piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 13

Na samym początku chciałabym bardzo wam podziękować. Mój blog ma teraz aż 1013 wyświetleń za co bardzo dziękuje. Nie wiedziałam, że aż tyle tego będzie. Chciałabym jeszcze podziękować za komentarze, a szczególnie tobie Agnieszka. Gdy widzę twój komentarz mam uśmiech na twarzy. Dziękuje ci. Dlatego bardzo bym chciała dla was napisać oneshot Sasodei, ale nie mam pomysłu. Może wy mi go podsuniecie? Możecie mi zaproponować co mam napisać, a ja chętnie to zrobię. A teraz koniec gadania czas na rozdział.

14 tydzień.
Deidara siedział na łóżku trzymając kartkę. Jego niebieskie oczy skanowały każdy wyraz, który był tam napisany. Jego druga ręka głaskała swój brzuch, który powoli zaczynał się pojawiać. Przy okazji trzeba będzie iść na zakupy.
Odłożył kartkę i zszedł na dół, gdzie jego mąż szykował dla nich kolacje. Usiadł przy stole obierając ogórka, a Alan zwinął się w kulkę na parapecie.
- Sasori?- Spytał nieśmiało. Czerwonowłosy odwrócił się w jego kierunku.
- Tak kochanie?
-  Dostałem dzisiaj list, a raczej zaproszenie na gale rozdania nagród dla artystów. Ludzie głosowali i wygrałem jedną z nagród.
Sasori odłożył nóż i podszedł do blondyna by mocno go przytulić.
- Gratulacje skarbie.- Pocałował go w usta.- Kiedy musisz tam być?
- Powinienem odebrać nagrodę do końca tygodnia. Możemy pojechać jutro?
- Oczywiście kochanie. Jestem z ciebie dumny. Bardzo.
Deidara uśmiechnął się i pocałował Sasoriego w usta. Gdy tylko Deidara odebrał nagrodę pojechali w odwiedziny do Minato. Minato bardzo się się cieszył z wizyty syna, tak samo jak Kushina, no może ona bardziej, ponieważ nie widziała go prawie 3 miesiące. Zostali na obiedzie i gdy zjedli, Deidara poszedł do swojego dawnego pokoju trochę odpocząć. Od jakiegoś czasu coraz bardziej był zmęczony. To jedno z wielu skutków ciąży przed, którymi Itachi go ostrzegał. Położył się na łóżku i zamknął oczy. Już prawie zasypiał gdy usłyszał jak dostaje SMS. Leniwie sięgnął ręką po komórkę o odblokował. Wiadomość było od dziwnie znanego mu numeru. Trzęsącą ręką otworzył wiadomość. "Tęsknie Dei". Blondyn wstał z łóżka i rzucił telefonem na kranie materaca jakby palił ogniem. Już kojarzył ten numer. Madara. Ale skąd ma jego numer?! Podczołgał się do komórki  wybrał numer Yahiko.
- Halo?
- Yahiko, musisz mi pomóc.- Powiedział spanikowany.
- Deidara, co się stało? Wszystko w porządku?
- Madara ma mój numer telefonu. Yahiko boje się.- Usłyszał jak Pain wzdycha mocno.
- Jak to ma twój numer telefonu? Skąd?
- Nie wiem.Yahiko...
- Dei uspokój się. Wszystkim się zajmę obiecuje. Masz powiedzieć Sasoriemu.
- Ale...
-Nie! Masz mu powiedzieć. Miałeś to zrobić 2 tygodnie temu i nadal nie wie. Masz mu teraz powiedzieć. Nie musisz się bać. Dobrze?
- Dobrze.
- Ok. Idę zająć się sprawą. Będziemy w kontakcie.
Yahiko rozłączył się, a blondyn schował telefon do kieszeni spodni i zszedł na dół, gdzie są Minato, Kushina i Sasori. Stanął w drzwiach i spojrzał na Sasoriego.
- Sasori, musimy porozmawiać.
Sasori spojrzał na blondyna i uśmiechnął się pocieszająco.
- Oczywiście kochanie, chodzimy na górę.
Gdy weszli do pokoju, Deidara i Sasori usiedli na łóżku.
- Musze ci coś powiedzieć.- Zagryzł wargę patrząc na swoje ręce. Sasori położył swoje na jego dając mu znak, że jest z nim.- Zanim doszedłem do naszej klasy w liceum, byłem gdzie indziej. W tamtej szkole poznałem Madare. Był moim pierwszym chłopakiem.- Sasori patrzył na niego czujnym wzrokiem.- Dzięki Itachiemu go poznałem. Madara był moją pierwszą miłością, ale chłopakom się to nie podobało. Nie wiedziałem wtedy dlaczego. Po miesiącu Madara się zmienił. Był bardziej poddenerwowany, kłócił się z Itachim, nawet na oczach Sasuke, który miał wtedy tylko 13 lat. Tego dnia był zły na Sasuke ponieważ przez przypadek rozlał wodę na jego koszulkę. Wściekł się, chciał go... uderzyć. Próbowałem go uspokoić. Na marne. Wtedy przyszedł Itachi. Ochronił go. Dostał on, a nie Sasuke. Od tamtego dnia zacząłem się bać. Szkoda, że wtedy z nim nie zerwałem.- Zaśmiał się ponuro. Po jego policzkach zaczęły lecieć łzy Sasori przytulił go mocnym głaszcząc po głowie.- Zaczęło się to rutyną. Codziennie mnie bił, z głupiego powodu. Poniżał, oczerniał. Udało mi się to przed chłopakami ukryć. Byłem ślepo zakochany. Ale pewnego dnia przesadził. Powiedziałem mu, że musi się leczyć. Że to mu pomorze. Wściekł się. Zabrał nóż z kuchni i zamknął nas w pokoju. Udało mi się tylko napisać do Yahiko. Próbowałem go uspokoić, ale to było na nic.- Odsunął się od męża i osunął grzywkę pokazując lewe oko z blizną.- To on mi zrobił. Miałem szczęście, że oka nie straciłem.- Pościł grzywkę znów przytulając się do Sasoriego.On sam ostatkiem sił nie płakał.- Te blizny na rękach, nogach, klatce piersiowej to pamiątki po tamtym dniu. Dalej nic nie pamiętam. Wiem tylko, że Madare zabrała policja, a mnie karetka. Yahiko zdążył. Madara miał proces w sądzie. Został zamknięty w szpitalu psychiatrycznym, a ja miałem wielką depresje. Jedynymi osobami, którymi ufałem byli Itachi i Yahiko.- Spojrzał na czekoladowe tęczówki męża. Łzy nadal leciały z jego oczu. Sasori scałował je i mocno go przytulił.
- Czemu mi nie powiedziałeś kochanie?
- Bałem się jak zareagujesz.- Sasori mocniej go przytulił.- Madara od kilku tygodni jest na zewnątrz. Wyszedł ze szpitala. Odnalazł Itachiego, a teraz dowiedziałem się, że ma mój numer telefonu. Sasori boje się.
- Nie bój się. Nie pozwolę by się do ciebie zbliżył, obiecuje. Zmienimy ci numer, tylko się nie bój. Całe Akatsuki cię ochroni, a tym bardziej Itachi i Yahiko. Mnie zawsze będziesz mieć przy sobie. Obiecuje.  

