przyznać, zafascynował mnie. Oczywiście, był nie miły, ale pewnie się zdenerwował.
- To Sasori Akasuna, syn właściciela tej placówki.- Powiedział zatrzymując się koło pomieszczenia „Lenistwa”- Dalej chyba będziesz wiedział, jak iść. Ja muszę lecieć, ale wrócę przed 15-stą.
- Dobrze, ja trochę tu pobędę, może pomaluję.
- Może kogoś poznasz?
- Nie wiem, czy ktokolwiek będzie chciał ze mną rozmawiać.- Itachi spojrzał na mnie i potargał mi włosy.
- Zobaczysz, że na pewno kogoś poznasz.
Pokiwałem głową i wszedłem do pomieszczenia.

sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 3



Obudziło mnie lekkie szturchanie w ramię. Mruknąłem coś niewyraźnie i powoli otworzyłem oczy. Koło mnie kucał Itachi z lekkim uśmiechem.
- Przepraszam, że cię budzę, ale pora na kolację.- Powiedział i wstał otrzepując kolana.
Usiadłem na łóżku i przetarłem ręką oczy. Spojrzałem na chłopaka i posłałem mu uspokajający uśmiech.
- Nic się nie stało. Dziękuję, że mnie obudziłeś.- Odparłem i wstałem z łóżka.
- Chodź, pewnie jesteś głodny.- Zaśmiał się i razem wyszliśmy z mojego pokoju. Rozejrzałem się i właśnie wtedy zorientowałem się, że po lewej stronie, znajdują się ogromne szklane drzwi. Na ścianie był skaner ręki, który pewnie je otwiera. Za nimi można było dostrzec hol, na którym teraz byliśmy, ale jedna rzecz mnie zdziwiła. Było tam multum ochroniarzy. Kamery monitorowały każdy milimetr korytarza, a ochroniarze pilnowali drzwi. Szybko dorównałem kroku Itachiemu pamiętając, by później go o to spytać. Weszliśmy do wielkiego pomieszczenia, gdzie mieściła się jadalnia. Na samym końcu znajdowała się niby bar, a na około okrągłe stoły z krzesłami. Niektóre były już pozajmowane przez innych pacjentów i ich opiekunów.
- Idź wybierz sobie coś do jedzenia, a ja poczekam na ciebie.- Powiedział brunet pokazując mi głową bar.
- A ty nic nie jesz?- Spytałem zdziwiony. Jak zauważyłem, pracownicy również mogli tu jeść. Itachi jedynie pokręcił głową.
- Nie jestem głodny, później coś zjem. A teraz idź, bo ci nic nie zostanie.- Zaśmiał się i popchnął mnie lekko. Przewróciłem oczami, ale i tak zacząłem iść. Gdy stanąłem, zobaczyłem pełno jedzenia. Żyć, nie umierać! Westchnąłem i wziąłem talerz. Nałożyłem na niego dwie kromki chleba, kiełbasę, pomidora oraz ser. Położyłem talerz na tackę i wziąłem kubek. Nalałem do niego herbaty i posłodziłem dwie łyżeczki. Kubek również postawiłem na tacy i poszedłem w stronę mojego opiekuna. Zauważył mnie dopiero, gdy położyłem tackę na stole.
- Tylko tyle?- Spytał zdziwiony przyglądając się mojemu talerzowi.
-  Nie jem zbyt dużo.- Wyjaśniłem i upiłem łyk herbaty. Rozejrzałem się dookoła, obserwując ludzi. Wielu z nich śmiało się donośnie, tylko kilku siedziało cicho i nic nie robiło. Nawet nie zwracali uwagi na osobę, która próbuje z nimi porozmawiać.
- Mogę zadać ci pytanie?- Spytałem zwracając jego uwagę. Spojrzałem na niego nieśmiało. Brunet uśmiechnął się serdecznie.
- Oczywiście, pytaj o co chcesz. Po to tu jestem.- Powiedział spoglądając na mnie.
