poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 10

Oto kolejny rozdział. Postaram się jeszcze za tydzień dodać jeden przed moim wyjazdem nad morze. A teraz zapraszam do czytania.

11 tydzień ciaży
Sasori siedział w pokoju nauczycielskim sprawdzając referat swojej praktykantki. Dziś ona zajmowała się lekcją, a Sasori oceniał. Spojrzał na zegar wiszący na ścianie i jęknął. Wstał, zabrał swoje rzeczy i wyszedł z pokoju kierując się do sali. Gdy wszedł uczniowie już siedzieli na swoich miejscach. Makiko stała koło biurka nie odrywając wzroku od niego. Zignorował ją i usiadł w ostatnim rzędzie by mieć dobry widok na całą sale. To jest najgorszy okres. Przez tydzień ma obserwować wyczyny dziewczyny i zdecydować czy zdała praktyki czy nie. Koszmar.
Zaczęły się zajęcia. Najdziwniejsze było to, że dobrze dawała sobie radę, dużo wiedziała.
Poczuł jak wibruje mu komórka oznaczający MMS. Wyjął urządzenie z kieszeni spodni i odblokował ekran. Uśmiech sam mu się pojawił na twarzy, gdy zobaczył na zdjęciu parę małych bucików. Odpisał by je kupił dla króliczka i schował telefon dalej oglądając lekcje.
Deidara wychodził ze sklepu dla niemowląt i wszedł do sklepu z odzieżą dla ciężarnych prosto w przedział dla mężczyzn. Niestety, albo stety zaczyna nie mieścić się w swoich ulubionych spodniach i musi kupić nowe. Zaczął przeglądać ubrania, gdy kątem oka nie zobaczył znajomej twarzy. Czarnowłosy mężczyzna z czarnymi oczami pomachał mu i podszedł do blondyna.
- Itachi.- Zdziwił się Deidara.
- Cześć Deidara, co ty tu robisz?
- Mogę się spytać o to samo. Czy ja o czymś nie wiem?- Itachi zaśmiał się i pokazał palcem Sasuke.
- I wszystko jasne. Przyszedłem sobie kupić jakieś ciuchy. W stare się już nie mieszczę.
- To dobrze. To znaczy, że dziecko dobrze się rozwija.- Uśmiechnął się. Itachi wie co mówi.- Muszę lecieć. Nie chcę żeby Sasuke wykupił cały sklep.
Deidara zaśmiał się i przytulił przyjaciela na pożegnanie. Kupił parę rzeczy i wrócił do domu. Gdy tylko wszedł do mieszkania poczuł zapach smażonego kurczaka. Oblizał usta ze smakiem i odłożył rzeczy na podłogę by zdjąć nuty.
 - Wróciłem!- Wykrzyczał Deidara i z reklamówką wszedł do salonu. Sasori wyszedł z kuchni  z uśmiechem na twarzy.
- Witaj kochanie.- Pocałował go w usta.- Co tam masz?
- Ubrania dla mnie. W tamte już się nie mieszczę. Czuje się gruby.
- Nie jesteś gruby kochanie i nawet tak nie myśl. Zostaw je tutaj i chodź na obiad. Zrobiłem specjalnie dla ciebie i króliczka.
Deidara zaśmiał się na przezwisko ich dziecka. Sasori ma bujną wyobraźnie. Położył reklamówkę na fotelu i razem z mężem wszedł do jadalni. Na stole znajdowały się talerze z jedzeniem wraz ze świeczkami. Sasori pomógł usiąść blondynowi na krześle, a sam usiadł naprzeciwko niego. Zaczęli jeść i rozmawiać o całym dniu.
- Jak tam w pracy?- Spytał Deidara biorąc na widelec kurczaka.
- Da się żyć. Jeszcze tydzień i skończy się moja katorga.
- Na pewno? Nie ty tak naprawdę decydujesz o tym czy skończy u ciebie praktyki tylko jej nauczyciel. Jeżeli on nie wyrazi na to zgody będzie musiała zostać jeszcze u ciebie.
- Wiem o tym, ale nie chcę nawet o tym myśleć, Jeżeli by się tak naprawdę stało, chyba nie wytrzymam. A jak tam moi uczniowie radzą sobie w pracy?
- Bardzo dobrze im idzie, chyba tam zostaną. Bardzo mi pomagają. Nie mam, aż tak dużo pracy w domu.
- Tylko mi się nie przemęczaj kochanie.- Złapał rękę partnera i przejechał kciukiem po skórze. Deidara uśmiechnął i pokiwał głową.
- Sasori, nie uważasz, że w domu jest trochę za cicho?- Czerwonowłosy spojrzał na niego ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Kochanie, za kilka miesięcy będzie tutaj bardzo głośno.
- Chodzi o to, że ty jesteś w pracy, a ja sam w domu i się nudzę. Może powinniśmy kupić zwierzątko?
- Zwierzątko?- Powtórzył brązowooki.
- Tak, zwierzątko, wiesz na przykład małego kotka. Chciałbyś kotka?- Sasori uśmiechnął się i pocałował go w czoło.
- Oczywiście kochanie. Jeżeli chcesz kotka, dostaniesz kotka.
Następnego dnia tak jak obiecał Sasori wraz z Deidarą poszli do schroniska dla zwierząt po zwierzaczka. Wybrali czerwonego kotka z brązowymi oczkami. Już na początku podbił serce blondyna. Kotek patrzył na nich z iskierkami w oczkach i słodko pomrukiwał. 
- Nasz mały przyjaciel nazywa się Alan. Jest zdrowy i zaszczepiony. Ma dopiera 5 miesięcy. Jest bardzo przyjacielski i lubi przebywać w otoczeniu dzieci.- Powiedział Kiba właściciel schroniska. 
Deidara ukucnął koło czerwonej kulki, która zasnęła. Wziął go na ręce i pocałował w główkę.
- Sasori nie uważasz, że jest przesłodki? Bardzo mi przypomina ciebie.
- Mnie?- Zdziwił się czerwonowłosy.- A niby w czym jestem do niego podobny kochanie?
- Ma czerwoną sierść jak ty włosy i macie ten sam kolor oczu.
- Jest bardzo uroczy. Weźmiemy go Kiba.- Spojrzał na szatyna głaszcząc główkę kotka.
- Oczywiście. Chodzcie do środka, podpiszemy kilka dokumentów i dostaniecie kartę zdrowia Alana.
Po wypełnieniu dokumentów Sasori i Deidara wraz z Alanem na rękach wyszli ze schroniska i weszli do samochodu.
- Dziękuje.- Niebieskooki pocałował męża w policzek.
- Proszę kochanie. Teraz mamy prawie całą rodzinę w komplecie. Jeszcze musimy poczekać na naszego króliczka.

1 komentarz: