sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 27

Przepraszam na błędy, jeżeli się jakieś pojawią. One shot pojawi się prawdopodobnie jutro.

Deidara stał oparty o futrynę drzwi i patrzył z rozczuleniem na obrazek przed nim. Sasori leżał  na plecach w łóżku. Na jego klatce piersiowej spał skulony Saori. Jedna ręka Sasoriego była pod jego głową, a druga obejmowała opiekuńczo chłopca. Deidara wyciągnął telefon z kieszeni i zrobił zdjęcie, od razu robiąc je jako tapetę. Poszedł do łózka i usiadł koło czerwonowłosego. Okrył dokładnie Saoriego czarnym kocykiem, który maił na sobie i pocałował jego czerwone włosy. Nagle poczuł na swojej dłoni, cieplejszą i większą dłoń Spojrzał na męża i uśmiechnął się
- Jak drzemka?- Spytał całując nos brązowookiego.
- Dobrze.- Spojrzał na swojego synka i uśmiechnął się.- Która godzina?
- Po 16. Za chwilę wszyscy się do nas zejdą, dlatego chciałem cię obudzić. Saori pewnie też się obudzi na jedzenie i zmianę pieluszki.
Jak na zawołanie można było usłyszeć skomlenie chłopczyka. Jego brązowe oczka mrugały, a z ust wyleciał niebieski smoczek. Złapał w swoje małe rączki kocyk i zaskomlał głośniej. Deidara wziął malucha na ręce i przytulił do swojej piersi.
- Ja go nakarmię.- Powiedział blondyn, gdy wstawał z łóżka. Zszedł na dół prosto do kuchni. Wziął do ręki gotową butelkę z mlekiem i dał Saoriemu. On od razu złapał butelkę swoimi małymi rączkami patrząc prosto na Deidare. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi oznajmiając o gościach.
- Otworzę!- Krzyknął Sasori schodząc po schodach. Otworzył drzwi i zobaczył uśmiechniętą Konan oraz Nagato i Yahiko.
- Część.- Przywitał się czerwonowłosy wpuszczając przyjaciół do środka.
- Gdzie jest mój mały chłopiec?- Spytała podekscytowana dziewczyna.
- W kuchni z Deidarą.
Konan pisnęła szczęśliwa i pobiegła do kuchni. Deidara spojrzał na dziewczynę z uśmiechem.
- Cześć Konan.- Przywitał się.
- Cześć.- Przytuliła blondyna i spojrzała na chłopca w jego ramionach.- No cześć kochanie.- Zagruchała gilgocząc go po nóżce. Chłopczyk pisnął i kopnął nóżką. Konan zaśmiała się i pocałowała jego główkę. Deidara odłożył pustą butelkę na blat i wziął do ręki ścierkę.- Mogę go odbić? Mogę? Mogę?
- Dobrze.
Podał Saoriego Konan, która położyła ścierkę na ramieniu i zaczęła klepać plecki chłopca. W tym samym czasie do kuchni weszli Yahiko, Nagato oraz Sasori.
- Yahiko, Nagato witajcie.- Przywitał się Deidara.- Chcecie coś do picia?
- Kawę poproszę.- Powiedział Nagato.
- A ja herbatę.- Odezwał się Yahiko.
- A ty Sasori?
- Nie chcę nic, dziękuje. Będziemy w salonie.
- Dobrze.
Podszedł do kuchenki i włączył wodę. Usłyszał dzwonek do drzwi i po chwili głos Itachiego i Kisame. Spojrzał na Konan. która wycierała usta chłopca. Położyła ścierkę na stole i ułożyła go wygodnie w ramionach.
- Zmienię mu pieluszkę i położę na drzemkę.- Oznajmiła.
- Konan, ja to zrobię. Jesteś gościem.
- Absolutnie nie. Dziś ja mam przy nim dyżur. Ty idź do salonu. Zajmę się nim.
- Na pewno?
- Zdania nie zmienię. Idź, idź.
Deidara jedynie pokiwał głową i poszedł do salonu, by przywitać się z pozostałymi gośćmi. Usiadł koło Sasoriego, który od razu go objął.
- Jak tam u was? Wysypiacie się?- Spytał Itachi.
- Wszystko dobrze. Wiadomo budzi nas w nocy, ale mamy dyżury. Raz ja, raz Sasori.- Powiedział Deidara. Spojrzał na Konan, która wróciła z Saorim do salonu. Położyła go do kołyski, koło Sasoriego i usiadła na dywanie.
- Jest przesłodki.- Powiedziała dziewczyna
- Dla ciebie wszystkie dzieci są słodkie.- Oznajmił Hidan. Konan jedynie wytknęła na niego język i okryła chłopca szczelnie kocykiem.
- Możesz od niego odejść Konan, nie ucieknie.- Odezwał się Nagato śmiejąc się
- Nie mam takiego zamiaru. Nie zbyt często mogę go widzieć, więc nadrabiam.
Deidara zaśmiał się i usiadł wygodnie w ramionach czerwonowłosego. Takich przyjaciół to ze świecą szukać.

