Był piękny słoneczny dzień. Ptaszki śpiewają, pieski spacerują. Tak wygląda
życie w Ikebukuro, gdy nikt nie chce się pozabijać. Niestety, wszystko co dobre
musi się skończyć.
-Izaya! - ryknął
wściekły blondyn, wyrywając znak drogowy. Można było usłyszeć perlisty śmiech
czarnowłosego chłopaka, który z wrednym uśmiechem na twarzy uciekał przed byłym
barmanem.
-Shizu-chan, jesteś dziś
jakiś wolny! - wykrzyknął do niego i ominął lecący znak drogowy.
Dla Izayi zabawą jest, że może już z rana powkurzać blondyna, ale dla
Shizuo jest to koszmar. Tyle razy mówił, że ma nie pojawiać się w Ikebukuro,
ale nigdy nie słucha, co jeszcze bardziej go wkurza. Wziął śmietnik i cisnął
nim w pchłę. Czerwonooki wyjął z kieszeni swojej kurtki z futerkiem nóż
sprężynowy i ominął lecący przedmiot. Chciał coś powiedzieć do podchodzącego
chłopaka, ale przeszkodził mu dźwięk klaksonu i mocne uderzenie.
Shizuo stanął jak wryty,
gdy zobaczył jak ciało Izayi zostaje rzucone na ulicę, a samochód, który w
niego walnął zwiał gdzie pieprz rośnie. Jego złote oczy spoczęły na bezwładnym
ciele i podszedł do niego. Izaya wyglądał jakby nie żył. Kucnął koło niego i
sprawdził puls. Nawet nie zauważył, że odetchnął z ulgą. Szybko wstał i chciał
jak najszybciej stąd iść, zostawiając go na pastwę losu, by skonał w
męczarniach, ale nie potrafił. Coś mu nie pozwalało. Może to, że właśnie on
miał go zabić, a nie cholerny samochód. Przeklął pod nosem i podchodząc do
nieprzytomnej pchły, zadzwonił do Shinry.
-Halo, Shizuo.
-Shinra, Izayę potrącił
samochód i nie wygląda najlepiej. Co mam robić? - Spytał przyglądając się
spokojnej twarzy bruneta.
-C-co? Gdzie jesteście?
- spytał szybko.
-Dwie przecznice od
ciebie.
-Przynieś go do mnie,
ale migiem. - i rozłączył się.
Izaya leżał w łóżku podłączony do kroplówki. Koło niego stał Shinra
sprawdzając go całego, a Shizuo stał oparty o framugę drzwi, przyglądając się.
-Możesz mi powiedzieć,
co się stało? - Spytał lekarz odwracając się do byłego barmana.
-Jak zwykle goniłem go.
Gdy chciał uniknąć śmietnika wlazł na ulicę i potrącił go samochód. - Shinra
pokiwał głową i dokończył owijać głowę bandażem.
-Nie wiem, czy nic sobie
nie uszkodził. Ma wielką ranę na głowie.
-Nie interesuje mnie to,
ja spadam. - chciał się odwrócić, ale nie pozwolił mu na to lekarz.
-Nie ma mowy, nigdzie
nie pójdziesz. Czekasz, aż się obudzi. Będzie potrzebował pomocy i opieki i
właśnie Ty się nim zajmiesz.
-Co?! Chyba sobie jaja
robisz! - wykrzyknął oburzony. Nie będzie niańczył pchły, nie ma mowy.
-Jestem teraz bardzo
poważny. Gdy się obudzi, będę wiedział czy przypadkiem nie stracił pamięci.
Zakończ wojnę na ten czas. Nic Ci się nie stanie, jak to zrobisz. - Shizuo
jeszcze przez chwilę patrzył na Shinrę, po czym wzdychając, usiadł na
kanapie.
-Niech Ci będzie, ale
jesteś mi dłużny.
Po trzech godzinach, Izaya zaczął się budzić. Poczuł przeszywający ból
głowy i jęknął. Spróbował otworzyć oczy, ale powieki były bardzo ciężkie.