- Możesz mi trochę opowiedzieć o tym miejscu? Czemu tutaj jest tak mało kamer i ochroniarzy, a za tymi wielkimi, szklanymi drzwiami roi się tego wszystkiego.- Ugryzłem kęs kanapki patrząc na niego wyczekująco.
-Jak dobrze wiesz, ten szpital jest ogromny. My jesteśmy w przedziale dla osób z depresją i próbami samobójczymi. Te drzwi, które widziałeś... za nimi znajduje się przedział dla osób uzależnionych od narkotyków, alkoholu i seksu. Dlatego tak wiele tam kamer i ochroniarzy. Tutaj nie są tak bardzo potrzebni. Na drugim piętrze jest przedział dla osób chorych psychicznie. Tam jest o wiele więcej lekarzy.- Wyjaśnił mi popijając kawę, którą miał przy sobie. Pokiwałem głową na znak, że rozumiem i szybko dokończyłem jeść oraz wypiłem całą herbatę.
- Byłeś w tamtych oddziałach?
- Tak, ale nie chodzę tam za często. Dyrektor tej placówki mi nie pozwala. Boi się, że ktoś może czyhać na mnie w kącie.- Powiedział rozglądając się dookoła.- Gdy muszę tam iść oblewa mnie strach. Podziwiam tych, którzy są tam opiekunami.
Wziął do ręki kawę i wstał ze swojego miejsca mówiąc, byśmy wracali. Posłusznie wstałem odstawiając tackę i skierowaliśmy się w stronę mojego pokoju.
- Tutaj jest łazienka.- Pokazał drzwi znajdujące się nieopodal pokoi dla pacjentów.- Jest tam wszystko co potrzebne.
Pokiwałem głową i weszliśmy do pokoju. Usiadłem na łóżku, a Itachi zajął miejsce obok.
- Jak to teraz będzie wyglądało?- Mruknąłem.
-  Będziesz chodził do naszego psychologa, pani Tsunade. Będę cię tam zaprowadzać i odprowadzać do pokoju. Będziesz też miał swój czas wolny. Co lubisz robić gdy masz wolne?
- Rysować.- Odpowiedziałem od razu.- Kocham też lepić różne rzeczy z gliny.
Itachi uśmiechnął się i pokiwał głową
- Mamy tutaj pomieszczenia, gdzie możesz robić to wszystko. Tam przychodzą inni by też coś porobić. Żebyś nie siedział tutaj, możesz chodzić tam.
Uśmiechnąłem się lekko kiwając głową. To dobry pomysł, dopóki nikt się do mnie nie doczepi.
- Będę pamiętać.
- I teraz jedzenie. Czy chcesz bym z tobą był przy każdym posiłku, czy wolisz sam?
Spojrzałem na niego zdziwiony i szybko zaprzeczyłem.
- Oczywiście, że chcę byś był ze mną. Naprawdę cię polubiłem i chcę cię bliżej poznać.- Powiedziałem szczerze.
Itachi patrzył na mnie z błyszczącymi oczami i uśmiechnął się czule.
- Cieszę się. Nawet nie wiesz jak bardzo.- Poczułem obecność Hidana. Spojrzałem na niego. Siedział na biurku, patrząc się na bruneta. Nie wiem o czym mógł myśleć. Trudno go było rozczytać.- Pewnie jesteś zmęczony. Nie będę ci już zawracał głowy.
Pokiwałem głową i również wstałem.
- Dobranoc Itachi.
- Dobranoc Deidara.
Gdy brunet wyszedł, podszedłem do białowłosego, który nadal siedział na biurku.
- Coś się stało?- Spytałem.
Hidan spojrzał na mnie i pokiwał głową.
- Coś jest nie tak z tym chłopakiem.
- Itachim?- Zdziwiłem się. Czemu ma być z nim coś nie tak?- Hidan westchnął i zeskoczył z biurka.
