Opowiadanie betuje Bogna Błaszak. Dziękuje ci za to.
Biegłem ile sił w nogach. Po moich policzkach leciały łzy, które
utrudniały mi widzenie, ale nie przejmowałem się tym. Chciałem jak najszybciej
być w domu. Skończyć z tym. Już nie dawałem rady, wszystko mnie przerosło. To
co wydarzyło się 15 minut temu wszystko przesądziło. Każdy mnie nienawidził.
Wszyscy wytykali mnie palcami, tylko dlatego, że z wyglądu przypominam
dziewczynę. Takie mam rysy twarzy i mi to nie przeszkadza, ale innym
najwidoczniej bardzo.
Szybko otworzyłem bramę i stanąłem przed drzwiami domu. Na samo
szczęście nikogo w nim nie było. Znalazłem klucze i otworzyłem drzwi. Zamknąłem
je na zamek i rzuciłem torbę na podłogę. Wszedłem na piętro i zamknąłem się w
łazience. Otworzyłem szafkę wiszącą obok lustra i wyciągnąłem z niej pudełeczko
z żyletkami. One zawsze mi pomagały, a teraz wszystko zakończą. Usiadłem na
podłodze i podwinąłem rękawy. Coraz więcej łez leciał mi po policzkach, a z ust
wydostał się głośny szloch. Przyłożyłem ostrze do nadgarstka i wykonałem
pierwsze nacięcie.
- Proszę, nie rób tego!- Usłyszałem głos, który prześladował mnie
od tygodnia.
Spojrzałem na białowłosego chłopaka, który patrzył na mój
zakrwawiony nadgarstek.
- Odwal się wreszcie ode mnie. Zostaw moje życie w spokoju. I tak
zaraz będzie po wszystkim.- Powiedziałem załamanym głosem i zrobiłem kilka
głębszych cięć.
- Wszystko się ułoży, tylko tego nie rób!- Słyszałem jego
zmartwiony głos, ale nic nie powiedziałem. Mój oddech stał się płytszy, a oczy
coraz cięższe. Słyszałem jeszcze jak przez mgłę głos chłopaka nim ogarnęła mnie
ciemność.
No, no no całkiem nieźle
OdpowiedzUsuń