Po krótkiej chwili udało mu się otworzyć oczy, ale zobaczył tylko ciemność.
Gdzie on w ogóle jest? Czemu jest tu tak ciemno?
Shinra, trzymając
szklankę wody wszedł do pokoju, gdzie zobaczył obudzonego chłopaka.
-Izaya. - podszedł do
niego i pomógł mu usiąść. - Masz, wypij to. - podał mu szklankę z wodą.
Czarnowłosy wypił całą wodę i szklankę objął dłońmi.
-Czemu tutaj jest tak
ciemno? - spytał, rozglądając się w poszukiwaniu postaci Shinry. Kishitani
zmarszczył brwi i przyjrzał się czerwonym oczom chłopaka. -Izaya, czy cokolwiek
widzisz? - Spytał zabierając latarkę i świecąc nią po oczach.
-Widzę wyłącznie czarną
dziurę.
Shinra westchnął i
usiadł na łóżku koło informatora.
-Pamiętasz co się
wydarzyło dzisiaj?
Izaya zmarszczył brwi
próbując sobie cokolwiek przypomnieć z dzisiejszego ranka.
-Uciekałem przed
Shizusiem i chyba wpadłem pod samochód.
-Tak. Shizuo zabrał Cię
do mnie. Nie jestem pewny, ale chyba straciłeś wzrok. - czerwone oczy
rozszerzyły się ze strachu i niedowierzania. Teraz mu się nie uśmiechało.
-Jak to straciłem
wzrok?! Shinra, to nie może być prawda!
-Uspokój się. Masz dużą
ranę na głowie i możliwe, że coś sobie uszkodziłeś. Dopóki wzrok ci nie wróci,
zamieszkasz u Shizuo.
-Słucham?! Czy ty chcesz
by mnie zabił w śnie, albo wyrzucił przez okno?! - teraz nie widzi, nie jest
niczego pewny. Nie może unikać przedmiotów ani się bronić. Jest bezbronny.
-Powiedziałem mu, że nie
może ci spaść włos z głowy. Jeżeli coś zrobi, zajmie się nim Celty. -
Trochę go to uspokoiło, ale nadal nie był niczego pewny.
Po dwóch dniach Izaya mógł opuścić mieszkanie Shinry i, z pomocą
niezadowolonego Shizuo, dotarli do mieszkania. Usiadł na wygodnej kanapie i
zaczął bawić się swoim nożykiem. Tak naprawdę nie wiedział co robić. Nic nie
wiedział i nie miał zbyt dużo do roboty, a znając Shizuo, pewnie nie będzie się
nim przejmował. Stał się cichszy, bo nie wiedział, czy zaraz nie będzie miał
złamanego karku.
-Co ty taki cichy?
Zabrakło ci języka w gębie? - spytał złośliwie blondyn. Powinna nie
przeszkadzać mu ta cisza, zawsze irytował go głos pchły, ale teraz czuł się
trochę niezręcznie, gdy od obudzenia się informatora nie odezwał się do niego
ani razu. Zawsze się śmiał i dokuczał mu, a teraz cisza. Orihara nie odpowiedział
mu, tylko spuścił głowę i gdyby mógł patrzyłby się na swoje dłonie. Nie wiadomo
dlaczego, ale zaczęło to irytować Shizuo. Zmrużył oczy i podszedł do niego
ciągnąc do góry. Usłyszał cichy pisk i zobaczył jak Izaya trzęsącą się ręką
próbuję drasnąć go nożem, ale nie wiedział gdzie barman się znajduje. Puścił go
i usiadł na kanapie z głośnym westchnięciem.
Nie wiedział dlaczego
tak się czuje. Wcześniej cieszyłby się, że informator nie plącze się mu koło
nóg, ale teraz nie potrafił. Czuł pustkę. Spojrzał na czarnowłosego, który cały
spięty siedział na końcu kanapy. Bał się, cholernie się bał. Teraz nie miał jak
się bronić. Gdy widział, czuł się bardziej pewny, mógł zawsze uniknąć ciosu, a
teraz nie może mieć pewności czy zaraz coś mi się nie stanie.