 


 

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 12

Wróciłam i czas na kolejny rozdział. Zapraszam do czytania :)

12 tydzień ciąży.
Pain i Itachi od tygodnia bardzo dziwnie się zachowywali. Byli zestresowani i zdenerwowani. Każdy z Akatsuki martwił się o nich, a w szczególności Nagato, Konan i Kisame.
Pewnego dnia Deidara poszedł do mieszkania Yahiko. Wiedział, że pomarańczowowłosy ma dzisiaj wolne i będzie w domu, dlatego po południu wyszedł z mieszkania i poszedł w odwiedziny do przyjaciela.
Wszedł na bogatą dzielnice Konohy i wszedł do niebieskiego bloku. Pojechał widną na 11 piętro i zapukał do brązowych drzwi z numerem 121. Po chwili drzwi zostały otwarte przez właściciela apartamentu.
Pain był bardzo zdziwiony wizytą blondyna. Po chwili uśmiechnął się i zaprosił przyjaciela do środka. Deidara zdjął buty i wszedł do przestronnego salonu. Usiadł na kanapie i spojrzał na fioletowookiego, który usiadł na przeciwko niego, na czerwonym fotelu.
- Co cię do mnie sprowadza Deidara?- Spytał trochę zdenerwowany. Niebieskooki zmarszczył brwi i pochylił się bliżej przyjaciela.
- Yahiko, nie baw się ze mną. Powiedz co się dzieje, bo widzę, że coś jest nie tak. Ty i Itachi od tygodnia dziwnie się zachowywaliście.
Pain westchnął i zakrył twarz dłońmi. Po chwili spojrzał zmartwionym wzrokiem na blondyna.
- Madara wrócił.
I to jedno słowo zwaliło grunt pod nogami Deidary. Oparł się o kanapę z wielkimi oczami. Zaczął kręcić głową, a ręce zaczęły drżeć.
- Jak to? Jak to możliwe? On w ogóle nie powinien wyjść ze szpitala!
- Tydzień temu do Itachiego zadzwonił Madara. Rozpoznał jego numer ponieważ dzwonił ze swojego starego numeru. Na początku nie odbierał, ale potem kazałem mu odebrać, gdy Madara nie przestawał dzwonić. Pytał się jak tam u nas. Jak na się wszystkim układa. Potem zaczął pytać o ciebie, gdzie mieszkasz, jak ci się układa, o twój numer telefonu. Nic nie powiedzieliśmy. Kazaliśmy mu nie dzwonić.
- Skąd ma numer Itachiego? Wszyscy zmieniliśmy numery!- Powiedział załamany blondyn.
- Nie wiem. Próbuje się tego dowiedzieć. Ale nie martw się, nie znajdzie nas. Jesteś bezpieczny.
Pain biegł ile sił w nogach. Miał nadzieje, że zdąży. Dostał wiadomość od Deidary z prośbą o pomoc. Od razu wszystko rzucił i wybiegł z domu. Po drodze zadzwonił po policje i karetkę. Domyślał się najgorszego. Po 3 minutach wpadł do mieszkania Madary. Wszędzie była cisza. W ręce trzymał nóż na wszelki wypadek.Po cicho szedł po mieszkaniu. Zobaczył porozbijane szklanki i leżące krzesła. Usłyszał otwieranie drzwi od sypialni. Zobaczył Madare całego we krwi. W ręce trzymał nóż. Pain przełknął ślinę. Szybko zamknął tylnie drzwi na klucz jak i okna, by czarnowłosy nie mógł uciec. Wszedł do sypialni i po cichu zamknął drzwi. Odwrócił się i to co zobaczył przeraziło go. Deidara leżał na ziemi w kałuży krwi. Jego jasne włosy były całe poplamione jak i ubrania. Ręce jak i nogi miał pocięte. Szybko do niego podbiegł i przykucnął. Wziął jego nieruchome ciało na swoje kolana. Jego twarz była poplamiona krwią, a z lewego oka sączyła się krew. Yahiko zastanawiał się czy jeszcze ma to oko. Po chwili usłyszał syreny policji i pogotowia. Po zabraniu wkurzonego Madary przez policje, ratownicy weszli do sypialni i zajęli się blondynem. Jednego z ratowników nawet poznał był nim ojciec Itachiego, ordynator szpitala. W dziwach stanął oszołomiony Itachi. Gdy zobaczył Deidare zasłonił sobie usta ręką. Był to okropny widok. Nie mógł uwierzyć, że coś takiego zrobił jego kuzyn. Nienawidził go tak bardzo. Jak mógł coś takiego zrobić biednemu blondynowi. On nic nie zawinił. Pain podszedł do bruneta i przytulił go do siebie. Lekarze zabrali Deidare do karetki, a za nimi szli Pain i Itachi. Brunet zadzwonił do Minato ojca Deidary i weszli do karetki i pojechali w stronę szpitala.
Deidara objął się ramionami i zamknął oczy. Minęło 5 lat od tego wydarzenia.
- Yahiko widziałeś co ze mną zrobił. Ja się prawie wykrwawiłem! Potrzebowali dla mnie krwi. Ja prawie umarłem i straciłem oko. To cud, że nadal je mam.
Pomarańczowowłosy usiadł koło przyjaciela i przytulił go do siebie.
- Madara to przeszłość. Nie wejdzie brudnymi buciorami w twoje życie. Obiecuje. 
Deidara zamknął oczy i pokiwał głową na ramieniu Yahiko. Oby miał racje. Madara był jego pierwszą miłością, ale to z Sasorim miał swój pierwszy raz, to z nim się ożenił i to z nim będzie mieć dziecko. Nie chce nic zmieniać. Kocha Sasoriego i nie pozwoli, by Madara mu coś zrobił. Mu i reszcie Akatsuki.
- Będziesz musiał opowiedzieć o wszystkim Sasoriemu.- Usłyszał Deidara
- Wiem i powiem mu. Jestem na to gotowy.