- Czuję to. Wygląda na szczęśliwego, ale w głębi serca cierpi.
- Co masz na myśli?
- Myślę, że on również ma ducha, który próbuje mu pomóc.

sobota, 13 lutego 2016

Rozdział 2



Siedziałem na łóżku szpitalnym machając nogami. Patrzyłem jak Hidan gra w karty sam ze sobą. Przez te trzy dni poznaliśmy się bardziej. Dowiedziałem się, że nie oszalałem bo Hidan jest duchem. Prawdziwym duchem. Może i brzmi niewiarygodnie, ale to prawda.
- Chcesz bym zagrał z tobą?- Spytałem patrząc na chłopaka. Białowłosy spojrzał na mnie z uśmiechem i  pokręcił głową.
- Nie, i tak twój brat już idzie.- Powiedział i schował karty. Spojrzałem na niego zdziwiony i odwróciłem wzrok w stronę drzwi, które zostały otwarte przez Naruto. Na ramieniu miał torbę z moimi ubraniami. Uśmiechnął się do mnie i podszedł do łóżka.
- Jak się czujesz?- Spytał całując mnie w głowę.
Przymknąłem oczy i posłałem mu lekki uśmiech.
- Dobrze.- Powiedziałem, próbując by głos nie zdradzał jak bardzo byłem zdenerwowany. Właśnie dzisiaj ostatni raz widzę Naruto. Zobaczymy się dopiero za pół roku. To bardzo długo.
Blondyn uśmiechnął się szeroko i pomógł mi wstać z łóżka.
- Ubierz to, bo jest dość zimno.- Powiedział podając mi czarny płaszcz. Podziękowałem mu cicho i założyłem go na siebie.
Wyszliśmy z sali i skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Pożegnaliśmy się z lekarzem i wyszliśmy ze szpitala. Wsiadłem do czarnego samochodu Naruto i zapiąłem  pasy. Brat położył do tyłu moją torbę i odpalił samochód. Spojrzał w moją stronę i posłał mi uspokajający uśmiech. Próbowałem go odwzajemnić, ale wyszedł tylko krzywy grymas. Spuściłem wzrok na kolana i modliłem się by te pół roku szybko minęło. Spojrzałem przez okna obserwując widoki. Po 40 minutach dotarliśmy na miejsce. Poczułem jak moje ciało sztywnieje. Dopiero teraz zauważyłem jak bardzo się boję. Nie chciałem zostać sam. Drzwi od mojej strony się otworzyły i koło mnie kucnął blondyn. Złapał mnie za rękę i uśmiechnął się lekko.
- Wiem, że jesteś zdenerwowany, ale nic ci się nie stanie. Są tu bardzo mili ludzie.- Powiedział próbując mnie uspokoić, co pomału mu się udawało. Pokiwałem głową i wysiadłem z samochodu. Naruto wziął torbę i zarzucił ją sobie na ramię. Razem weszliśmy do budynku. Na zewnątrz budynek prezentował się w jak w normalnym zakładzie dla szaleńców, ale w środku było bardzo przytulnie. Nie było białych ścian, zostały pomalowane na kolor jasnej zieleni. Puchaty dywan dodawał uroku i doskonale komponował się z resztą wystroju. Nic nie wyglądało jak w ,,normalnym” szpitalu. Poczułem się o wiele lepiej.
Naruto stanął przy recepcji, a mi powiedział bym usiadł na fotelu. Pokiwałem głową i wygodnie się rozsiadłem. Rozejrzałem się i nigdzie nie widziałem ochroniarzy czy kamer, a wydawało mi się, że w szpitalu psychiatrycznym jest to niezbędne. Nie oceniaj książki po okładce, pomyślałem rozbawiony.
- Jak ci się podoba?- Spytał Hidan stojąc koło mnie i rozglądając się po pomieszczeniu.
- Jest inaczej niż sobie wyobrażałem.- Stwierdziłem bez wahania.