-Powiedz coś, nawet
swoje głupie “ Shizu-chan “. Zaśmiej się tym swoim wkurzającym śmiechem. -
powiedział zirytowany blondyn. Teraz rozumiał to dziwne uczucie jakie mu
towarzyszyło, gdy nie spotykał Izayi. Normalnie, tęsknił za nim. Nie chciał się
do tego przyznać, ale taka była prawda.
Nie doczekał się żadnego
odzewu od drugiego chłopaka, więc wściekły wstał z kanapy i trzaskając drzwiami
wyszedł z mieszkania zostawiając Izayę zupełnie samego.
Izaya trzymając się
ściany próbował bezpiecznie dojść do łazienki. Niestety było to trudne zadanie,
gdyż musiał znaleźć łazienkę i uważać na przeróżne rzeczy. Shizuo nie było już
3 godziny i czarnowłosy nie miał pojęcia gdzie może się podziewać. Próbował
jakoś o tym nie myśleć i dalej szukać tej cholernej łazienki, ale coś mu
mówiło, że niestety ona jest na piętrze. Westchnął zirytowany i usiadł pod
ścianą opierając głowę na kolanach. Po kilku minutach mógł usłyszeć otwieranie
drzwi wejściowych.
-Izaya? - zawołał
blondyn rozglądając się po salonie, gdzie zostawił chłopaka. Wszedł do
przedpokoju, gdzie zobaczył siedzącego bruneta.
-Wreszcie przyszedłeś,
Shizu-chan. - powiedział informator swoim słodkim głosem. Jak tak bardzo chce
by się odzywał, to proszę bardzo.
-Co ty tak siedzisz? -
Izaya spuścił głowę i oblał się lekkim rumieńcem.
-Szukałem łazienki, ale
nie dałem rady jej znaleźć. - Shizuo mentalnie strzelił sobie z liścia.
Prawda, był wściekły, ale nie powinien zostawiać go samego na tyle godzin.
Podszedł do niego i pomógł mu wstać.
-Chodź, zaprowadzę Cię.
- powiedział i trzymając go zaprowadził do łazienki. Puścił go dopiero w
pomieszczeniu. Zignorował dziwne uczucie zimna, gdy się odsunął.
-Dziękuję. - powiedział
cicho.
-Może ci pomóc? - Spytał
złośliwym tonem. Izaya poczuł ciepło na policzkach i szybko zaczął kręcić
głową.
-Nie, nie, dam sobie
radę! - Prawie wykrzyknął i próbował go wypchnąć. Usłyszał śmiech Shizuo i
zamykanie drzwi.
Minął tydzień odkąd Izaya zamieszkał u Shizuo. Na początku dla obydwóch
była to katorga, ale im dłużej spędzali ze sobą czas, tym lepiej zaczęli się
dogadywać. Shizuo przyznał się samemu, że zakochał się w pchle. Izaya również,
czuł coś do blondyna, ale bał się tego uczucia. Zawsze był pewny siebie, ale to
tylko maska. Tak naprawdę, bał się, czy wróci cały do domu. Dlatego próbował odsunąć
do siebie to uczucie, ale jego wysiłki poszły na marne.
Czarnowłosy siedział na
kanapie i prawdę mówiąc, nic nie robił, bo co może zrobić niewidoma osoba?
Wsłuchiwał się w odgłosy wydobywające się z kuchni. Wreszcie wstał i powoli
skierował się w stronę hałasu. Zatrzymał się przy drzwiach i zapukał w nie informując,
iż jest tutaj. Na ten dźwięk Shizuo odwrócił się i warknął.
-Pchło, ile razy Ci
mówiłem, żebyś nie łaził beze mnie? Nie chcę mieć wszystkiego zniszczonego. -
mruknął podchodząc do Izayi i usadowił go na krześle. - Po co przylazłeś? -
informator chciał powiedzieć, iż nudziło mu się siedzenie samemu, ale co innego
wyleciało mu z ust.