Sasori siedział na fotelu, a na jego kolanach leżał Saori. Jego oczka świeciły szczęśliwie, a na twarzy miał szeroki uśmiech. Czerwonowłosy trzymał w jednej ręce grzechotkę, a w drugiej małego hipcia.
Zagrzechotał zabawką, a Saori zapiszczał szczęśliwie wyciągając małe rączki w stronę zabawki. Sasori pocałował główkę synka i podał mu hipcia. Chłopczyk złapał go i zaczął ślinić rączkę hipcia. Czerwonowłosy wziął Saoriego na ręce i zaprowadził do salonu, gdzie na kanapie leżał Deidara. Gdy ich zobaczył usiadł i wyciągnął ręce w stronę synka. Saori spojrzał na niego swoimi brązowymi tęczówkami i zapiszczał szczęśliwie. Blondyn uśmiechnął się i pocałował czerwoną główkę synka.
Sasori usiadł koło niego i objął go przyciągając do siebie.
- Pójdę z nim dzisiaj na spacer.- Powiedział Deidara patrząc jak Saoriemu zaczynają kleić się oczka.
- Jesteś pewny?- Spytał się Sasori.
- Tak. Chcę byś dziś odpoczął. Nakarmię go oraz przewinę i pójdziemy na spacer, prawda kochanie?- Zagruchał do synka, który machnął przed nim rączką.
- Dobrze, ale bądź ostrożny. Jeżeli by się coś działo dzwoń do mnie.
- Oczywiście Danna. Nie musisz się martwić.
Pocałował go w usta i wstał z chłopcem. Poszedł do pokoiku po drodze zabierając butelkę z mlekiem. Dał Saoriemu butelkę, który od razu zaczął pić. Po kilku minutach butelka była pusta, a maluszek miał ubraną czystą pieluszkę i ciepłe ubranka. On sam ubrał na siebie ciepłe ciuchy i zszedł na dół. Włożył synka do wózka okrywając go grubym czerwonym kocem. Wsadził do buzi smoczek i podał hipcia, który został przytulony przez małe rączki.
Deidara ubrał na siebie płaszcz i owinął się szalikiem. Sasori podszedł do męża i objął go mocno.
- Nie bądź za długo, nie chcę bycie byli chorzy.
- Dobrze, Danna. Będziemy w domu za godzinkę, a ty się połóż.
Pocałował go w suta i prowadząc wózek wyszedł z mieszkania.
Tego dnia było dość ciepło, jak na luty. Słonko świeciło ogrzewając ziemię, a dzieci bawiły się w śniegu. Blondyn poprawił kocyk na śpiącym dziecku i wszedł powoli do parku. Tutaj było cicho i dużo ludzi na spacerach. To było miejsce dla niego.
- Deidara?- Usłyszał bardzo znany mu głos. Przez jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Spojrzał na swoje śpiące dziecko i powoli się odwrócił.
- Madara.- Wyszeptał ze strachem. Czarnowłosy patrzył to na Deidare, to na wózek za nim. Wreszcie spojrzał w niebieskie tęczówki, które patrzyły na niego ze strachem.
- Zmieniłeś się.- Przyznał brunet.
- A ty w ogóle.- Prychnął blondyn. Chciał jak najszybciej wrócić do domu. Nie che z nim rozmawiać. Nawet nie chciał go widzieć.
- Dei...
- Wybacz, ale muszę wracać do domu.- Powiedział szybko niebieskooki. Odwrócił się i chciał iść, gdy usłyszał jego głos.
- Masz dziecko.- Powiedział. Deidara zmarszczył brwi i odwrócił do niego głowę.
- Tak, mami co ci do tego?- Próbował nie wybuchnąć.- Muszę iść.- Powiedział i szybkim krokiem poszedł do wyjścia z parku. Nie dowrócił się. Nie ma takiego zamiaru. Nie zauważył jak Madara zaciska pięści i zdenerwowany chciał za nim iść, ale gdy zobaczył znaną mu pomarańczową czuprynę i złowrogie fioletowe oczy, zrezygnował.
Deidara był już przy bramie parku, gdy usłyszał skomlenie z wózka. Spojrzał na załzawione brązowe tęczówki. Wypuścił z ust smoczek i wyciągnął do niego ręce. Blondyn zatrzymał się przy ławce i wziął Saoriego na ręce przytulając go mocno do siebie. Poczuł w swoich oczach łzy. Właśnie do niego dotarło, że spotkał Madarę. Nie chciał go nigdy widzieć, ale stało się. Spotkał go. Tak strasznie się bał.
Poczuł na swoim ramieniu dotyk. Podskoczył przestraszony bardziej przytulając syna.
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć.- Szepnął Yahiko. Oczywiście widział wszystko, bo to on dzisiaj maił obserwować Madarę. Gdy tylko zobaczył z kim rozmawia szybko chciał interweniować. N szczęście nic nie musiał robić, ale widział jak bardzo Deidara to przeżywa.
- Yahiko.- Szepnął.
- Chodź, odprowadzę was do domu.
Blondyn pokiwał głową i trzymając Saoriego poszedł za Yahiko, który zabrał ze sobą wózek. Po 10 minutach dotarli do mieszkania. Sasori oczywiście już wiedział. Gdy tylko weszli do domu, podszedł do męża i syna mocna ich przytulając.
- Nic wam nie jest?- Spytał patrząc na nich.
Blondyn uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Wszystko z nami w porządku.- Powiedział ze łzami w oczach. Sasori mocno go przytulił gładząc po głowię.
- Wszystko będzie dobrze. Już go nie spotkasz, nie spotkasz.- Szeptał mu do ucha. Nie pozwoli by Madara znowu z nim rozmawiał. Nie pozwoli.

2 komentarze:

  1. Jezu, jak ja kocham takie opowiadania

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, nie jestem pierwsza >.< Anonimku, jesteś zły.
    Aki-chan ( hyhy, będę tak pisać xd), jeśli chcesz to mogę zająć się betą ^^ Też chciałabym nabrać wprawy, więc zawsze służę pomocą ;)
    Madara-kun! To było niemiłe. Może tak,, Ohayo"? Wypada się przywitać ;___; Po tylu latach... ehhh...
    Jest coraz ciekawiej ^^
    JEZUS MARIA, KTOŚ WYWALIŁ STOLIK DO PRASOWANIA ;-;
    Nigdy więcej...
    Pozdrowionka ~!
    Boniaczek ^^

    OdpowiedzUsuń