- Dużo się zmieniło. Gdy ja byłem w psychiatryku, wyglądało to zupełnie inaczej.
Spojrzałem na niego wielkimi  oczami. Chciałem coś powiedzieć, ale chłopak zniknął. Co miał na myśli? Czyżby też kiedyś był w szpitalu psychiatrycznym jako pacjent?
- Deidara.- Usłyszałem głos Naruto. Odwróciłem głowę w jego stronę, gdzie stał z młodym chłopakiem. Jego czarne włosy były spięte w wysoką kitkę, a tego samego koloru oczy patrzyły na mnie z dobrocią. Jedyne co go wyróżniało to blada cera. Był strasznie blady, można go było wziąć za trupa.
Chłopak uśmiechnął się do mnie i poprawił w rękach papiery.
- Nazywam się Uchiha Itachi i będę twoim opiekunem. Każdy problem lub pytania składaj u mnie. Mam nadzieję, że się dogadamy.- Powiedział spokojnie ciepłym głosem.
Patrzyłem na niego zafascynowany. Prawdopodobnie był ode mnie o rok starszy, a już pracował. Widać, że cieszy go ta robota, pewnie lubi pomagać potrzebującym, zagubionym ludziom i  chętny jest do pomocy. Coś mi mówi, że zostaniemy przyjaciółmi. Chciałbym mieć chociaż jednego zaufanego przyjaciela, a Itachi dobrze się na niego nadaje.
Wstałem z fotela i spojrzałem na brata, który uśmiechnął się do mnie. Itachi również lekko się uśmiechnął i pokazał byśmy za nim poszli.
- Chodźmy do pokoju, gdzie będziesz mieszkać przez pół roku. Mam nadzieje, że ci się spodoba. Zawsze chcemy by nasi pacjenci mieli dobry nastrój w pomieszczeniach, gdzie będą bardzo często.- Powiedział i otworzył przed nami drzwi.
Weszliśmy do środka i zacząłem się rozglądać. Pomieszczenie było bardzo przytulne. Łóżko stało koło ściany, beżowe biurko koło drzwi, a tego samego koloru meble były ułożone naprzeciwko łóżka. Na podłodze leżał niebieski puchaty dywan, a ściany zostały pomalowane na fioletowy kolor. Wyglądało tutaj tak normalnie, że niemal zapomniałem, że znajduję się w szpitalu psychiatrycznym.
Usiadłem na łóżku i spojrzałem na Naruto oraz Itachiego, którzy stali przy biurku. Blondyn podpisywał papiery, które wcześniej trzymał brunet.
- Jeżeli chcielibyście skontaktować ze sobą, możecie pisać listy. Tylko tak można utrzymać tutaj kontakt.- Powiedział Itachi patrząc po nas.
- Dziękuje Itachi, na pewno skorzystamy.- Mruknął w odpowiedzi Naruto i podszedł do mnie- Muszę lecieć do pracy. Napiszę do ciebie. Mam nadzieje, że dasz sobie radę.- Miałem wrażenie, że zaraz się rozpłaczę, a blondyn widząc to, przytulił mnie. Odwzajemniłem uścisk i pokiwałem głową.
- Będę tęsknić.- Szepnąłem ledwo słyszalnie.
- Ja też- Odparł i cmoknął mnie w głowę. Odłożył torbę na łóżko i uśmiechnął się.- Do zobaczenia, Deidara.
- Do zobaczenia, Naruto.
Gdy brat wyszedł z pomieszczenia, Itachi zebrał papiery z biurka i odwrócił się do mnie.
- Wieczorem do ciebie przyjdę, by zaprowadzić cię na stołówkę. Gdybyś mnie potrzebował naciśnij ten guzik- Pokazał pilot leżący na komodzie- A ja od razu przyjdę.
- Dobrze, dziękuję Itachi.
Brunet uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Położyłem się na łóżku i zamknąłem oczy. Zasnąłem niemal od razu.