-Kocham cię. - Oczy
Shizuo i Izayi rozszerzyły się ogromnie. Brunet zatkał usta dłońmi i mentalnie
przygotowywał się na śmierć. Blondyn odwrócił się do spłoszonego chłopaka.
Wydawało mu się, że przed nim siedzi nie ten Izaya, którego zna. To nie był ten
pewny siebie chłopak z sarkastycznym uśmiechem. Teraz widział spłoszone
zwierzątko, które czekało na atak lwa. Podszedł do bruneta waląc pięścią o
blat. Izaya, aż podskoczył na nagły dźwięk.
-Wyjaśnij mi to.
-powiedział. Izaya przełknął ślinę i niepewnie zaczął mówić.
-Zawsze chciałem być
blisko ciebie. Robiłem wszystko byś zwrócił na mnie uwagę. Kocham Cię od czasów
liceum. - blondyn patrzył na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wreszcie
westchnął i pocałował go w czubek głowy. Informator podniósł głowę zaskoczony.
-Ja też zacząłem coś do
ciebie czuć, gdy ze mną zamieszkałeś, ale chyba to uczucie było już dawno, ale
ignorowałem je. Mogę śmiało powiedzieć, że ja też Cię kocham. - nachylił się i
musnął wargami usta bruneta. Gdy ten nie oddalił się, pocałował go mocniej
obejmując jego twarz rękoma. Izaya odwzajemnił pocałunek ciesząc się jak
dziecko. Gdy zabrakło im tchu, blondyn zszedł z pocałunkami na szyję, robiąc
malinki. Izaya odchylił głowę dając większe pole do popisu. Shizuo podniósł go
z krzesła obejmując ramionami, a Izaya objął go nogami w pasie. Skierowali się
w stronę sypialni. Blondyn kopniakiem otworzył drzwi i położył bruneta na łóżku
odrywając się od jego szyi.
-Teraz jesteś mój.
Izaya obudził się, czując silne ramiona obejmujące go w pasie. Uśmiechnął
się i przytulił się do blondyna.
-Kiedy wróci twój wzrok?
- usłyszał pytanie.
-Shinra powiedział, że
jak wszystko się zagoi. Wszystko musi wrócić do normy.
-To dobrze. - powiedział
i pocałował go w czoło.
Shizuo szedł ulicami
Ikebukuro w stronę mieszkania. Skończył pracę i wreszcie ma tydzień wolnego.
-Shizu-chan! - odwrócił
się i zobaczył uśmiechniętego Izaye. Zgniótł w ręce papierosa i złapał w rękę
znak stopu.
-Izaya! - wyrwał go i
pobiegł za informatorem. Brunet zaśmiał się i zaczął uciekać. Blondyn rzucił
znak, ale brunet ominął go. Skręcili w ciemną uliczkę, gdzie blondyn przyparł
Izayę do ściany. Uśmiechnął się i pocałował go mocno.
-Shizu-chan, słyszałem,
że masz wolne. - powiedział, przeczesując jego włosy.
-To dobrze słyszałeś. -
przytulił go mocno. - Idziesz do mnie i nie wychodzisz przez cały tydzień.
-Jesteś niewyżyty. -
zaśmiał się, ale z chęcią poszedł ze swoim chłopakiem.
Widzę, że poprawiłaś króliczki xd Trochę trzeba było czekać na shota, ale warto ^^
OdpowiedzUsuńHmm, po pierwsze za krótkie, po drugie jakoś strasznie szybko wyznali sobie uczucia, po trzecie ja opisałabym trochę bardziej jego dochodzenie do zdrowia
OdpowiedzUsuń25 yrs old Project Manager Perry Tomeo, hailing from Sioux Lookout enjoys watching movies like "Christmas Toy, The" and Machining. Took a trip to Mana Pools National Park and drives a Ferrari 340 Mexico Coupe. Odwiedz Twoj adres url
OdpowiedzUsuń