sobota, 16 kwietnia 2016

Rozdział 10

Siedziałem na plastikowym krzesełku, trzymając w ręce kubek z czekoladą. Patrzyłem w brązową ciecz, która kolorem przypominała oczy Sasoriego. Uśmiechnąłem się i upiłem duży łyk. Wyrzuciłem pusty kubeczek do kosza i zapukałem do drzwi, gdzie leżał Itachi.
-Proszę. -Usłyszałem głos Sasuke.
Otworzyłem drzwi i po cichu wszedłem do środka. Zobaczyłem śpiącego chłopaka, a Sasuke siedział obok niego na krzesełku i trzymał jego bladą rękę w swojej mniejszej. Podszedłem i usiadłem koło młodszego Uchihy.
-Co mówi lekarz?
Sasuke spojrzał na mnie swoimi czarnymi oczami, nim wrócił wzrokiem na brata.
-Lekarz mówił, że ma coraz mniej czasu. Jeżeli dawca nie znajdzie się w ciągu miesiąca… - Usłyszałem podciąganie nosem. Niepewnie objąłem go ramionami. Sasuke przylgnął do mnie, głośniej płacząc.
-Nie martw się, robię wszystko wraz z bratem, by odnaleźć tego chłopaka.
Brunet odsunął się ode mnie, wycierając rękawem łzy.
-Kisame jest jedyną nadzieją. Ma bardzo podobną krew co Itachi. Kiedyś brat potrzebował transfuzji krwi, ale żadna nie była zgodna. Dopiero krew Kisame się nadawała. Jeżeli odnajdziecie go i zgodzi się pomóc, życie Itachiego będzie uratowane.

Po godzinie wyszedłem z pokoju Itachiego. Sasori przyszedł ze mną, bym przypadkiem się nie zgubił. Podszedłem do niego.
-Napewno nie chcesz wejść? - spytałem.
-Nie… nie jestem jeszcze gotowy.
-Rozumiem.
-Wracamy? - spytał, wstając z plastikowego krzesełka. Pokiwałem głową i razem wyszliśmy ze szpitala. Śmieszne było to, że dwa szpitale były bardzo blisko siebie. Na parkingu zobaczyłem czarny samochód Naruto. On sam wysiadł z auta i z uśmiechem na twarzy podszedł do nas.
-Naruto. - Przytuliłem go najmocnie,j jak potrafiłem. On również odwzajemnił uścisk, śmiejąc się donośnie.
-Witaj braciszku. Mam dla ciebie ważną wiadomość.
Puściłem go i spojrzałem na niego wyczekująco.
-Jaką? Jaką?
-Znalazłem tego chłopaka, o którego mnie prosiłeś.
-Naprawdę?!
-Tak. Zadzwoniłem do niego i umówiłem CIę z nim na rozmowę w kawiarni koło naszego domu na 13:30.
-Naruto, dziękuję. Jesteś najlepszy.
-Wiem przecież.
Zaśmialiśmy się i spojrzałem na Sasoriego.
-Sasori, proszę, muszę się z nim spotkać. Tylko on może uratować Itachiego.
Czerwonowłosy patrzył na mnie przez chwilę, nim pokiwał głową.
-Dobrze, możesz się z nim spotkać, ale zawiozę Cię tam.
Uśmiechnąłem się szeroko i mocno go przytuliłem. Sasori odwzajemnił uścisk i tak staliśmy przez jakiś czas. Chwilę później pocałował mnie w czubek głowy i odsunął się.
-To chodźmy, jeżeli nie chcesz się spóźnić.

Siedziałem przy stoliku i patrzyłem przez okno. Stamtąd widziałem czerwony samochód Sasoriego.
Usłyszałem dzwoneczek, który oznajmiał nowego klienta. Spojrzałem tam i zobaczyłem niebieskowłosego chłopaka ze złotymi oczami. Uśmiechnął się do mnie i usiadł naprzeciwko mnie.
-Witaj, to pewnie ty jesteś Deidara.
-Tak, a ty Kisame. Bardzo dziękuję, że zgodziłeś się ze mną spotkać.
-To nic takiego. Opowiadaj, w czym mogę Ci pomóc.
-Bardziej twojej pomocy potrzebuje Itachi.
-I-Itachi? - Jego złote oczy rozszerzyły się. - Coś z nim nie tak?
-Jest chory na białaczkę i potrzebuje dawcy. Jeżeli nie znajdzie się do końca miesiąca… umrze. Dlatego chcę Cię prosić, byś mu pomógł.
Kisame patrzył chwilę zszokowany, nim gorączkowo pokiwał głową.
-Oczywiście, tylko powiedz, w jakim jest szpitalu.
Odetchnąłem z ulgą i uśmiechnąłem się.
-Leży w szpitalu Konoha i dziękuję. Wcześniej próbowałem namówić Itachiego, by do ciebie zadzwonił, ale nie chciał.
-Rozumiem - westchnął smutno. - Rok temu pokłóciliśmy się. Oskarżał mojego kolegę o molestowanie, ale nie wierzyłem mu. Dopiero, gdy brat Itachiego powiedział mi, że Orochimaru próbował go zgwałcić, poczułem się głupio, nie wierząc mu.
-Rozumiem, myślał, że mu nie uwierzysz.
-Teraz to bez znaczenia. Dziękuję Ci, że mi powiedziałeś. Spróbuję pomóc i może uda mi się z nim porozmawiać.
-Dziękuję Kisame.
-Nie, to ja dziękuję.

Usiadłem na miejscu pasażera i spojrzałem na Sasoriego. On też na mnie spojrzał z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Przepraszam Cię, Dei. - Spojrzałem na niego zdziwiony. - Przepraszam, że nie rozumiałem twoich uczuć. Gdy Konan mnie oświeciła, wszystko zrozumiałem. - Przybliżył się do mnie, a ja zarumieniłem się. - Zrozumiałem, że ja też do ciebie coś czuję.
Pocałował mnie delikatnie, głaszcząc po plecach. Niepewnie oddałem pocałunek, zarzucając mu ręce na szyję. Byłoto  dość niewygodnie, ale nie obchodziło mnie to. Gdy zabrakło nam tchu, odsuneliśmy się odrobinę, opierając o siebie nasze czoła.
-Wybaczysz mi za bycie idiotą?
Zaśmiałem się i cmoknąłem go w policzek.
-Wybaczam, idioto.

2 komentarze:

  1. Awww...jak słodko. Saso powiedział Deiowi że go kocha...
    O.o Orochimaru próbował zgwałcić Sasuke?? Fajnie że Kisame się schodził zgodził, ale Itaś będzie żył no nie??
    W każdym razie bardzo dziękuję za super rozdział i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Slodko, ale moim zdaniem jakoś tak udawanie, taka reakcja jakoś mi nie pasuje.
    Yuki, sądzę, że to Itasia chciał zgwałcić, chyba.
    Dlaczego mi przerwałaś w takim momencie?!
    Żegnam i weny życzę...

    OdpowiedzUsuń