niedziela, 13 marca 2016

Rozdział 6

Przepraszam, że nie było rozdziału wczoraj, ale nie miałam Internetu. Teraz szybko dodaje, bo w każdej chwili może zniknąć. Miłego czytania.



-Muszę z kimś porozmawiać. To dla mnie ważne. - spojrzałem na niego trochę przestraszony. 

Musiało to być naprawdę coś bardzo ważnego, bo było widać, jaki był zdenerwowany.

-Co się dzieje, Itachi? - spytałem.

Itachi zamknął za sobą drzwi i usiadł koło mnie na krześle. Przymknął oczy i westchnął.

-Nie będzie mnie przez dwa tygodnie, od następnego tygodnia. - powiedział smutnym głosem.

-Stało się coś? - brunet westchnął i schował twarz w dłoniach.

-Jestem chory. Mam białaczkę.

-C-co? - nie mogłem w to uwierzyć.

-Dowiedziałem się o tym rok temu, jak zemdlałem na ulicy. Zabrano mnie do szpitala i zrobiono mi badania, gdzie dowiedziałem się, że jestem śmiertelnie chory. Byłem wtedy załamany i zadzwoniłem do rodziców. Mama powiedziała, że przylecą z ojcem najszybszym samolotem. Niestety, samolot którym lecieli został uprowadzony i rozbił się. To moja wina. Gdybym nie zadzwonił do nich, nie polecieliby tym samolotem i wciąż by żyli. - wstałem z łóżka i przytuliłem go.

-To nie twoja wina. Nie obwiniaj się o ich śmierć. - Itachi tylko zamknął oczy z których zaczęły lecieć łzy. Nie wiedziałem co robić. Nie potrafiłem pocieszać ludzi. Teraz miałem tu załamanego chłopaka, obwiniającego się o śmierć rodziców i umierającego na białaczkę.

-Mam młodszego brata. Ma tylko mnie. Lekarz daje mi pół roku. Martwię się jak poradzi sobie Sasuke.

-A co z dawcą? - brunet spojrzał na mnie smutnym wzrokiem i już wiedziałem, jaka będzie odpowiedź.

-Lekarze nadal szukają dawcy, ale jeszcze żadnego nie znaleźli.

-A Sasuke?

-Nie może być dawcą. Myślałem wtedy, że mój przyjaciel mi pomoże.

-Przyjaciel?

-Od roku nie utrzymujemy ze sobą kontaktu. Nie mam zamiaru prosić go o cokolwiek.

- Itachi, ale tu chodzi o Twoje życie! Poproś go o pomoc. - chłopak patrzył chwilę na mnie, po czym westchnął i pokręcił głową.

-Nie mam jego numeru, a nie mieszka tu od roku.

Siedziałem w pokoju “Lenistwa” i rysowałem w szkicowniku. Tak byłem pochłonięty, że nie zauważyłem siedzącej koło mnie Konan.

-Słyszałam, że Itachiego nie będzie dwa tygodnie.  - Podskoczyłem przestraszony i spojrzałem na nią zdziwiony.

-Skąd się tu wzięłaś?

-Cały czas tu siedzę. -  przyznała układając kwiat z papieru.

-Itachi będzie dwa tygodnie w szpitalu. - odpowiedziałem na poprzednie pytanie.

-Wiem, że jest chory. - przyznała kończąc kwiat.- Jest bardzo silny, bo już rok walczy z chorobą, ale chyba ona jest silniejsza. Szkoda mi tylko chłopaka.

-Kogo?

- Młodszego brata Itachiego. Rok temu stracił rodziców i możliwe, że straci też brata. Szkoda mi chłopca.

-Ile ma lat?

- 14. Jest bardzo przywiązany do Itachiego. Często do niego przychodzi do pracy. Kochany chłopak.

Spojrzałem na kartkę na której narysowałem siebie i Naruto. Nie wiem co bym zrobił, gdybym go stracił. Teraz wiem jak mógł się czuć.

 -Jesteś tutaj od roku, prawda?  - Konan spojrzała na mnie i pokiwała głową.

-Tak, a co?

-Słyszałaś może o przyjacielu Itachiego, z którym nie utrzymuje kontaktów?

-Tak. Pokłócili się i to bardzo, przez co Itachi stracił zaufanie do Kisame.

-To dlatego nie chce go prosić o pomoc?

-Możliwe. Nie wiem o co się pokłócili, ale pewnie Itachi ma powód dlaczego nie chce dzwonić.

-Dzięki Konan. Pójdę teraz do siebie. - powiedziałem i wstałem z podłogi. Gdy wychodziłem wpadłem na coś twardego przez co upałem na podłogę. Syknąłem cicho i zobaczyłem dłoń przed sobą. Spojrzałem w górę i dostrzegłem Sasoriego. Zarumieniłem się i trzęsącą ręką złapałem jego odpowiednik, wstając.

-Przepraszam. - powiedziałem cicho.

-To ja przepraszam, nic Ci się nie stało?

-Nie, wszystko dobrze.

-To dla mnie ulga. - potargał mi dłonią włosy i pogłaskał po policzku. - Do zobaczenia. - pomachał mi na pożegnanie i podszedł do Konan. Ja, cały czerwony, czym prędzej pobiegłem do swojego pokoju. 

Przepraszam, że taki krótki....

3 komentarze:

  1. Wybaczam.
    Jednak nie rozumiem tej zmiany - w poprzednich rozdziałach Sasori był zimny, apatyczny, a tu mu pomaga. Coś za szybka ta zmiana, ale może być.
    Mój Itachi! * wylewa morze łez i zatapia swój komputer* Błagam, niech Diedara pomoże mu spotkać się z Kisame. Słyszysz? Inaczej przyjdę do ciebie i zrobię ci krzywdę!
    Żegnam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybaczam.
    Jednak nie rozumiem tej zmiany - w poprzednich rozdziałach Sasori był zimny, apatyczny, a tu mu pomaga. Coś za szybka ta zmiana, ale może być.
    Mój Itachi! * wylewa morze łez i zatapia swój komputer* Błagam, niech Diedara pomoże mu spotkać się z Kisame. Słyszysz? Inaczej przyjdę do ciebie i zrobię ci krzywdę!
    Żegnam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawie się zapowiada. Ten opryskliwy Sasori, który jest miły jedynie dla Deia to świetny pomysł ;)

    OdpowiedzUsuń